Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mrsandman z miasteczka Libiąż. Mam przejechane 26123.08 kilometrów w tym 3074.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mrsandman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2008

Dystans całkowity:807.25 km (w terenie 112.00 km; 13.87%)
Czas w ruchu:36:24
Średnia prędkość:22.18 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:67.27 km i 3h 02m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
105.60 km 15.00 km teren
04:58 h 21.26 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

[b]Magurka z Mikołajem[/b]Wcześnie

Piątek, 27 czerwca 2008 · dodano: 27.06.2008 | Komentarze 0

Magurka z Mikołajem
Wcześnie rano skoczyłem do Arkitka pożyczyć pompke i aparat żeby troche ładniej było. Potem po Mikołaja. Wyruszyliśmy około 8. Szybko przejechaliśy do Oświęcimia i skręciliśmy na Kęty. Cały czas mocno wiało od przodu. Przyznam zmęczył mnie ten odcinek. Na szczęście szybko go pokonaliśmy i zrobiliśmy resta na rynku w Kętach. Zajechaliśmy na BP kupić po Brackim na szczyt i już wolniejszym tempem dojechaliśmy do Międzybrodzia Bialskiego. Pod Hillem Mikołaj starał się regulować przerzutke bo coś się pieprzyło a ja odpoczywałem na trawniku. Po chwili przyłączył się do nas rowerzysta z Jaworzna i pogaadaliśmy chwile o rowerach. W Międzybrodziu skręciliśmy w prawo i zaczęliśmy podjazd na Przegibek. Przyjemnie się podjeżdzało, asfalt był w dobrym stanie a sam podjazd nie był męczący. Na przełęczy zredukowaliśmy mase plecaków o pare bułek i troche wody :) Wjechaliśmy na niebieski szlak który zaczął się od zjazdu. Było troche błota i kałuż ale omijaliśmy je bez problemu. Szlak był w świetnym stanie, w porównaniu do Leskowca to niebo i ziemia. Rewelacyjnie się tam podjeżdzało. Wkońcu dotarliśmy do rozwidlenia gdzie skręciliśmy w prawo. Tam zaczęło się zmaganie, dużo kamieni, żwiru i oczywiście coraz większe nachylenie. Na szczęście nogi dobrze zapodawały a ręce dobrze prowadziły. Pokonywaliśy w miare trudne odcinki co dawało duża satysfakcje, w dodatku jechałem na łysej oponie która trzyma jak semislick :) Nowiutka Kenda Karma już do mnie jedzie i na nastęną trase powinna być. Wkońcu dojechaliśmy do schroniska na szczycie Magurki. Wypiliśmy po browarze, i weszliśmy do środka na coś ciepłego. Wybór padł na fasolke którą poleciła nam miła pani ze schroniska. Naprawde była smaczna, o wiele lepsza niż żurek z Leskowca sprzed paru dni. Na szczycie zastała nas burza z gradem, dobrze że byliśmy już w schrnisku. Kiedy przestało padać zaczęlisy zjazd asfaltem do Wilkowic. Na drodze zacząl płynąć strumien, na początku starałem się go omijać ale po chwili i tak byłem mokry i brudny. Wkońcu olałem to i jechałem ta strużką z prędkością ponad 50kmh. Woda chlapała we wszystkie strony, zajebista zabawa:) Na jednym zakręcie ostro mnie zarzuciło bo tylna opona straciła przyczepność i ledwo wszedłem z zakręt. Mikołajowi podobnie. W Wilkowicach skręciliśmy do Pietrzykowic. Rozjebaliśmy się nad jeziorem Żywieckim, popływaliśmy wśród gór i pojechaliśmy odwiedzić ciocie Mikołaja. Było tam bardzo miło. Ciocia zaprosiła nas do siebie na noc, będzie świetna baza wypadowa ;) Chętnie zostalibyśmy dłużej ale musieliśmy zbierać się do Bielska na pociąg. Na początku licho nam się jechało ale potem przyspieszyliśmy i szybko znaleźliśmy się w BB. Jako że byliśmy w krainie Brackiego, nie mogliśmy nie pójść do knajpy na lane piwo :) Po doskonałym trunku przyrzedł czas na lokalny specjał czyli bułke z pieczarkami. Doskonała w smaku, świetnie pasowała do browaru :) Wracaliśmy zajebistym piętrowym pociągiem prosto do Libiąża. Trzeba się umawiać na następną wyprawe, bo było genialnie! :)


