Info

Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec7 - 0
- 2024, Maj10 - 0
- 2016, Styczeń1 - 2
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik1 - 0
- 2015, Sierpień1 - 0
- 2015, Lipiec2 - 0
- 2015, Czerwiec6 - 0
- 2015, Maj20 - 0
- 2015, Kwiecień18 - 0
- 2015, Marzec7 - 0
- 2015, Luty2 - 0
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Grudzień2 - 0
- 2014, Listopad2 - 0
- 2014, Październik3 - 0
- 2014, Wrzesień1 - 0
- 2014, Sierpień5 - 0
- 2014, Lipiec3 - 0
- 2014, Czerwiec4 - 0
- 2014, Maj4 - 0
- 2014, Kwiecień1 - 0
- 2014, Marzec3 - 0
- 2014, Luty5 - 0
- 2013, Grudzień1 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Październik4 - 2
- 2013, Wrzesień8 - 0
- 2013, Sierpień8 - 4
- 2013, Lipiec11 - 0
- 2013, Czerwiec3 - 0
- 2013, Maj5 - 0
- 2013, Kwiecień7 - 0
- 2013, Marzec3 - 0
- 2013, Luty5 - 0
- 2013, Styczeń1 - 0
- 2012, Grudzień3 - 0
- 2012, Listopad2 - 0
- 2012, Październik3 - 2
- 2012, Wrzesień10 - 1
- 2012, Sierpień8 - 0
- 2012, Lipiec11 - 0
- 2012, Czerwiec9 - 0
- 2012, Maj8 - 3
- 2012, Kwiecień10 - 6
- 2012, Marzec13 - 4
- 2012, Luty8 - 0
- 2012, Styczeń6 - 0
- 2011, Grudzień10 - 0
- 2011, Listopad4 - 0
- 2011, Październik10 - 0
- 2011, Wrzesień8 - 0
- 2011, Sierpień12 - 0
- 2011, Lipiec12 - 0
- 2011, Czerwiec10 - 0
- 2011, Maj5 - 1
- 2011, Kwiecień10 - 1
- 2011, Marzec6 - 0
- 2011, Luty10 - 0
- 2011, Styczeń7 - 0
- 2010, Grudzień6 - 0
- 2010, Listopad5 - 0
- 2010, Październik1 - 0
- 2010, Wrzesień4 - 0
- 2010, Sierpień13 - 3
- 2010, Lipiec11 - 1
- 2009, Maj4 - 0
- 2009, Kwiecień9 - 0
- 2009, Marzec2 - 0
- 2008, Listopad2 - 0
- 2008, Październik2 - 0
- 2008, Wrzesień3 - 0
- 2008, Sierpień11 - 1
- 2008, Lipiec11 - 0
- 2008, Czerwiec12 - 1
- 2008, Maj14 - 1
- 2008, Kwiecień15 - 0
- 2008, Marzec15 - 0
- 2008, Luty8 - 0
- 2008, Styczeń4 - 0
- 2007, Grudzień4 - 0
- 2007, Listopad5 - 0
- 2007, Październik9 - 0
- 2007, Wrzesień14 - 0
- 2007, Sierpień6 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Góry
Dystans całkowity: | 12393.30 km (w terenie 1682.00 km; 13.57%) |
Czas w ruchu: | 632:54 |
Średnia prędkość: | 19.11 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.70 km/h |
Suma podjazdów: | 125044 m |
Liczba aktywności: | 115 |
Średnio na aktywność: | 107.77 km i 5h 48m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
140.00 km
18.00 km teren
06:57 h
20.14 km/h:
Maks. pr.:58.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1240 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's
Kraków - Leskowiec - Kocierz - Libiąż: Spalony słońcem;/
Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 28.04.2012 | Komentarze 1
