Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mrsandman z miasteczka Libiąż. Mam przejechane 26123.08 kilometrów w tym 3074.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mrsandman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Dane wyjazdu:
72.90 km 10.00 km teren
03:30 h 20.83 km/h:
Maks. pr.:55.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Kocierz, Potrójna, Jawornica, wypadek...;/

Czwartek, 21 kwietnia 2011 · dodano: 21.04.2011 | Komentarze 0

W końcu wolny czas i pogoda pozwoliły na zachaczenie o Beskid Mały:) Wyjechałem przed 11 na Oświęcim. Na pierwszym rondzie byłem ze średnią ponad 29km/h Szybko przeleciałem przez miasto i byłem już w drodze na Kęty. Dość szybko mi ta traska zleciała, niestety siodełko dawało o sobie znać... Pozstanowiłem na postoju pokombinować z ustawieniem pozycji. W Kętach średnia wynosiła już około 28km/h, bardzo dobrze jak na początek sezonu:) Rynek nadal rozkopany, planowałem się tam zatrzymać na krótkie tacho jednak pociągłem dlalej aż do Andrychowa. Tam na ławeczce odpocząłem, zjadłem 2 bułki i pobawiłem się ustawieniami pozycji. Mostek poszedł o jedną najmniejszą podkładke do góry a siodełko troszke do tyłu. kiedy odkręcałem mostek jedna podkładka mi wypadła. Już myślałem że ją zgubiłem kiedy podeszła starsza kobieta i mi pokazała gdzie spadła:) Bardzo miło z jej strony. Przed podjazdem na Kocierz kupiłem sobie w sklepiku ciastka i wode, kobieta nie chciała uwierzyć że istnieje niebieskie prince polo hehe:) Zdecydowałem się podjeżdzać asfaltem, zielony szlak i szutrówke zostawie na inny raz. Może być tam teraz dość mokro. Podjazd szedł sprawnie łańcuch nie schodził z 2 oczywiście:) W 3/4 podjazdu wziął mnie jakiś szosowiec z Kęt, nawet sie nie przywitał... Dojechałem sobie spokojnie do Karczmy, w bramie przywitałem się z jakimiś bikerami i podjechałem na ławeczke. Po chwili też przyszli przed karczme i sobie bardzo miło posiedzieliśmy:) Także pozdro dla bikerów z Goczałkowic. Pogadaliśmy o rowerach, górach, życiu itp:) Chcieli mnie częstować pierogami i chlebem ze smalcem jednak najadłem się bułek i ciastek. Niechciałem mieszać i dostać gastro na szlaku. Pożegnałem się z nimi i zjechałem kawałek do czerwonego szlaku. Zaczął się festiwal kamieni:) Targałem równo od początku. Do Kiczory było w miare luźno, potem kawałek zjazdu i płaskiego, leciałem tam 30km/h Dalej już było pare ostrych podjazdów z luźnymi kamieniami. W dwóch miejscach trzeba było się zatrzymać ale całość przetargałem dość ładnie. Już myślałem że nie dam rady, każdy metr w góre było czuć w nogach... Satysfakcja była ogromna na końcu:) Na Potrójnej rozpływałem się nad widokami, dawno w tak pięknym miejscu nie byłem. To zdecydowanie jedno w moich ulubionych miejsc w Beskidzie Małym:D Wspaniale było widać Beskid Żywiecki i Śląski, szkoda że Taterek nie było dzisiaj widać. Babia i Pilsko jeszcze w śniegu. Zresztą Malinowska i Skrzyczne z tego co widziałem na MMSie od Mikołaja też zasypane:) Traske piękną zrobił tak wogóle:) Porobiłem zdjęcia i wbiłem się na żółty szlak przez Jawornice. Aż do krzyża głównie było płasko z paroma zjazdami po drodze. Od Jawornicy do Targanic to był zjazd... że ja pierdole:) Masakryczne nachylenie, sporo kamieni i wypłukane rynny na środku... W kilku miejscach musiałem sprowadzić, za bardzo pochyloną pozycje mam na takie hardcorowe odcinki. Heble też ledwo dawały rade. Kiedy wyjechałem z lasu już było luźniej, przede wszystkim nawierzchnia znacznie lepsza, nachylenie nadal grube:) Wyjechałem koło kościoła w Targanicach i zjechałem do Andrychowa. Po drodze wzięły mnie jakieś chłopaczki z zaskoczenia, jeden na szosie cisnął przodem a za nim jeden na jakimś góralu a drugi na makro:) Wykorzystałem osłone od wiatru i jechałem z nimi tak koło 35km/h. Po jakimś czasie osłabli tylko ten na szosie nieźle pruł. Wyprzedziłem ich i siadełm mu na kole. Na rondzie rozdzieliliśmy się i ruszyłem do centrum a dalej na Zator. Bardzo miło mi się jechało, noga dobrze zapodawała, cały czas koło 30km/h Jednak do czasu... W Wieprzu stało się coś co nie powinno się wydarzyć...
Jade sobie główną drogą i nagle przede mnie wyjeżdzją babska jakąś starą astrą. Pizda nie popatrzyła w lusterka ani na droge i próbowała nawracać... Napierdalam po hamplach ile sił ale już nie było możliwośći się zatrzymać. Przejechałem kilka metrów na przednim kole i uderzyłem w bok samochodu. Baba miała otwarte okno także jedna ręka wpadła mi do środka a głową uderzyłem w karoserie. Okulary sie rozbiły i rozcięły mi łuk brwiowy, a ręke mocno obtarłem i potłukłem. Jeszcze na nogach mam pare śladów ale to w sumie nic takiego. Wydarłem się na te tępe cipy, pokurwowałem troche i zobaczyłem dopiero po chwili że krew mi się leje z łuku brwiowego. Zadzwoniłem po policje i karetke mimo ich sprzeciwów. Przyjechali po 10 minutach, zbadali mnie i polecili jechać do szpitala w Wadowicach zaszyć rane. Przyjechała też policja, zbadała nas alkomatem i bez większych rozważań ustaliła że wina jest całkowicie po stronie tych bab. W międzyczasie zadzwoniłem po rodziców żeby mnie odebrali z Wadowic. W szpitalu musiałem troche poczekać aż mi zrobią jak trzeba. Przyjechali rodzice, skoczyliśmy do Wieprza po rower i kapuste za uszkodzone okulary i kask. Dostałem 270zł z czego jestem dość zadowolony:) Rowerek w pełni sprawny także mimo wszystko skończyło się dość dobrze.





href="">920201</a>
Kategoria Góry



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa erzed
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]