Widoki z Przegibka

SPD Kartel w akcji :)

To co nazywam zajebistym szlakiem

"Jeszcze dokończe trening zamin mnie złapią"



Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
111.20 km 25.00 km teren
05:10 h 21.52 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

[b]Leskowiec z Mikołajem i Szymonem[/b]<br

Wtorek, 24 czerwca 2008 · dodano: 24.06.2008 | Komentarze 0

Leskowiec z Mikołajem i Szymonem
Umówiliśmy się na 9:30 na rozdrożu, ale Arkitek polecił czekać :) Więc posiedzieliśmy u Mikołaja i wyjechaliśmy spod Bon Tonu o 10:30. Mikołaj prowadził główną drogą do Zatora. Od Babic zaczęła się jazda, w pewnym momencie puściliśmy się za ciężarówką, Mikołaj depnął koło 60kmh na prostej a my za nim grubo ponad 50. Jechałem za Arkitkiem i nie chciałem go wyprzedzać dlatego Mikołaj nam troche odskoczył :) Po chwili zrobiliśmy to samo za autobusem. Do Zatora dojechaliśmy ze średnią 31kmh. Na rynku Szymon skoczył do rowerowego po śrubke do hampla bo stara się obrobiła a Mikołaj zaszedł do sklepu po picie. W sumie długo nam tam zeszło a mieliśmy czas tylko do 17. Do Wadowic ja prowadziłem. Droga jeszcze fajniejsza bo pokazały się góry :) Starałem się utrzymywać wysokie tempo i w Wadowicach mielismy średnią ponad 30kmh. Na rynku postanowiliśy jechać niebieskim szlakiem przez Łysą górę. To był świetny wybór ponieważ nie musieliśmy jechać główną drogą na Suchą, pozatym zrobiliśmy jeden fajny podjazd więcej. Początkowo jechaliśmy asfaltem który szybko doprowadził nas do szutrowej drogi na Łysą góre. Momentami szlak był dość wymagający ale dawaliśy rade. Na szczycie był krzyż i kilka ławeczek na których odpoczęliśmy. Kusiło nas żeby łynkąć Redsy które ze sobę wieźliśmy ale wstrzymaliśy się z tym az wyjedziemy na Leskowiec. Po odpoczynku szybki zjazd i chwile później byliśmy w Ponikwi. Tam zatrzymaliśmy sięw sklepie i wzieliśmy sobie po Gingersie ;) Oczywiście Mikołaj otwierał butelka o butelke, czyli tak jak to się robi u nas w górach :) Kapsel poleciał na kilka metrów w góre, uderzył w mur i gdzieś spadł... Browar odrazu zaczyna pienić a Mikołaj do mnie "Pij Men!" ;))
Ostatniego otwierał jak w Sarnim Żniwie o stół... Uderzył tak mocno że butelka spadła i wypieniła na ziemie, na szczęście mało się uroniło. Dobrze że przy okazji stół się nie rozjebał :) Czas szybko minął jak to przy browarku i w droge na Leskowiec. Na początku było luźno ale było widać że troche popadało. Szlak był wyżeźbiony przez wode, na środku było naniesione sporo