Wyjechałem około 8:40, był mały ruch dlatego dość szybko przeleciałem przez miasto, na Kobierzyńskiej spotkałem Przemka jadącego do pracy. Pogadaliśmy chwile i leciałem dalej. Bardzo miło łykałem kolejne kilometry. Byłem już w Sułkowicach i zaczynałem podjazd na przełęcz Sanguszki. Tam znowu pojawił się problem z łańcuchem. Na 2:2 zaczęło haczyć, pobawiłem się troche śrubką regulacyjną i nawet przestało. Na przełęczy bardzo ciekawe widoki na Beskid Makowski. Do Zembrzyc miałem cały czas w dół także bardzo szybko się tam znalazłem. Troche byłem zdenerwowany tym łańcuchem, pomyślałem że będe deptał pod góre na tym przełożeniu na którym mi zazwyczaj pęka. Jak ma się rozwalic to najlepiej teraz bo będe miał łatwy powrót z Suchej. Na szczęście po moich zabiegach przestało się chrzanić i dojechałem w całości do Krzeszowa. W sklepie uzbroiłem się w wode i ruszyłem na czerwony szlak. Na początku łatwo się było zgubić w dodatku ścieżką płynął strumień więc musiałem jechać polami obok. Na szczęście taki stan nie trwał długo. Potem szlak był po prosu genialny, świetnie się wjeżdzało, 100% do zrobienia w siodle. W lesie czuc było taki charakterystyczny zapach ściółki, jak ja to lubie;) Na Leskowcu byłem dokładnie po godzinie. Na szczycie pogadałem sobie z dziadkiem jadącym gdzieś od Wadowic. Nie miałem dzisiaj weny do zdjęc, mam tylko kilka z Leskowca i kilka z grani. Tatry było widać gorzej niż przez ostatnie dwa dni, ale i tak fajnie. Dalej leciałem czerwonym szlakiem na Kocierz, od tej strony też jest rewelacyjny, wszystko przejezdne. Na Potrójnej tacho na jakieś jedzenie, stamtąd miałem już rzut beretem na Przełęcz Kocierską. Zjechałem główną drogą na Andrychów i powrót przez Piotrowice i wioski. Za Wieprzem wziąłem na podjeździe grupke rowerzystów, nie jestem pewny ale chyba jednego z nich widziałem na bikestatsach gdzieś:) Wracało się dość cieżko a to spowodu słońca, lewa ręka i łydka cała spieczona;/ Mogłem jakiś krem wziąc... Trasa bardzo udana, Beskid Mały jak zawsze daje rade.









Kategoria Góry
Dane wyjazdu:
108.50 km
14.00 km teren
05:37 h
19.32 km/h:
Maks. pr.:76.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1350 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's
Lubomir
Czwartek, 26 kwietnia 2012 · dodano: 27.04.2012 | Komentarze 0
Wyjechałem przed 9 już było ciepło:D Fala upałów się zapowiada, troche się odzwyczaiłem od takich temperatur. Szkoda troche, że cały weekend majowy będe w pracy, ale co się odwlecze...:) Ciężko się było przebic przez Krk, na każdych światłach miałem czerwone a do tego co chwile blokował mnie jakiś koleszka który wpychał się na sam przód na światłach a potem się wlekł i nie było go jak wyprzedzic bo cały czas był duży ruch... Za to od wieliczki jechało się na eleganckości, odrazu super widoki na Tatry, pierwszy raz takie miałem w tym miejscu. W związku z budową obwodnicy Dobczyc odbiłem na Sieraków i ominąłem blokade drogi. Tylko kawałek trzebabyło przejechac przez pola na których było mega mokro. W Dobczycach nawet się nie zatrzymywałem. Postój zrobiłem dopiero w Wiśniowej bo zgłodniałem. W między czasie minąłem 3 