Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mrsandman z miasteczka Libiąż. Mam przejechane 26792.08 kilometrów w tym 3111.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mrsandman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:579.80 km (w terenie 59.00 km; 10.18%)
Czas w ruchu:26:15
Średnia prędkość:22.09 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:57.98 km i 2h 37m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
102.70 km 1.00 km teren
04:04 h 25.25 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Do Pawła, Wadowice, Andrychów

Piątek, 29 kwietnia 2011 · dodano: 29.04.2011 | Komentarze 0

No i pisanie na marne, jak sraką do kibla, prąd wybiło i nie ma...

Korba kręci się już luźniej, Paweł podłubał coś przy niej i widać że podziałało, chociaż na początku nie było różnicy... Jechało sie jak zawsze bardzo przyjemnie, mimo że było dość wietrznie. Średnia bardzo zadowalająca. Nowa opcja powrótu z Andrychowa przetestowana, droga momentami w fatalnym stanie ale jedzie się szybciej niż przez Zator. Dobrze, że przełożyłem atak na Beskid Śląski bo widać było że ni południu deszczowo. Pozatym gdzie bym jeździł w wakacje jak wszysko w kwietniu byłoby objechane heh:) Coś mnie prawe kolano pobolewa po wycieczce, trzeba będzie glukozamine zapodać w najbliższym czasie.



href="">939213</a>


Dane wyjazdu:
31.90 km 11.00 km teren
01:29 h 21.51 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Zagórze i Pogorzyce z Dominikiem

Czwartek, 28 kwietnia 2011 · dodano: 28.04.2011 | Komentarze 0

Po skończonej robocie koło domu umówiłem się z Dominikiem na jakąś okolice. Zaczęliśmy od Lipia, potem górki nad kopalnią podjazdem niedaleko basenu. Troche się tam pokręciliśmy i zjechaliśmy OS Bogdan. Wbiliśmy się na Zagórze i podejchaliśmy asfaltem na szczyt, tam odbiliśmy w lewo i terenem dojechaliśmy do asfaltu. Na koniec szybki zjazd przez górki w Pogorzycach do Wygiełzowa i na pełnej kurwie główną drogą do Libiąża. W Żarkach zamieniliśmy się rowerami i jeszcze raz zdobyliśmy górki. Bardzo przyjemnie jeździ się na Accencie, fajnie się zbiera w terenie. Zajechaliśmy jeszcze do parku pogadać przy browarsie i kiedy zrobiło się chłodniej odjechaliśmy z miejscówki:)


Dane wyjazdu:
42.10 km 3.00 km teren
01:44 h 24.29 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Do Ukochanej, górki i bronx:)

Wtorek, 26 kwietnia 2011 · dodano: 26.04.2011 | Komentarze 1

Przy koszeniu pięknie świeciło słońce, zachęcało do przejażdzki po okolicy:) Pomyślałem że podjade na chwile do Ukochanej. Dość nietypowo jechałem przez Gromiec i Dwory. W okolicy wysipiska zaczęło mocno wiać od przodu, na szczęscie ten odcinek nie był zbyt długi. NIestety pogoda troche sie pogorszyła i zrobiło się chłodno, także musiałem wracać dość szybko... Na powrót ubrałem bluze i ruszyłem główną drogą w strone Lib. Podjechałem sobie jeszcze na górki, pośmigałem w terenie, kupiłem browarcza na wieczór i zajechałem do domu:)


Dane wyjazdu:
107.80 km 12.00 km teren
05:39 h 19.08 km/h:
Maks. pr.:67.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Żar, Jaworzyna, Magurka