dziadostwa i musieliśy jechać bokiem. Im wyżej wyjeżdzaliśmy tym było trudniej. Często było tak że rower jechał tam gdzie nie chciałem, bo boki szlaku były strome i znosiło mnie do środka. Ale targaliśmy przed siebie. W pewnym momencie szlak stał się dobry (nie wyżłobiony) i od razu lepiej się jechało, gdyby cały był w takim stanie to po prostu bajka :) niestety chwile później był stromy kawałek, Mikołaj zatrzymał się przedemną, zniosło mnie na prawo i się obaliłem. Rower się obrócił i stanął na siodełku i kierownicy a ja byłem ujebany ziemią. Ale nic to, jedziemy dalej :) W końcu wyjechaliśmy z lasu, w prawo na niebieskim szliku było ostre odbicie do góry w które pojechałem. Po jakimś czasie zobaczyłem że Szymon tędy nie wjeżdza a Mikołaj jedzie prosto. Więc nawracam i jade z nimi na około. Po chwili wjechaliśy na polanke gdzie zrobilisy pare zdjęć i podziwialiśmy widoki. Stamtąd do schroniska dzieliły nas minuty, dlatego 5 min później już siedzieliśmy na ławeczce i otwieraliśmy Redsy :) Obok nas siedziało dwóch rowerzystów na Krossach A4 i w ubraniach Krossa, którzy robili grań z Kocierza na Leskowiec. Chcieliśmy się umyć ale były tam tylko "suche toalety", co ciekawe kible były zamykane na zasuwke od zewnątrz... hehe:) Naszczęście pani kierowniczka pozwoliła nam umyć się w kuchni. Zjedliśmy co przywieźliśmy z domu i naszła nas ochota na coś ciepłego, niestety w schroniskiu był tylko zurek za 9zł z jakąś lichą kiełbaską... Musieliśmy się tym zadowolić. Ekipa krossa wyjechała i po chwili wrócił jeden z nich mówiąc że jego kolega miał wypadek i skręcił noge. Troche się zdenerwowałem bo mieliśmy jechać tym samym czarnym szlakiem do Rzyk. Wezwali pomoc i mam nadzieje że wszystko skończyło się dobrze. Zostaliśmy sami na placu przed schroniskiem dlatego Arkitek wyłożył się na stole a my na ławkach :) Jakieś nie stabilne były i do dupy sie na nich leżało. Posprzątaliśmy po sobie i ruszyliśmy w droge powrotną. Zjazd czarnym szlakiem był trudny, stromo, duże korzenie i kamienie... Ale po drodze i tak zdążyłem lunąć nie schodząc z rowera:) Jak zwykle na końcu zjazdu obręcze nagrzane że aż parzą. W drodze do Andrychowa złapałem gume, dobrze że Szymon wziął pompke i szybko się z tym wyrobiłem. W Andrychowie skręciliśmy na Kęty i wracaliśmy przez Oświęcim. Już spokojnym tempem bo mieliśmy troche w nogach. W Libiążu oczywiśćie do Bon Tonu po Żywca i wycieczke można uznać za skończoną :) Było świetnie, w sumie to jeden z lepszych moich wypadów.