furmanki wypełnione dziecmi które machały i pozdrawiały mnie heh;) Zapomniałem zgrac na telefon map ale mniej więcej pamiętałem jak trzeba jechac. Dojechałem do rozstaju dróg, od tego miejsca miałem już cały czas tablice kierujące na Lubomir z podanym kilometrażem. Najpierw na Przełęcz, początek spoko, końcówka przyjemnie nachylona, na górze odbicie w prawo na właściwy szlak na szczyt. Asfalt był znakomity, myślałem że takie dobre warunki będą do samego szczytu dlatego nie zatrzymywałem się żeby zrobic zdjęcia tych obłędnych widoków:) Przy ostatnich domach był już szuter i większe nachylenie ale dalej wszystko przejezdne. Dopiero w lesie był już stromy kamienisty podjazd i trzebabyło podporwadzic ze 50-100m. Pod obserwatorium tylko się zatrzymałem zrobic zdjęcie i się odlac bo nie ma tam żadnych widoków. Dalej jechałem czerwonym na Kudłacze, dośc sucho, czasem jakieś kałuże ale jak byłem latem zeszłego roku to było podobnie. Przy schornisku krótkie tacho z super widokiem na Babią. Zabawnie wyglądała lodziarnia jadąca od schroniska, szkoda jeszcze że muzyczki nie puszczali heh;) Dalej jechałem czerwonym, troche rąbanki i byłem już na dole, tam zmiana szlaku na zielony w kierunku Chełmu. Ze stacji narciarskiej fajne widoki tym razem w strone Myślenic, Krakowa itp. Szlak w dół był bardzo fajny, momentami kręty, stromy i dośc trudny technicznie. Ostatnie pare metrów musiałem sprowadzic bo był uskok i ciasny zakręt także wolałem nie ryzykowac. Z Myślenic już standardowo przez wioski. Przed Olszowicami zaczęły się poważne problemy... Znowu mi się zerwał łańcuch;/ Na szczęście spinki zostały w ogniwach. Jedna spinka się wykrzywiła dlatego wymieniłem na nową. Kilometr dalej znowu zerwanie, tym razem ścięło bolec. Tu już się wkurwiłem, nie uśmiechało mi się prowadzic bika przez 30km;/ Wbiłem się na jakiś ogródek koło domu i zacząłem reperowac. Starą spinke troche naprostowałem i założyłem odwrotnie, podregulowałem troche przerzutke i pojechałem dalej. Dobrze że miałem głównie z górki. Jechałem bardzo delikatnie i ostrożnie. Na szczęście łańcuch wytrzymał. Warto wspomniec że na zjeździe z Olszowic wyciągnąłem 76km/h, nowy rekord:) Jechałem bez pedałowania, w połowie nawet przychamowałem lekko. Myśle że można tam leciec newet ponad 80:D W krk podjechałem do Przemka, niestety nie miał spinek dlatego musiałem skoczyc do sklepu obok, wziąłem spinke Srama, może będzie lepsza i jeszcze jedną KMC na zapas. Od Przemka wziąłem kilka kółeczek z łańcucha jakbym znowu zgubił:) Mam nadzieje że teraz będzie wszystko hulac:)






Kategoria Góry
Dane wyjazdu:
105.70 km
22.00 km teren
05:56 h
17.81 km/h:
Maks. pr.:47.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1510 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's
Kocierz z Mikołajem, Nowy Świat, Magurka, Czupel solo:)
Piątek, 20 kwietnia 2012 · dodano: 20.04.2012 | Komentarze 2