Sobota, 23 kwietnia 2011 · dodano: 23.04.2011 | Komentarze 0

Postanowiłem wykorzystać ostatni dzień z ładną pogodą i zrobić jakąś grubą trase:) Mikołaj i Dominik nie mogli jechać więc wybrałem się sam. Rano czekało mnie jeszcze koszenie, na szczęście kosiarka nie odpalała po zimie i mogłem z czystym sumieniem ruszać w droge:) Początek trasy tak jak ostatnio. Do Oświęcimia średnia lekko ponad 28 km/h po drodze coś mi licznik powariował bo nagle zaczął wskazywać 7 - 8 km/h... podmuchałem po nim i przeszło:) Wiał lekki wiatr od przodu ale leciało się bardzo dobrze. Do Kęt utrzymałem 28km/h, zdziwiłem się troche że po wypadku tak dobrze się będzie dymało:) Ramiona troszke czułem na początku ale się przyzwyczaiłem po jakimś czasie. Zatrzymałem się na BP, tam zjadłem kanapke i jakieś słodkości. Następnie skręciłem w lewo na Porąbke i pomyliłem droge... Zorientowałem się po jakimś kilometrze. Trzeba było odbić w prawo zaraz za skrętem a ja pojechałem prosto... W Porąbce przejechałem przez zamknięty mostek i jechałem sobie prawą stroną jeziora. Kiedy dojechałem do tego łuku z którego pojawia się piękny widok na jezioro i Żar poczułem już po co tu przyjechałem:) Na spokojnie dojechałem sobie do Międzybrodzia i zatrzymałem się na odpoczynek tam gdzie zawsze czyli przy sklepiku przed podjazdem. Prawde mówiąc nie wiedziałem jeszcze gdzie dokładnie pojade. Poprzedniego wieczora planowałem obczić nowy zielony szlak na Przełęcz Isepnicką i Niebieski do Tresnej. Drugą opcją był zjazd i zdobycie Magurki. Pomyślałem że objade obie opcje i wróce sobie pociągiem:D Zacząłem podjazd na Żar, nie planowałem jechać jakoś ostro, na spokojnie wjechać i pomyśleć co dalej. Jednak nogi tak pięknie zapodawały, podjazd wchodził jak miód;) Tam gdzie jest anomalia depnąłem i rozpędziłem się na podjeździe do 35km/h:) Robiłem uphill jak zawsze 2:2-1. Pod koniec zobaczyłem, że jakiś szosowiec za mną jedzie, jechałem dalej swoje, nie dogonił mnie;) Na szczycie porobiłem fotki, zjadłem coś na szybko i zdecydowałem się jechać w teren. Podczas podjazdu widziałem znaki zielonego szlaku przy krzacorach i bałem się że będzie słabo przejezdny. Ale i tak bym koło niego przejeźdzał gdybym się zdecydował na zjazd asfaltem więc postanowiłem zobaczyć co i jak. Okazało się że szlak jest szeroką ścieżką, prawie płaską. W paru miejscach były jakieś kałuże i kamienie ale ogólnie lajtóweczka:) Po chwili byłem już na Isepnickiej i zacząłem podjazd czerwonym szlakiem. W terenie też nieźle mi szło, obniżenie ciśnienia w oponach zwiększyło przyczepność. W pewnym momencie czerwony odbijał w lewo dość stromo a prosto wiodła szeroka ścieżka. Na początku wjechałem na tą stromizne i po około 200 metrach przypomniałem sobie że jechałem kiedyś tamtą drogą obok, wtedy kiedy się troche pogubiłem i wyjechałem na niebieskim. A właśnie tam się dzisiaj wybierałem:) Wróciłem się kawałek i jechałem prosto. Po kilkuset metrach droge zagrodziło mi obalone drzewo... Było po lewej stronie troche miejsca, pomyślałem że się zmieszcze i przejade. Nie udało się... Powtórzyła się histroria z Pilska, jednak z gorszym zakończeniem. Gałąź wbiła mi się do plecaka i go rozpruła. Wkurwiłem się, ale pomyślałem, że mama sobie z tym poradzi i zszyje jak trzeba:) Nieco dalej zobaczyłem ostry podjazd, z dala wyglądał jak ściana. Zacząłem żałować że wybrałem tą ścieżke... Targałem dość mocno ale w pewnym momencie straciłem równowage na kamieniach i musiałem podprowadzić z 15 metrów. Jak już się dało to wsiadłem i pokonałem reszte podjazdu. Dalej