Wadowice, Rynek

W drodze na Łysą Górę

Szczyt i zjazd z Łysej góry

Mały odpoczynek w Ponikwi

Niebieski szlak na Leskowiec

Widok z polanki pod schroniskiem

Przed i po zjeździe czarnym szlakiem do Rzyk
Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
29.90 km 4.00 km teren
01:24 h 21.36 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Mieliśmy jechać nad Sołe ale

Poniedziałek, 23 czerwca 2008 · dodano: 23.06.2008 | Komentarze 0

Mieliśmy jechać nad Sołe ale zanosiło się na burze dlatego pojeździliśmy po okolicy i skoczyli na browar.

+ wieczorem na browar


Dane wyjazdu:
50.40 km 10.00 km teren
02:12 h 22.91 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Przed południem pojechaliśmy

Sobota, 21 czerwca 2008 · dodano: 21.06.2008 | Komentarze 0

Przed południem pojechaliśmy z Mikołajem nad Sołe. Woda była świetna, szkoda tylko że nie mogliśmy cali wejść. Oczywiście na koniec wycieczki było Brackie przywiezione z poprzedniego wypadu :) Wiało dzisiaj od przodu, w dodatku posiedzieliśmy wczoraj do późna ale Mikołaj i tak szybko poprowadził także objechaliśmy :)

+ po południu z Dominikiem po górkach


Dane wyjazdu:
109.30 km 1.00 km teren
04:18 h 25.42 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

[b]Kocierz[/b]Trasa: Libiąż-Babice-Zator-Andrychów-Kocierz-Wielka

Czwartek, 19 czerwca 2008 · dodano: 19.06.2008 | Komentarze 0

Kocierz
Trasa: Libiąż-Babice-Zator-Andrychów-Kocierz-Wielka Puszcza-Porąbka-Kęty-Oświęcim-Libiąż

Miałem jechać z Szymonem ale nie dał rady dlatego wyjechałem sam około 15:30. Na początku źle mi się jechało, postanowiłem że dojade do Zatora i tam zdecyduje co dalej. Na rynku w Zatorze pomyślałem o widoku na Bskidy jaki jest na drodze do Andrychowa i po którkim postoju ruszyłem w dalszą droge. Lubię tą droge, na początku mija się stawy i pola aby wkońcu zobaczyć góry. Ten odcinek jechało mi się znacznie lepiej i w Andrychowie byłem ze średnią koło 27kmh. Wpadłem do sklepiku po wode, i pojechałem dalej. Przed samym podjazdem zatrzymałem się na przystanku żeby troche odpocząć i napełnić bidon. Podjazd nie był trudny ale i tak się troche zmęczyłem. Na początku jechałem 2:4-3 potem stopniowo zmniejszałem i skończyłem na 2:1. W karczmie wypiłem herbate, pogadałem z kelnerką i innymi bikerami i zebrałem się w droge powrotną. Nie byłem pewnien co do drogi z przełęczy kocierskiej do wielkiej puszczy dlatego zjechałem z przełęczy i skręciłem w Targanicach na Porąbke. Pierwszy raz jechałem tym odcinkiem a było już dość późno dlatego dlatego lekko zwątpiłem gdy zobaczyłem przed sobą podjazd. Na szczęście nie był długi ale za to dość stromy. Za nim był oczywiście zjazd na którym bez pedałowania jechałem ponad 60. Moja max prędkość wyniosła 65kmh ale nie wiem czy tam czy na kocierzu. Mało brakło a rozjechałbym kure, wyskoczyła zza zakrętu na środek drogi i ledwo ją wyminąłem. Do Porąbki było cały czas z górki i świetnie się jechało. Spodobała mi się ta droga, cały czas prowadziła dolinką, obok płynął strumyk i świetnie było góry widać. Wyjechałem w Porąbce koło kościoła, tam gdzie niedawno siedzieliśmy z Arkitkiem. W Kętach na BP kupiłem po Brackim, siadłem na chwile na rynku bo fajne laski chodziły i zebrałem się w droge powrotną przez Oświęcim:) Do domu wróciłem około 21 czyli tak jak sobie to rozkminiłem.
Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
90.60 km 10.00 km teren
03:55 h 23.13 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