Wyjechaliśmy około 9:40. Słońce przyjemnie świeciło i zapowiadało udany dzień. Dość szybko lecieliśmy przez wioski, tym razem był wariant przez Piotrowice. Troche wiało od przodu ale podołaliśmy. W Andrychowie krótkie tacho na picie jedzenie i teksty ze skurcza;) Czułem już lekkie zmęczenie po wczorajszym, zastanawiałem się jak mi wejdzie Kocierz. Wszedł znakomicie, lecieliśmy na bogatości, przy bramie byłem po około 23 minutach, Mikołaj zaraz za mną. Za takie napieranie na pierwszej grubszej trasie w roku przy przeziębieniu należy mu się szacunek:) W Karczmie wypiliśmy po Paulanerze, nie trzeba pisać jak zajebiście smakował:) W między czasie pojawiły się motory na rejestracjach KCH, okazało się że Pilar zajechał, także było się z kogo pośmiać hehe:) Mojego rowera chyba nie poznał. W dół zjeżdzaliśmy kawałek zielonym i kawałek drogą zwózkową, dość fajny zjazd, w góre byłby do ogarnięcia na sucho. Przez Wielką Puszcze cały czas szło pod 40km/h więc kilka minut później byliśmy w Porąbce. Od strony Bielska nadciągały ciemne chmury dlatego wachałem się czy nie wracać z Mikołajem do Libiąża. Jednak zaryzykowałem i kontynuowałem górski etap. W Międzybrodziu zaczęło kropić, na szczęscie tylko przelotnie. W końcu mogłem wypróbować nową opcje podjazdu. Asfalcik na Nowy świat to naprawde syta propozycja, wydaje mi się że momentami stromiej niż na Hrobaczej, tylko znacznie krócej. Musiałem jechać zakosami po całej drodze bo siły zostawiłem na dole:) Uczucie zmęczenia potęgowało to że droga raczej leci tam prosto, jak są jakieś serpentyny to mi się lepiej jedzie... Na końcu zatrzymałem się na chwile na fotki i myk szuterkiem do góry. Bardzo mi się spodobał dalszy odcinek, towarzyszyły mi ciekawe widoczki z jednej strony na Hrobaczą, z drugiej na Magurke. Teren raczej nie był zbyt wymagający, tylko w jednym miejscu podprowadziłem ze 30 metrów, ale na świeźości do ogarnięcia. Na Gaikach odbiłem na dobrze znany mi niebieski na Przegibek, chwile później byłem już na przełęczy. Do podjazdu na Magurke wybrałem szlak narciarski, jest łatwiejszy od pieszego ale dłuższy. Jechałem nim jakieś 40 min. Było też troche prowadzenia. Przy schronisku chwila przerwy na jedzienie, zauważyłem że tam gdzie jechałem godzine wcześniej zaczęło padać. Co więcej chmura zmierzała w moją strone, na szczęście udało się uniknąć deszczu. Zrobiłem jeszcze szybki wjazd na Czupel, z tamtąd miałem świetne widoki na Tatry. Bardzo fajne miejsce, aż dziwne że wcześniej tam nie byłem. Wróciłem tą samą drogą do schroniska i zacząłem zjazd żółtym na Łysą przełęcz. Początek spoko ale potem stromo i typowa rąbanka po kamieniach, do wjazdu się nie nadaje, w przeciwieństwie do tego co wyczytałem w internetach:) Ostatni terenowy odcinek to czarny szlak koło stalownika do Mikuszowic, dość spoko ale mokro. Końcówka standardowa, główną drogą na dworzec, Brackie w knajpie i do domu.