był lekki zjazd i wkońcu zobaczyłem znaki niebieskiego szlaku. Niebieski prowadzi granią, prawie cały czas płasko i przyjemnie. Dopiero na Jaworzyne jest kawałek w miare mocnego podjazdu. Własnie tam na rozstaju nie byłem pewien jak jechać. Znak na drzewie miał zdrapany grot strzałki który wskazywał w lewo na płaską ścieżke. Na początku tam pojechałem zobaczyć czy dalej będą jakieś znaki. Nie było... odlałem się i wróciłem do podjazdu. Znaki pojawiły się dopiero kiedy zrobiło się płasko. Po drodze był ciekawy widok na Żar i reszte beskidu. Na szczycie w sumie nic specjalnego, nawet się nie zatrzymywałem. Zaczął się zjazd, odrazu duża stromizna, łapy zaczynają boleć a obrecze parzyć:) W jednym miejscu nazbierało się tyle liści że kiedy jechałem sięgały powyżej piast:) Wprawdzie ten zjazd to niebyła Śmierć w wenecji jak ostatnio z Jawornicy jednak ostro się na nim sponiewierałem:) Wkońcu wyjechałem na jakąś polanke, patrze na drzewa a tam żółty szlak... Nic to, wyjade kawałek dalej niż chciałem. Słabe oznakowanie tam jest. W sumie do samego końca było stromo. Po drodze minąłem jakąś terenówke i jechałem sobie dalej szukając optymalnej ścieżki przejazdu. Zdaje mi się, że okoliczni bikerzy zrobili sobie tam ścieżke do downhillu:) Kilka zakrętów było fajnie wyprofilowanych:) Wkońcu wyjechałem na asfalt. Powoli sobie dojechałem do Zarzecza i na przystanku zrobiłem przerwe na jedzenie. Właśnie wtedy dopadł mnie kryzyz. Poprzednie kilometry wypompowały mnie z sił. Zjechałem sobie do głównej drogi i po paru kilometrach skręciłem do Łodygowic. Tam sklepy pozamykane a wody i żarcia już nie mam... W końcu udało się znaleźć czynny sklep, było tam kilka pijanych dziadków, wesoło przynajmniej było:) Kupiłem herbatniki ciastka i wode. Niestety nie mieli bułek, a miałem ochote na bułe z kiełbachą, jak wtedy co na Zakopane jechałem:) Słodkości już nie pomagały, musiałem zeżreć coś ciepłego... Pomyślałem że w schronisku coś zjem. Spytałem się miejscowych jak dojechać do podjazdu na Magurke, znalazłem od razu. Przed podjazdem zrobiłem sobie 20 min odpoczynku. Miałem jeszcze troche czasu do pociągu także się nie spieszyłem, tymbardziej że stacja w Wilkowicach jest bardzo blisko. W moim stanie podjazd był masakryczny. Nawet nie próbowałem walczyć, odrazu na jedynke i powoli do góry. Na szczęście asfalt był tam bardzo dobry i były odcinki z mniejszym nachyleniem. Gdyby było jak na Hrobaczej to bym chyba zszedł... Jeśli chodzi o asfalt to drode na Hrobaczą chyba nic nie dorównuje w tej okolicy. Na szczycie oczywiście ogromna radość że wkońcu schronisko. Zamówiłem jajecznice za 5zł i zeżarłem ze smakiem:) Siły wróciły natychmiast:D W między czasie zadzwoniłem do ukochanej spytać o której mam pociąg z Wilkowic. Okazało się że jedzie dopiero z Bielska... Szybko zrobiłem zdjecia uzupełniłem bidon i rura na BB:) Na zjeździe bez kręcenia leciałem 67km/h, a można było więcej:) Droga do góry trwała wieki, zjazd pare minut...;) Z Wilkowic też było z górki, szybko dojechałem do głównej drogi i na bielsko już noga zapodawała około 30km/h:) W odali było widać czarny dym nad centrum. Bałem się że dworzec się pali... Okazało się że to jakiś magazyn naprzeciwko stacji się palił. Wszędzie pełno gapiów, nie było się jak odlać... Budy z bułkami z pieczarkami były zamnkęte więc zadowoliłem się Brackim. Piwko wchodziło jak złoto! Poezja:) Po chwili zjawił się pociąg i wróciłem sobie do Libiąża:) Skoczyłem do Bona po browca, przejechałem po mieście i zajechałem do domu. Piękna trasa wyszła:D