[b]Hrobacza Łąka z Dominikiem[/b]Padł pomysł

Poniedziałek, 16 czerwca 2008 · dodano: 16.06.2008 | Komentarze 0

Hrobacza Łąka z Dominikiem
Padł pomysł żeby jechać po szkole gdzieś dalej. Zdecydowaliśmy się jechać na Hrobaczą. Wyjechaliśmy o 13:40, szybko dojechaliśmy do Kęt, tam chwila odpoczynku na rynku i w droge. Chciałem kupic Brackie na BP w Kętach ale wstrzymałem się z tym bo miałem mało kasy a przed nami jeszcze kawał drogi. Zaraz za Porąbką czekała nas 4 kilometrowa wspinaczka. Chwile po tym jak dojechaliśmy na szczyt zaczęło padać. Szybki powrót do schroniska i czekamy na słońce. Koło krzyża pogadaliśmy z kolegą z Targanic, który zrobił i przysłał nam te zdjęcia. Po około 40 min wyjechaliśmy na czerwony szlak w kierunku przełączy u Panienki, do tej pory szlak był dość łatwy. Jak zjechaliśmy na żółty w kierunku Kóz zaczęły się kłopoty. Duże śliskie kamienie, dosyć długi i stromy zjazd a ja nie obniżyłem siodełka. Na środku zjazdu udało mi się zatrzymać, obniżyłem siodło i jechałem dalej. Raz wywaliłem się przy prawie zerowej prędkości na szlaku a drugi raz wypiąłem się w nie tą strone co trzeba, ale to niebyło nic groźnego. W Kozach chodziły niezłe laski ale musieliśmy jechać dalej. Przy sklepie podeszło do nas paru chłopaków i powiedzieli że fajne bany hopy robiliśmy nad torami :) W Wilamowicach szukaliśmy sklepu z Brackim ale nigdzie nie możnabyło go dostać... Więc szybki powtót do domu przez Oświęcim na mecz Polski.

Widok na jezioro Międzybrodzkie

Krzyż na szczycie Hrobaczej łąki


Widok na Bielsko i zalew Goczałkowicki
Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
25.00 km 2.00 km teren
01:15 h 20.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Awaria mojego bika... Suma przejazdu

Wtorek, 10 czerwca 2008 · dodano: 10.06.2008 | Komentarze 0

Awaria mojego bika... Suma przejazdu z dwóch ostatnich dni
- Majgnamem do Mikołaja i babci.
- Authorem do domu po meczu i do Szymona po szkole.
Po meczu nie chciało nam się wracać z buta więc pożyczyliśmy trekingowego Authora z bagażnikiem na max 25kg :) M był bardziej trzeźwy więc prowadził a ja załadowałem się na bagażnik przekraczając jego limit o 40kg ;) Świetnie się jechało, nocny wietrzyk, puste drogi... :)
- Kellysem do Arkitka podmienić przednie koło, na browar i z Dominikiem na Grodzisko


Dane wyjazdu:
77.20 km 15.00 km teren
04:02 h 19.14 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