Kategoria Góry
Dane wyjazdu:
88.20 km
6.00 km teren
03:47 h
23.31 km/h:
Maks. pr.:44.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:650 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's
Hrobacza Łąka czyli 4km hardcoru:)
Czwartek, 19 kwietnia 2012 · dodano: 19.04.2012 | Komentarze 2
Olałem wykłady i wróciłem z Krko około 12, jak się potem okazało i tak były dziekańskie z powodu wyborów także nic straconego:) Szybkie jedzienie, przygotowanie sprzetu i w droge. Musiałem się spieszyć bo mialem sporo roboty koło domu którą zostawiłem na wieczór. Jak tylko wsiadłem na rower poczułem przypływ energii, brakowało tego przez ostatni tydzień:) Od razu leciałem na pełnej ku..wie:D Do oświęicmia średnia 31,7 km/h Zrobił się lekki wiaterek od przodu ale to nie przeszkadzało tak bardzo, w Ketach miałem 28,4 km/h. Krótki przystanek zrobiłem dopiero w Porąbce. Ciastko dodało troche sił i ruszyłem w kierunku podjazdu. W końcu dojechałem do najtrudniejszego odcinka dzisiejszej trasy. Bardzo przyjemnie nabierałem wysokości, oczywiście pot zaczął zalewać okulary, mięśnie zaczeły palić, standard na Hrobaczej:) Zrobiło się dość pochmurnie i chłodno dlatego dłygo nie siedziałem na szczycie. Przy schronisku pare zdjęć, tak samo przy krzyżu. Potem czerwony szlak do przeł u Panienki i żółty na Kozy. Podobnie jak jechałem kiedyś z Dominikiem. Z tym że tym razem po kilkuset metrach szlaku skręciłem na szutrową droge którą dojechałem do Kóz. Dobra opcja do podjazdu nawet. Poza odcienkiem szlaku gdzie było sporo kamieni. Powrót przez Pisarzowice, Wilamowice i inne wioski. Po powrocie do domu zrzucanie węgla u babci i zworzenie drewna... jestem wykończony;)



Kategoria Góry
Dane wyjazdu:
101.30 km
0.00 km teren
04:39 h
21.78 km/h:
Maks. pr.:54.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:690 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's
Kocierz
Środa, 11 kwietnia 2012 · dodano: 11.04.2012 | Komentarze 0
Od rana czułem że to nie będzie mój dzień heh:) Do południa szybko przekopałem pole u babci i koło domu. Także na starcie zmęczone plecy, odciski na dłoniach, ale do rzeczy. Wyjechałem chwile po 12 odrazu poczułem wczorajsze kilometry, jednak najgorszy dzisiaj był wiatr... Przez całą drogę wiało mi w morde i to dość mocno;/ Do Kęt osiągnąłem zawrotną średnia 22,8 km/h hehe:) Na rynku zrzuciłem bluze i na Andrychów. Tam prztachowałem na drożdzówke i w droge na Kocierz. Na głównej droge pod Kocierz miałem chyba najgorsze warunki, nawet nie próbowałem walczyć z wiatrem. Wkońcu dojechałem do podjazdu, odcinek od znaku oznaczającego stromy podjazd do bramy na Kocierzu liczący około 4km zajął mi 27min. Jechałem wyjątkowo spokojnie, nawet gdybym chciał coś mocniej depnąc to nie miałbym z czego. Wyjątkowo przyjemnie mi się jechało, przy szczycie po rowach leżały małe ilości śniegu, natomiast beskid żywiecki i śląski cały biały. Oby do maja to zeszło... Przy karczmie zrobiłem 10 min przerwy, w między czasie zrobiło się pochmurno i zimno. Na zjeździe mocno mnie przewiało. Kusiło żeby zrobić pare nowych opcji na południu, ale zrezygnowałem z szaleństw. Spokojnie pojechałem na Żywiec i na Bielsko. Przynajmniej napatrzyłem się na Pilsko, Babią i Skrzyczne:D Miałem niecałą godzinke do pociągu więc machnąłem Brackie. W pociągu konduktor chciał wyłudzić 5zł za wydanie biletu ale trafił na większego cwaniaka od siebie:) Wytłumaczyłem mu regulamin przewozu i za 9,91zł zajechałem do Oświęcimia. Byłaby już promocja na rower za 1zł bo mnie to już wkurwia...