href="">924960</a>
Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
72.90 km 10.00 km teren
03:30 h 20.83 km/h:
Maks. pr.:55.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Kocierz, Potrójna, Jawornica, wypadek...;/

Czwartek, 21 kwietnia 2011 · dodano: 21.04.2011 | Komentarze 0

W końcu wolny czas i pogoda pozwoliły na zachaczenie o Beskid Mały:) Wyjechałem przed 11 na Oświęcim. Na pierwszym rondzie byłem ze średnią ponad 29km/h Szybko przeleciałem przez miasto i byłem już w drodze na Kęty. Dość szybko mi ta traska zleciała, niestety siodełko dawało o sobie znać... Pozstanowiłem na postoju pokombinować z ustawieniem pozycji. W Kętach średnia wynosiła już około 28km/h, bardzo dobrze jak na początek sezonu:) Rynek nadal rozkopany, planowałem się tam zatrzymać na krótkie tacho jednak pociągłem dlalej aż do Andrychowa. Tam na ławeczce odpocząłem, zjadłem 2 bułki i pobawiłem się ustawieniami pozycji. Mostek poszedł o jedną najmniejszą podkładke do góry a siodełko troszke do tyłu. kiedy odkręcałem mostek jedna podkładka mi wypadła. Już myślałem że ją zgubiłem kiedy podeszła starsza kobieta i mi pokazała gdzie spadła:) Bardzo miło z jej strony. Przed podjazdem na Kocierz kupiłem sobie w sklepiku ciastka i wode, kobieta nie chciała uwierzyć że istnieje niebieskie prince polo hehe:) Zdecydowałem się podjeżdzać asfaltem, zielony szlak i szutrówke zostawie na inny raz. Może być tam teraz dość mokro. Podjazd szedł sprawnie łańcuch nie schodził z 2 oczywiście:) W 3/4 podjazdu wziął mnie jakiś szosowiec z Kęt, nawet sie nie przywitał... Dojechałem sobie spokojnie do Karczmy, w bramie przywitałem się z jakimiś bikerami i podjechałem na ławeczke. Po chwili też przyszli przed karczme i sobie bardzo miło posiedzieliśmy:) Także pozdro dla bikerów z Goczałkowic. Pogadaliśmy o rowerach, górach, życiu itp:) Chcieli mnie częstować pierogami i chlebem ze smalcem jednak najadłem się bułek i ciastek. Niechciałem mieszać i dostać gastro na szlaku. Pożegnałem się z nimi i zjechałem kawałek do czerwonego szlaku. Zaczął się festiwal kamieni:) Targałem równo od początku. Do Kiczory było w miare luźno, potem kawałek zjazdu i płaskiego, leciałem tam 30km/h Dalej już było pare ostrych podjazdów z luźnymi kamieniami. W dwóch miejscach trzeba było się zatrzymać ale całość przetargałem dość ładnie. Już myślałem że nie dam rady, każdy metr w góre było czuć w nogach... Satysfakcja była ogromna na końcu:) Na Potrójnej rozpływałem się nad widokami, dawno w tak pięknym miejscu nie byłem. To zdecydowanie jedno w moich ulubionych miejsc w Beskidzie Małym:D Wspaniale było widać Beskid Żywiecki i Śląski, szkoda że Taterek nie było dzisiaj widać. Babia i Pilsko jeszcze w śniegu. Zresztą Malinowska i Skrzyczne z tego co widziałem na MMSie od Mikołaja też zasypane:) Traske piękną zrobił tak wogóle:) Porobiłem zdjęcia i wbiłem się na żółty szlak przez Jawornice. Aż do krzyża głównie było płasko z paroma zjazdami po drodze. Od Jawornicy do Targanic to był zjazd... że ja pierdole:) Masakryczne nachylenie, sporo kamieni i wypłukane rynny na środku... W kilku miejscach musiałem sprowadzić, za bardzo pochyloną pozycje mam na takie hardcorowe odcinki. Heble też ledwo dawały rade. Kiedy wyjechałem z lasu już było luźniej, przede wszystkim nawierzchnia znacznie lepsza, nachylenie nadal grube:) Wyjechałem koło kościoła w Targanicach i zjechałem do Andrychowa. Po drodze wzięły mnie jakieś chłopaczki z zaskoczenia, jeden na szosie cisnął przodem a za nim jeden na jakimś góralu a drugi na makro:) Wykorzystałem osłone od wiatru i jechałem z nimi tak koło 35km/h. Po jakimś czasie osłabli tylko ten na szosie nieźle pruł. Wyprzedziłem ich i siadełm mu na kole. Na rondzie rozdzieliliśmy się i ruszyłem do centrum a dalej na Zator. Bardzo miło mi się jechało, noga dobrze zapodawała, cały czas koło 30km/h Jednak do czasu... W Wieprzu stało się coś co nie powinno się wydarzyć...
Jade sobie główną drogą i nagle przede mnie wyjeżdzją babska jakąś starą astrą. Pizda nie popatrzyła w lusterka ani na droge i próbowała nawracać... Napierdalam po hamplach ile sił ale już nie było możliwośći się zatrzymać. Przejechałem kilka metrów na przednim kole i uderzyłem w bok samochodu. Baba miała otwarte okno także jedna ręka wpadła mi do środka a głową uderzyłem w karoserie. Okulary sie rozbiły i rozcięły mi łuk brwiowy, a ręke mocno obtarłem i potłukłem. Jeszcze na nogach mam pare śladów ale to w sumie nic takiego. Wydarłem się na te tępe cipy, pokurwowałem troche i zobaczyłem dopiero po chwili że krew mi się leje z łuku brwiowego. Zadzwoniłem po policje i karetke mimo ich sprzeciwów. Przyjechali po 10 minutach, zbadali mnie i polecili jechać do szpitala w Wadowicach zaszyć rane. Przyjechała też policja, zbadała nas alkomatem i bez większych rozważań ustaliła że wina jest całkowicie po stronie tych bab. W międzyczasie zadzwoniłem po rodziców żeby mnie odebrali z Wadowic. W szpitalu musiałem troche poczekać aż mi zrobią jak trzeba. Przyjechali rodzice, skoczyliśmy do Wieprza po rower i kapuste za uszkodzone okulary i kask. Dostałem 270zł z czego jestem dość zadowolony:) Rowerek w pełni sprawny także mimo wszystko skończyło się dość dobrze.





