Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mrsandman z miasteczka Libiąż. Mam przejechane 26123.08 kilometrów w tym 3074.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mrsandman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:12097.30 km (w terenie 1645.00 km; 13.60%)
Czas w ruchu:632:54
Średnia prędkość:19.11 km/h
Maksymalna prędkość:83.70 km/h
Suma podjazdów:116560 m
Liczba aktywności:109
Średnio na aktywność:110.98 km i 5h 48m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
39.30 km 10.00 km teren
03:34 h 11.02 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Beskid mały z Dominikiem

Niedziela, 31 maja 2015 · dodano: 04.06.2015 | Komentarze 0

Wykorzystalismy z Dominikiem ostatni dzien słuzbowego auta i skoczylismy transporterem do Porąbki. Na poczatek Hrobacza, na podjeżdzie ciagle blokował mi sie naped, chyba ze 20 razy mi wciagło przerzutke, kilka razy nawet musiałem sie zatrzymac. Wkurwienie siegało zenitu. Starałem sie regulowac na manetce po drodze i poxniej juz sie wszystko ułozyło, jednak niesmak pozostal. Boczek jeżdzi na przekosie i mi łancuch powyciagał, jeszcze raz to zobacze to go dojade. Druga sprawa to zapchane pancerze, przez ostatni miesiac byl remont dachu i pełno kurzu spadło na rower, wiec jego stan pozostawia wiele do zyczenia. A chwyty, niech je biesy jebią... do połowy urwane, smaru nie ma, łancuch pordzewiały... Musze pilnie podjechac do Pawła reanimowac sprzet. Jak juz narzekam to kolejna sprawa, po sobocie troche sie przeziebiłem i zaczelo mnie kaszlec, rower to jeszcze pogorszyl, obym sie nie zalatwil jak rok temu bo sie wkurwie. No ale warto było, dobre widoki, swietne towarzystwo i jazda bez napinki. Podczas podjazdu na Magurke rower juz dawał rade, na koniec Żar asfaltem i powrót do domu.




Ciekawsza od samej jazdy była dieta, przytrzymałem low-carb przez cały weekend. O dziwo bardzo dobrze sie na niej czulem, prawdopodobnie osiagi byly gorsze niz na weglach ale nie mam za bardzo porownania bo nie jezdze ostatnio. No i wiadomo, w tygodniu ciezkie pizganie, szczególnie w piatek wiec bylem na sporym zmeczeniu. Wpadło za duzo białka ale nie mialem czasu wczesniej wszystkiego policzyc i przygotowac, węgli mogłoby byc jeszce mniej ale bylem głodny i doładowałem kapusty i warzyw. Tłuszcze tylko zajebiste źródła, musze obczaic jakis kalkulator który bedzie pokazywał poszczególne proporcje tłuszczów. Do tego załadowałem sporo witaminy C aby zminimalizowac szkodliwosc takiej długiej jazdy i powalczyc z tym przeziebieniem co mnie bierze.

Dzisiejsze zarcie, skonczylem na sporym deficycie (oceniam ze na zero musiałbym zjesc co najmniej 4000kcal) co w połaczeniu z wypłukanym glikogenem i spadkiem wody dało nastepnego dnia wage 67,5kg



Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
20.00 km 0.00 km teren
01:00 h 20.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Weekend w Pieninach

Sobota, 16 maja 2015 · dodano: 19.05.2015 | Komentarze 0

Kolejna perełka na bloga, opis juz dotarł: 