[b]Hrobacza łąka z Szymonem[/b]Szymon

Sobota, 7 czerwca 2008 · dodano: 08.06.2008 | Komentarze 1

Hrobacza łąka z Szymonem
Szymon zadzwonił w sobote przed południem z pytaniem czy gdzieś jedziemy, akurat wyjeżdzałem wtedy na egzamin do Katowic (FCE - Listening) więc umówiliśmy się że 15:30 jedziemy do Żywca i wracamy pociągiem. Po powrocie z Katowic zjadłem szybko obiad, spakowałem się i zajechałem na rozdroże gdzie umówiłem się z Arkitkiem. Po chwili wyjechaliśmy, do Bobrku cały czas 40kmh potem nie schodziliśmy poniżej 30kmh :) W Oświęcimiu Arkitek zaczął prowadzić, ruszył ostro pod wiatr i ledwo się za nim trzymałem :) Po wyjeździe na Kęty, wyprzedziłem go i prowadziłem. w Kętach byliśmy w 57min ze średnia 30kmh. Jeszcze nigdy tak szybko nie jechałem na tej trasie. Zatrzymaliśmy się na BP, posiedzieliśmy chwile i w droge. Teraz już troche luźniej bo czeka nas ostry podjazd. W Porąbce koło kościoła zrobiliśmy pare zdjęc i napełnilismy bidony. Chwile później zachciało mi się laći zatrzymalismy się przy jakiejś budzie, która okazała się kiblem. Nie zauważyłem tego i poszedłem lunąć za nią hehe:) Pod podjazdem pogadaliśmy chwile z innym bikerem i zaczelismy podjazd. Początek jechałem na 2:2-1, ale potem zmniejszyłem na 1:1-3 i tak jechałem do końca. Na początku był dobry asfalt, po wjeździe do wioski za nami pokazał się świetny widok na jezioro żywieckie i Żar. Targamy dalej tym asfaltem i co chwile patrzymy za siebie :) Po 2 km wjechaliśmy do lasu, gdzie asfalt zmienił się z dziurawą droge. Im wyżej tym więcej trudnej żwirowej drogi przy dużym nachyleniu. Po jakimś czase zacząłem czuć ogień w nogach ale jechałem dalej, to jest najlepsze w podjazdach, pokonywanie własnych słabości... Na szyczycie wypiliśmy sobie brwar, pooglądaliśmy widoki i zjechaliśmy do schroniska rozkminić drogę na Kozy i Bielsko. Koleś powiedział że koło krzyża mamy skręcić w prawo i później w lewo z przełęczy u Panienki, no to jedziemy... Po kilkuset metrach zaczał się stromy zjazd po kamieniach, mało brakło a wywaliłbym się tam, ale dałem rade przejechać. Po jakimś czasie dojechaliśmy do zabudowań, tam nam powiedziano że dojedziemy tędy do Porąbki, czyli tam gdzie zaczęliśmy podjazd. Jechaliśmy dość stromą żwirową drogą poprzecinaną rynienkami, aż wkońcu dojechaliśmy do Porąbki. Oczywiście obręcze gorące, klocki na nogach i bidonie jakto po ostrym zjeździe. Postanowiliśmy jechać na pociąg do Pietrzykowic. Szybko śmigneliśmy koło jeziora miedzybrodzkiego i żywieckiego, w pewnym miejscu mielisy 55kmh pod górke :) Na stacji w Pietrzykowicach okazało się że remontują tory i pociągi nie jeżdzą... Więc jedziemy do Łodygowic do koleżanki Arkitka, posiedzieliśmy tam, opowiedzieliśmy o naszych przygodach i zostaliśy zaproszeni na grila :)) W międzyczasie zaczęło kropić, więc Kasia zawiozła nas samochodem do Bielska na stacje. Kupiliśmy sobie tam Brackie i na krawężniku zaraz przed wejściem na stacje poszły nam dętki (złapaliśmy snejki). Mówimy, chuj z tym, w pociągu się napijemy i zrobimy :) Kupiliśy bilety i sprint na 2 peron gdzie jak nam baba powiedziała odjeżdza pociąg na Oświęcim. Zajebiście wyglądało jak Szymon ciągnął rower za sobą i opona się włóczyła :) W pociągu okazało się że jedzie na Katowice... Zaczęliśmy łatać dętki i zajechaliśmy na stacje w CZechowicach gdzie mogliśmy się przesiąść na Oświecim, ale nie było konduktora i nie miał kto zatrzymać pociągu, mieliśmy z 30 sek na wyjście. Na stacji Szymon daje mi rower, koło rozłożone i - Sandman wysiadej :) Jakbym wysiadł to bym był nieźle urzadzony... W drodze do Katowic zrobilisy z dętkami i dopiliśmy browce. W Katowicach byliśmy koło 23 a pociąg do Trzebini był o 1:20 i co tu robić :) Idziemy do Mcdonalda coś zeżryć, jak mnie brzuch potem bolał... a przez pare następnych dni miałem ostrą gastrofaze. No to jedziemy do sklepu po następne browary, nie łatwo znaleźć w Katowicach czynny sklep o tej porze ale dostaliśy cynk od kwaiciarki że tam gdzieś jest oaza :) Po drodze znowu złapałem kapcia, jeszcze zaczęło padać, więc szybki powrót na stacje i czekanie na pociąg. Na dworcu próbowaliśy lepić dętke plastrami bo nam się klej skończył ale nic to nie dąło. Spotkaliśmy tam studentki, jedna ukrainka mówiła żebyśmy się wbili do nich ale o 2 musielibyśmy iść bo jej chłopak wraca hehe :) Potem gadaliśy ze starszym panem który jechał na zawody triathlonowe albo rowerowe w Malborku, opowiadał jak miał wypadek na kolarce itp, ogólnie ciekawa postać. o 1:20 załadowaliśmy się w pociąg, znaleźliśmy miejsce między przedziałami, Arkitek wbił się z rowerem we wnęke wielkości 1mx1m a ja w przejściu i sobie lekko kimamy :) Między wagonami zrobiła się kałuża bo padało, koło mnie z grzejnika lała się woda... zabawnie było :) Z Trzebini odwiózł nas brat Szymona i do domu wróciłem o 3 w nocy :)