href="">920201</a>
Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
25.30 km 1.00 km teren
01:02 h 24.48 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

okolica

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · dodano: 17.04.2011 | Komentarze 0

Powłóczyłem się po okolicy. Średnia pogoda dzisiaj była, dlatego nie pchałem się w lepsze tereny


Dane wyjazdu:
45.80 km 9.00 km teren
02:12 h 20.82 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Terroryzowanie okolic Kwaczały

Sobota, 16 kwietnia 2011 · dodano: 16.04.2011 | Komentarze 0

Jak dobrze jest znów móc się zmęczyć:) Zabieg wymusił na mnie niemal 2 tygodnie opierdzielania się... W między czasie złożyłem nowe koło na tył także rowerek zrobiony malinowo:) Szwy ściągnąłem w czwartek, zagojone jest jak trzeba więc wypadało zaliczyć dzisiaj jakieś górki. Główną atrakcją był podjazd na Kamionke z Kwaczały. Zjazd mi się kiedyś spodobał, pomyślałem popróbóje się po przerwie:) Poczatek tradycyjnie górki nad kopalnią, tym razem terenem od strony basenu, potem górki w Zagórzu asfaltem koło kościoła. Na szczycie skręciłem w prawo i przejechałem kawałek terenem. Potem Pogorzyce i brutalny zjazd niebieskim do Wygiełzowa. W oponach miałem nabite koło 4 bary więc trzęsło ostro. Nowe kółko hulało jak radyjko w Espero, miejscami leciałem po kamieniach prawie 30km/h. Z Wygiełzowa poleciałem asfaltem na Kwaczałe i tam zacząłem podjazd. Początek płasko, później było kilka mocniejszych odcinków. Ogólnie w miare lajtowo, cały czas 2:2-1. Później szczytem w strone Płazy. Tam zaszło słońce i zrobiło się chłodniej. Zrezygnowałem z powrotu przez Cabanów, odbiłem na Pogorzyce i wróciłem tą samą drogą co przyjechałem. Na górki podjechałem przez OS Bogdan, Jakiś dziadek z psami zagadał po drodze:) Zjechałem do sklepiku po Żubra, łyknałem w parku, zgadałem się z Mikołajem na wieczór i wróciłem przez Lipie do domu.
Przed wyjzadem musiałem regulować hample, nieco lepiej to teraz działa. Wydaje mi się że nowa piasa kręci się z większymi oporami niż poprzednia... dziwne troche. Ogólnie lepiej się jeździ, koło lżejsze o 200 gram zapewnia lepsze przyspieszenie:)