Tradycje należy podtrzymywać, jak Bielsko to i browarek przy dworcu:)


Kategoria Góry
Dane wyjazdu:
82.00 km
1.00 km teren
03:39 h
22.47 km/h:
Maks. pr.:55.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:850 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's
Dobczyce, Myślenice
Środa, 28 marca 2012 · dodano: 28.03.2012 | Komentarze 0
Wyjechałem tak jak ostatnio koło 14:00 żeby trafic w najcieplejszą pore dnia:) W domu podregulowałem siodełko bo się coś wczoraj poruszyło i mnie plecy zaczęły napierdzelac. Dzisiaj jechało się już na eleganckości. Nawet wiatr nie przeszkadzał na początku. Szybko zajechałem do Dobczyc, nie obyło się bez małych kłopotów. Wiedziałem że przy wjeździe od strony Dziekanowic kończą obwodnice i jest zakaz, ale spodziewałem się że będzie zrobione jakieś przejście dla mieszkańców i rowerzystów, przeliczyłem się... Szybko rozkminiłem że przejade bokiem przez pola, potem przez kładke dostałem się komuś na ogródek:) Potem jakaś boczna dróżka i jestem w Dobczycach:D Ten odcinek z powodu mocnego wiatru zrobił się dośc hardcorowy, do tego kilka konkretnych podjazdów po drodze. Po drodze znów zaczeły mnie napierdzelac plecy;/ W Myślenicach opuściłem przód siodełka coby sprawdzic czy będzie lepiej. Chyba coś pomógł ten manewr bo potem zaczęło przechodzic. Zmieniłem troche wariant powrotny i pojechałem przez Rzeszotary. Tamten asfalt powinienem zakwalifikowac jako teren bo takie dziadostwo na tych osuwiskach jest że się jedzie jak po lesie heh:) Kategoria Góry
Dane wyjazdu:
100.70 km
1.00 km teren
04:02 h
24.97 km/h:
Maks. pr.:44.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:410 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's
Przełęcz Targanicka (Beskid)
Sobota, 17 marca 2012 · dodano: 17.03.2012 | Komentarze 2
Sezon można uznać za rozpoczęty, góry były, 100km pękło:D Wstępnie planowałem zrobić pętle przez Kęty i Wadowice, jednak warunki były na tyle dobre że pozwoliłem sobie na drobną modyfikacje i podjechałem na Przełęcz Targanicką. Ale od poczatku, wyjechałem około 10:20 pierwszy checkpoint w Oświęcimiu 29,3km/h. Wiatru nie było to się leciało bez przeszkód:) W Kętach już miałem 28,1km/h i prawie zero zmęczenia. Przeszkadało mi jedynie to że się za ciepło ubrałem. W Kętach na nowym rynku szybko zrzuciłem bluze i nogawki i dalej na Andrychów, tam na szybkości zjadłem banana i zdecydowałem się jechać w strone Kocierza. Do końca nie byłem pewien gdzie podjeżdzać, czy iśc na całośc i zdobyć Kocierz czy bezpieczniej przejechać przez Wielką puszcze. Wybrałem to drugie, w górach leży jeszcze troche śniegu co przy tej temperaturze oznacza niezły hardcor w terenie, pozatym nie ma co szaleć na pierwszym poważniejszym wyjeździe w tym roku:) Bardzo dobrze zrobiłem bo ten krótki podjazd wystarczył żebym się ostro spizgał:) Poczatek jechałem na 2:1:2 ale na rondzie koło sklepu gdzie zaczyna się największa stromizna musiałem zrzucić na 1:2-3. Na szczycie piękne widoki na najbliższe szczyty Beskidu Małego. Zrobiłem kilka zdjec i zjechałem do Porąbki. Ten odcinek jak zwykle pokonałem z wielką przyjemnością. W Porąbce zjadłem dwie kromki i powrtót do domu przez Kęty. Zrobiłem drobną modyfikacje bo nie chciało mi się męczyć na głównej drodze i odbiłem w Bielanach na Zasole. Dojechałem w ten sposób do drogi z Wilamowic na Rajsko. Tamtędy już elegancko dojechałem do Libiąża. Na koniec wycieczki oczywiście Bon Ton i piwko na Lipiu:)