Pierwszy rest na BP za Kętami

SPD Kartel :)

Początek podjazdu na Hrobaczą

Część asfaltowa ze świetnym widokiem

Na szczycie
Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
45.20 km 5.00 km teren
02:22 h 19.10 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Wycieczka klasowa
Trasa:

Piątek, 6 czerwca 2008 · dodano: 06.06.2008 | Komentarze 0

Wycieczka klasowa
Trasa: Libiąż-Żarki-Mętków-Babice-Płaza-Pogorzyce-Zagórze-Libiąż

Klasa pozytywnie mnie zaskoczyła. Wszyscy dali rade i mieliśmy bardzo dobre tempo na dość wymagającej trasie. Rysiu nieźle zaczął, zostawiając plecak pod szkołą :) Ciekawe kiedy by rozkminił że go zapomniał. W Mętkowie przyspieszyliśmy żeby kupić w sklepie browary na dalszą drogę. W końcu dojechaliśmy pod podjazd na Lipowiec. Wszyscy zaczęli prowadzić asfaltem a my skręcilismy w lewo na najtrudniejszy podjazd koło kościoła. Zacząłem na luzie razem z Mikołajem pusciliśmy wcześniej Dominika, ale przy zakręcie podkręciłem nieco tempo i wyprzedziłem ich. Przy wjeździe na terenową część zauważyłem że Mikołaj zniknął. Zaczekałem na Dominika i powiedziałem że zjeżdzamy zobaczyć co jest grane. Okazało się że pękł mu łańcuch, na szczęscie była zapasowa spinka i mozna było jechać dalej. Znowu ich zostawiłem i restowałem przy skręcie na zamek. Po drodze M znów coś się stało z łańcuchem i chwile czekałem. Asfalt jechałem na 2:1-3 a teren 1:2-3. Na ruinach zrobiliśmy kiełbaski, wypiliśmy po piwku, zakuliśmy D w dyby i nalaliśmy kordą z okazji 18 urodzin... podczas powrotu p Słowik pomyliła drogi i wracała z Dominikiem gółwną drogą a Mikołajowi poszła piasta co przekreśliło późniejszy wyjzd nad Sołe. Wymyśliłem i poprowadziłem powrót przez Płaze, Pogorzyce i Zagórze. Wszystkim podobał się asfaltowy zjazd na Zagórze, ostro tam pocinaliśmy. Ogólnie wycieczka bardzo udana, oby udało się wybrać na 2 dni do Zatora na następną.


Dane wyjazdu:
30.00 km 7.00 km teren
01:20 h 22.50 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Po liderze pojechałem

Czwartek, 5 czerwca 2008 · dodano: 05.06.2008 | Komentarze 0

Po liderze pojechałem do Dominika zrobić mu z SPD. Kupił taki sam zestaw jak ja, tylko Spece ma czarne z tego roku i pedałka czarne. Jechaliśmy przez bodzowy, RSP, Lipie i Górki nad kopalnią, tam podjechałem dwa razy.

Jutro klasowa wycieczka rowerowa a po niej prawdopodobnie z Mikołajem pojade na Wadowice i nad sołe do Oświęcimia.