Dane wyjazdu:
78.00 km 4.00 km teren
03:17 h 23.76 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Big wheels keep on turning

Niedziela, 3 kwietnia 2011 · dodano: 03.04.2011 | Komentarze 0

Po mszy pomyślałem żeby skoczyć gdzieś dalej, wybór padł na Wadowice:) Do Zatora jechałem spokojnie, czułem w nogach zmęczenie poprzednimi jazdami. Dojechałem na miejsce ze srednią koło 24km/h. Na rynku przytachowałem na chwile coby zjeść pare ciastek. W domu zjadełem małe śniadanie i troche brakowało paliwa pod koniec wycieczki. W Wadowicach zadzwoniłem do Hansa coby się na jakieś piwko zgadać. Niestety nie mógł nic łynkąć bo był autem ale posiedzieliśmy bardzo przyjemnie na rynku. Drogi w centrum rozkopane, ciekawe czy się wyrobią na beatyfikacje. Zeszło nam tam koło 40 min, trzeba było się wkońcu zbierać. Droga powrotna do Zatora zleciała błyskawicznie. Po drodze musiałem się zatrzymać lunąć i przy ruszaniu zraniłem się w łydke o korbe... Nowy sprzęt ochrzczony:) Za Zatora jechałem przez wioski, byłem zaskoczony że jeszcze mam pare żeby sprawnie jechać. Do Gromca wyszła średnia ponad 24km/h. W Libiążu już opadłem z sił i powoli podjechałem do sklepu po browarcza. Na Grodzisku wypiłem co miałem i zjechałem do domu:)


Dane wyjazdu:
31.60 km 5.00 km teren
01:30 h 21.07 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Kontrolnie, regeneracyjnie:)

Sobota, 2 kwietnia 2011 · dodano: 02.04.2011 | Komentarze 0

Bardzo przyjemnie po najbliższej okolicy, pięknie się dymało;) Rano skoczyłem do Pawła, niestety okazało się że koło jeszcze nie gotowe, obręcz nie dotarła;/ Szkoda, że nie dał znać wcześniej i nie zadzwonił... Jak wróciłem to założyłem nową detke maxxisa na tył, co się umęczyłem żeby napompować ten chłam. Musze reduktor nabyć w przyszły weekend. Kupiłem w końcu łatki i zapasową spinke. U Pilara jak zwykle nie wiedzą o co chodzi... Ale mają zestaw z większą ilością łatek także to przechyliło szale;) Jakaś dziwna ta spinka, wydaje mi się zbyt szeroka i luźna, zreszą jak na zapasową może być. Podrożały nieco, są teraz po 5zł kiedyś były po 3. Od wczoraj mnie gastrofaza męczy, chyba po tych kiełbachach z Lewiatana co je grilowaliśmy na akademixach... Szkoda że dzisiaj taka niepewna pogoda była, przychmurzone większość dnia... Uwielbiam jak jest słonecznie, wtedy to się jeździ, tak jak trzeba...;)


Dane wyjazdu:
41.70 km 3.00 km teren
01:48 h 23.17 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Okolica

Piątek, 1 kwietnia 2011 · dodano: 01.04.2011 | Komentarze 0

Najpierw szutrem na górki nad kopalnią, potem zjechałem koło źródełka i jazda na podjazd koło kościoła w Zagórzu. W Pogorzycach już było słychać burze... Liczyłem że mnie ominie jednak tak się nie stało;/ W Płazie zaczeło dość mocno padać, musiałem schronić się na przystanku. Kiedy przestało ruszyłem dalej jednak dogoniłem deszcz i znowu musiałem przytachować w Wygiełzowie na przystanku. Wróciłem główną drogą. W Libiążu odbiłem na Gromiec, przejechałem przez stawy i skoczyłem do parku na browca. Po wczorajszym oddaniu krwi i grilowo browarowym wieczorze czułem lekki brak sił. W końcu udało się przetestować nowy napęd, jeździ się bajkowo, po drodze jeszcze przechyliłem siodełko do przodu i nareszcie jest wygodnie:) Oby pogoda sprzyjała przez reszte weekendu:)