Kategoria Góry
Dane wyjazdu:
118.40 km
0.00 km teren
05:47 h
20.47 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1470 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's
Kraków - Zakopane
Niedziela, 6 listopada 2011 · dodano: 06.11.2011 | Komentarze 0
Warunki jak na listopad zapowiadały się znakomicie, jednak jak bardzo szybko się przekonałem 16 stopni w listopadzie to co innego niż 16 stopni w marcu lub kwietniu. Powietrze było dość chłodne i niemal całą trase jechałem w kurtce. Ale od początku:) Wyjechałem około 7:25, trzeba przyznać, że było dość rześko. Tablica przy drodze wskazywała temp 3 stopni. Pizgało troche po uszach ale nie chciało mi się zatrzymywać i ubierać czapki. Na szczęście słońce dość szybko się wznosiło i ogrzewało mnie porannymi promieniami:) Bardzo klimatycznie jechało się przez uśpione wioski wśród porannych mgieł... Jechałem bardzo spokojnie, między innymi dlatego że przy szybszej jeździe mroźny wiatr był nieprzyjemny, ale także nie chciałem się za bardzo upocić. Boczkowe rękawiczki świetnie się spisały, obawiałem się że prawa rękawiczka będzie nie wygodna z powodu złego zszycia, ale podczas jazdy nawet tego nie czułem. W Myślenicach zjadłem sobie ciastko i poprawiłem siodełko, znowu zaczeło mi się przemieszczać w sztycy... Słabo byłem wyposażony i rozglądałem się za sklepem, ale wszystko było zamknięte. Dopiero w Stróży mogłem kupić żarcie. Wczorajsze drożdzówki po 50gr rządzą hehe:) Cały czas towarzyszył mi wiatr w twarz, przez co męczyłem się podwójnie... Ten odcinek drogi znam bardzo dobrze, więc mogłem rozplanować sobie siły. W Tenczynie musiałem zrobić przerwe na zamiane rękawiczek na krótkie i przewietrzenie kurtki. W środku była dość wilgotna, otworzyłem wywietrzniki pod pachami i w droge. Czekał na mnie pierwszy konkretniejszy podjazd tego dnia i pierwsze zapierajace dech widoki:) Dalej był szybki zjazd do Chabówki i męczący podjazd do Rdzawki, miał około 9km i straszni mi się dłużył. Ostre słońce sprawiało, że w kurtce miałem saune natomiast po ściągnięciu dość wiało... Było tam ponad 300m przewyższenia. Wcześniej mało zjadłem, pozatym noga już nie ta co w sierpniu i zaczałem odczuwać zmęczenie. Dobrze, że do Nowego Targu miałem już tylko z górki, w dodatku przedemną rysowały się ostre granie Tatr:) Wcześniej zakładałem fajrant w Nowym Targu ale dobrze się jechało i przeleciałem prosto w kierunku Zako:) Przytachowałem kawałek dalej w Szaflarach, zjadłem co mi tam zostało i ruszyłem dalej. Jak to przy niedzieli były problemy z zaopatrzeniem na trasie. Zacisnąlem zęby i dokręciłem ostatnie 20km które było lekko pod góre. Zajechałem do karczmy w której byliśmy z Ewą i wkońcu nażarłem się jak trzeba:) Chciałem jeszcze kupić browary ale co podjechałem do sklepu to tabliczka że zamknięte;/ Nacieszyłem jescze oczy widoczkami i zacząłem myśleć o powrocie. Pociąg niedawno odjechał więc próbowałem z PKSami. Szwagropol nie chciał mnie zabrać, gamonie bez pokrowca rowera nie wezmą... Na szczęście następny kierowca był już normalny i z nim zabrałem się do Krk. Jak wracałem powietrze było bardzo przejżyste, widoki ostre jak maczeta;) Trzeba przyznać, że teraz jeździ się dużo trudniej, warunki mimo pięknej pogody bywają ciężkie... Szkoda, że moja kurtka nie ma bardziej rowerowego kroju. Oby taka jesień trwała jak najdłużej, kto wie może jeszcze uda się gdzieś wyskoczyć...:)Niestety zrobiłem tylko kilka zdjęć i to lipnych...