"Weekend w Pieninach
Kolejny najlepszy weekend, było jak w święta. Albo lepiej. Znów odwiedziła mnie Monika, tym razem przyjechała swoim Baleno, więc zdecydowaliśmy się pojechać w Pieniny. W piątek zostaliśmy w domu, bo nie chciało nam się iść do muzeów, ale za to upiekliśmy pyszne Brownie wg przepisu z poprzedniego postu. W sobotę wstaliśmy wcześnie bez budzika i od razu poszliśmy biegać. Po pięciu kilometrach truchtania po parku, zebraliśmy się wreszcie i ruszyliśmy na południe. Tym razem to ja prowadziłem ten najlepszy pod słońcem samochód, bo Monika nie umie jeździć po Krakowie. Za to jest świetnym pilotem.
Do Szczawnicy dotarliśmy w dwie godziny i od razu wypożyczyliśmy rowery. Pogoda dopisała i Przekrój Dunajca wyglądał jeszcze piękniej. Monika była oczarowana. Podobało jej się bardziej, niż w kinie na Avengersach. No, może porównywalnie heh. Jak dojechaliśmy do Czerwonego Klasztoru, poszliśmy pomoczyć nogi w Dunajcu i poopalać się na kamienistej wyspie. Było obłędnie. Przez cały czas było z nami endomondo, które się trochę zacinało, może czas pomyśleć o innej podobnej aplikacji.
Po wyczerpującej trasie, pojechaliśmy do Jaworek, skąd trasą ‘tylko dla kumatych’ doszliśmy do Durbaszki. Auto zostawiliśmy u właścicieli sklepu, przechytrzyliśmy tym samym parkingowego. W schronisku była jakaś wycieczka szkolna z Krakowa, wśród uczestników był Jędrek, który prześladował małe dziewczynki, w tym Sowę, której trochę się baliśmy. Po całym dniu byliśmy tak spizgani, że zapomnieliśmy o podziwianiu gwiazd i poszliśmy spać.
Rano poszedłem pobiegać, było strasznie przyjemnie. Po drodze musiałem się trochę przedzierać przez stado owiec, ale dałem sobie radę. Nawet trekkingowe salomony się spisały, całkiem wygodnie się w nich biegało. Dzień zapowiadał się pochmurny, ale po południu się wypogodziło i zeszliśmy wąwozem Homole w dół do samochodu. Dziewięć lat już tamtędy nie chodziłem, ale krajobraz nadal robi wrażenie. Monika mówi, że przypomina trochę Słowacki Raj, tylko jest trochę skromniej.
Odebraliśmy samochód od pani sklepowej i chcieliśmy iść do kościoła, ale niestety ostatnia msza odbyła się o godzinie 9. O dziwo, kościół był zamknięty na cztery spusty i mogliśmy jedynie zajrzeć do środka przez kraty. W środku było całkiem ładnie, ikony zrobiły na mnie duże wrażenie, mógłbym chodzić do tego kościoła, ze względu na walory estetyczne heh.
Do kościoła wejść się nie udało, ale za to pojechaliśmy jeszcze do Szczawnicy i znaleźliśmy świetne miejsce na obiad. Z zewnątrz wyglądało peerelowsko i raczej odpychająco, ale samo jedzenie było pyszne i jakie tanie! W lokalu obowiązywała samoobsługa, jedzenie było na wagę, a obok talerzy napis przestrzegał ‘Mierzcie siły na zamiary.’ Nie wyszło nam to najlepiej, ale przynajmniej nie wyszliśmy stamtąd głodni.
Tak bardzo nie chciało się wracać do domu, że odwiozłem Monikę aż do Brzeska. Stamtąd też odebrałem służbowe auto i wróciłem do Krakowa, a Monika pojechała do domu. Dojechała w godzinę piętnaście, w końcu ma taki szybki samochód. Znów po fantastycznym weekendzie trzeba było się przestawić na tydzień ciężkiej pracy, co nie było łatwe. Dobrze, że weekend jest co tydzień heh."

Zdjecia:




























Kategoria Wypoczynek, Góry


Dane wyjazdu:
11.00 km 0.00 km teren
00:45 h 14.67 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:300 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Góra Żar z Marią

Poniedziałek, 6 kwietnia 2015 · dodano: 06.04.2015 | Komentarze 0

Jednak udało sie wyskoczyc w góry na rower. Pogoda nie byla do konca pewna, w Libiazu dosc slonecznie ale u Marii w Nowej wsi juz pruszylo sniegiem. W Międzybrodziu zima na calego co zreszta widac na zdjeciach. Bylo swietnie, podjazd bardzo sprawnie poszedl, tylko podczas zjazdu troche pizgalo po dloniach i twarzy. Najlepsze swieta ever


Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
52.00 km 0.00 km teren
03:26 h 15.15 km/h:
Maks. pr.:45.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Żywiecki z Dominikiem

Sobota, 11 października 2014 · dodano: 12.10.2014 | Komentarze 0

Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
71.50 km 35.00 km teren
06:01 h 11.88 km/h:
Maks. pr.:63.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2060 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Beskid Śląski