Fajrant w Tenczynie:


href="">1326009</a>
Kategoria Góry
Dane wyjazdu:
100.40 km
0.00 km teren
04:34 h
21.99 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:920 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's
Jesienne pagórki - Dobczyce, Myślenice
Czwartek, 6 października 2011 · dodano: 06.10.2011 | Komentarze 0
Wygląda na to że mamy dzisiaj ostatni dzień ładnej pogody... Skończyłem zajęcia o 9:00 i miałem tacho na cały dzień. Postanowiłem przejechać się pooglądać górki i zobaczyć jak się jeździ po południowej stronie jeziora Dobczyckiego. Wyjechałem około godziny 10:20 było dość pochmurnie ale zapowiadano że popołudnie będzie ładne. Standardowo na Wieliczke potem pierwsze podjazdy w drodze na Dobczyce, czułem zmęczenie wczorajszą jazdą dlatego nie deptałem nigdzie. Z Dobczyc jechałem przez wioski aż do Myślenic, początkowa połowa trasy była przeciętna bez widoków, na szczęscie dalej droga leciała blisko jeziora z fajnymi widoczkami. Z Myślenic bardzo szygko się jechało, jak zwykle przez wioski chociaż tym razem zamiast przez Siepraw jechałem przez Olszowice. Do Świątnik był dość fajny podjazd, zresztą cała droga miała sporo podjazdów i zjazdów, wyszło prawie 1000 metrów przewyższeń czyli całkiem nieźle;) W Krakowie jak zwykle Krowoderska, zajrzałem jeszcze do Przemka i do domu:) Kategoria Góry
Dane wyjazdu:
38.50 km
8.00 km teren
02:20 h
16.50 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:700 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's
Złom chellenge - Kudłacze, Chełm czyli BikeTrip team w natarciu:)
Wtorek, 13 września 2011 · dodano: 13.09.2011 | Komentarze 0
Jako że ostanio wykonałem kawał dobrej roboty postanowiłem zrobić sobie dzisiaj wolne i skorzystać z dobrodziejstwa posiadania służbowego auta:D Wyskoczyliśmy razem z Ewą i Leszkiem do Pcimia. Oni wychodzili czarnym szlakiem a ja wjeżdzałem asfaltem na Kudłacze. Wziąłem sobie z wypożyczalni rowerek który wg mojego planu powinien podołać trasce i jazda. Początkowe kilometry były dość lajtowe, nieco dalej przy osuwisku było dość stromo. Zaserwowałem sobie niezły powrót do korzeni, jazda w adidaskach i bawełnianej koszulce w upale:) Kasete też miałem dość twardą, najlżejszy bieg miał 28 zębów. Na szczescie okazało się że forma jeszcze jest i podjazd szedł aż miło. Od pewnej wysokości towarzyszył mi świetny widok na Tatry. Dawno takiej dobrej widoczności nie było, jak wróciłem to nawet z mieszkania było je widać. W schronisku chwile odpocząłem i zjechałem czerwonym. Tam z największą ostrożnością, byłem bez kasku i czułem się nie swojo... Następnie szybki zjazd do Poręby i podjazd w Okolice Uklejnej. Stromy odcinek po płytach na mnie czekał. W międzyczasie jakiś chłopaczek na skuretku tam się zapuścił i pytał się jak na Kudłacze dojechać hehehe:) Troche pomyliłem sobie drogi ale wyszło to na moją korzyść bo wyjechałem prosto na Chełm. Stąmtąd fajny zjazd terenem do Stróży i powrtót do samochodu. Podjechałem kawałek asfaltem i koło przystanku zgarnąłem Ewe z Leszkiem:) Wkońcu Góry, jak mi tego było trzeba...ZDJĘCIA
.
Kategoria Góry