Piątek, 29 sierpnia 2014 · dodano: 30.08.2014 | Komentarze 0










Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
169.00 km 4.00 km teren
08:15 h 20.48 km/h:
Maks. pr.:66.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1770 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Kalatówki z Mikołajem

Sobota, 2 sierpnia 2014 · dodano: 03.08.2014 | Komentarze 0

Jedna z nafajniejszych wycieczek rowerowych! Świetna  wyczerpująca trasa, wspaniałe widoki, upalny dzien. Czy mozna chcec czegos wiecej? Można... Na kalatówkach chlapneliśmy sobie po Ciechanie, a w Kuźnicach wbilismy sie do lodowatego potoku. Błyskawicznie nas to ożeźwiło, woda była tak zimna ze ludzie robli nam zjdjęcia;) Jednak nie mogłem wytrzymac tam dłuzej niz minutę lub dwie, poprostu stopy zaczynały wtedy marznąc. Pod koniec zamoczyłem sie cały i przez chwile z tego zimna nie mogłem złapac oddechu, taki szok. A najlepsze było wejscie pod wodospad, co zreszta zostało uwiecznione na zdjeciach:) Jakby tego było mało po powrocie do domu wbilismy sie do baseniku u Mikołaja na ogórdki i przypalilismy sobie fajeczke, popijając ją fortkunką:) Po takim dniu cały tydzień chodziłem uśmiechnięty, oby wiecej takich akcji;)

Materiał dowodowy poniżej: 
Mozolny podjazd przez Sidzine na przełęcz Zubrzycką. Potem ciężka jazda pod wiatr do Czarnego Dunajca. Tam wkońcu mielismy dobre widoki na Tatry, oraz bardzo przyjemna ścieżka przez wioski do Zębu gdzie przejechalismy koło Gubałówki do Zakopanego.



















Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
65.60 km 29.00 km teren
05:33 h 11.82 km/h:
Maks. pr.:60.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1800 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Na Żywieckim rejonie

Niedziela, 13 lipca 2014 · dodano: 13.07.2014 | Komentarze 0










Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
87.50 km 0.00 km teren
03:41 h 23.76 km/h:
Maks. pr.:66.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Kocierz i browar z Mikołajem i Arkitkiem

Sobota, 21 czerwca 2014 · dodano: 06.07.2014 | Komentarze 0





Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
90.00 km 0.00 km teren
03:52 h 23.28 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

góra żar i browar

Niedziela, 8 czerwca 2014 · dodano: 19.06.2014 | Komentarze 0

Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
107.80 km 14.00 km teren
05:15 h 20.53 km/h:
Maks. pr.:47.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:770 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Leskowiec

Sobota, 24 maja 2014 · dodano: 25.05.2014 | Komentarze 0

Myślałem nad konkretniejszą trasą, jednak prognozy nie były zbyt optymistyczne wiec zdecydowałem się na standardową trasę na Leksowiec. Wyjechałem po 10 i odrazu pod domem złapałem gume, pierwszą z trzech dzisiaj. Podjazd na Leskowiec był w kiepskim stanie po ostatnich ulewach, trzeba było troche podprowadzic na początku. Przy schronisku i na szczycie pełno ludzi, wycieczki szkolne itp. Ze szczytu dobrze było widac że zbliza sie konkretna ulewa. Zjeżdzałem żółtym do czartaka, dość długi i przyjemny zjazd chociaz nieco monotony. Kawałek za schroniskiem złapałem snejka, później sie wywaliłem i obtarłem ręke a na sam koniec przed samym asfaltem przebiłem dętke na kolcu. Trzy gumy jednego dnia, tego jeszcze nie było, wyjątkowo pechowy zjazd. Dobrze żę miałem dętki w zapasie i w miare szybko sie uwijąłem bo burza była blisko. Wracałem przez Wadowice i przez cała drogę mocno wiało w twarz. Dopiero gdy dojechałem na stawy w  libiążu zacząło lekko kropic. Jednak zauważyłem że na ulicach jest pełno wody, naniesionego piachu, ogródek koło domu i garaż zalane... Gdybym tych dętęk nie przebił i przyjechał wcześniej pewnie by mnie nieźle zlało;)
Kategoria Góry