Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mrsandman z miasteczka Libiąż. Mam przejechane 26123.08 kilometrów w tym 3074.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mrsandman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2008

Dystans całkowity:593.90 km (w terenie 130.00 km; 21.89%)
Czas w ruchu:31:45
Średnia prędkość:18.67 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:53.99 km i 3h 10m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
1.00 km 1.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Velické pleso 1670 m n.p.m.

Piątek, 29 sierpnia 2008 · dodano: 04.09.2008 | Komentarze 0

Velické pleso 1670 m n.p.m.
Niestety rowery nie dotarły i wybraliśmy się turystycznie... Troche szkoda bo trasa była rewelacyjna. Zresztą, najważniejsza była sama obecność w górach i czas spędzony z przyjaciółmi :)



Dane wyjazdu:
24.90 km 20.00 km teren
02:21 h 10.60 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Pilsko 1557 m n.p.m.!

Piątek, 22 sierpnia 2008 · dodano: 22.08.2008 | Komentarze 0

Pilsko 1557 m n.p.m.!
Masakryczny podjazd nartostradą, obłędny downhill single trackiem na Słowacji, tego jeszcze nie było ! :D

Zeby zmieścić rower do bagażnika musiałem ściagnąć koła, wyciągnąć amortyzator, kiere i siodełko :)

Niestety rodzice wzięli aparat, naszczęście jest pare zdjęć z nartostrady i Hali Miziowej.
Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
34.80 km 4.00 km teren
01:41 h 20.67 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Najpierw pojechaliśmy z Szymonem

Środa, 20 sierpnia 2008 · dodano: 21.08.2008 | Komentarze 0

Najpierw pojechaliśmy z Szymonem na lipie. Spotkaliśmy tam starszego bikera, opowiedzieliśmy mu kilka rowerowych przygód, dopiliśmy browary i zajechaliśy do parku. Łykneliśmy po reedsie i kiedy zbieraliśmy się do domu spotkaliśmy koleżanki Arkitka. Postalismy tam chwile, wkońcu trzebabyło wracać, na łąkach zgubiłem szybke od światła. Szukaliśmy z pomocą pana który mieszka w pobliżu ale nie mogliśmy znaleźć...
+browarek wieczorem



Dane wyjazdu:
104.00 km 25.00 km teren
06:02 h 17.24 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Szynkdzielnia 1026 m n.p.m.; Klimczok 1117 m n.p.m.; Błatnia 917 m n.p.m

Wtorek, 19 sierpnia 2008 · dodano: 19.08.2008 | Komentarze 0

Szynkdzielnia 1026 m n.p.m.; Klimczok 1117 m n.p.m.; Błatnia 917 m n.p.m

Szyndzielnia


Klimczok

Grań

Błatnia
Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
43.47 km 15.00 km teren
02:11 h 19.91 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

okolica... są zdjęcia :)

Poniedziałek, 18 sierpnia 2008 · dodano: 18.08.2008 | Komentarze 0

okolica... są zdjęcia :)



Dane wyjazdu:
33.50 km 8.00 km teren
01:37 h 20.72 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Po koszeniu i siedzeniu

Sobota, 9 sierpnia 2008 · dodano: 09.08.2008 | Komentarze 0

Po koszeniu i siedzeniu nad Sołą zajechałem do Mikołaja na kebaby, potem z Mikołajem Szymonem i Magdą na Lipie i do domu.
+okolica


Dane wyjazdu:
200.33 km 30.00 km teren
10:33 h 18.99 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Jałowiec 1111m n.p.m.

Czwartek, 7 sierpnia 2008 · dodano: 07.08.2008 | Komentarze 1

Jałowiec 1111m n.p.m.
Wczesny ranek. Nad horyzontem leniwie wznosi się wschodzące odcieniami czerwieni słońce. W pół uśpiony wykonuję kilka automatycznych procesów.... mycie, jedzenie, pakowanie sprzętu... Zamykam drzwi... Nad łąkami unosi się poranna mgiełka a chłodny wiatr sprawia że oznaki snu znikają. Równo o 6 wyjechałem. Szybko znalazłem się w Zatorze, potem rynek w Wadowicach i halt ;) Zjadłem to co sobie przygotowałem będąc sam w domu. Świetnie się zorganizowałem, kolacja, browarki, śniadanie, jedzenie na trase, picie, wszystko to co najlepsze. Na starej mapie zaznaczyłem przebieg szlaków na Jałowiec. Prawde mówiąc niegdy nie jechałem za Wadowice (właściwie za skręt na Ponikiew:) Bardzo dobrze bo nie nudzą mnie znane trasy :) Nawet jak się pogubie to dam sobie rade... Odpowiednie nastawienie musi być. Droga na Suchą była trudniejsza niż dotychczas. Było kilka podjazdów a ruch znacznie się zwiększył. Dzięki widokom bardzo przyjemnie pokonywało się kolejne kilometry. W Suchej stuknęło 60km, przyszła pora na odpoczynek. Było już ciepło więc zamiast bluzy włożyłem koszulke rowerową, zjadłem 2 śniadanie na rynku i kupiłem wode na dorge. w Suchej zaczęła się prawdziwa jazda. Z rynku pojechałem na Podksięże, zaczęły się lać strumienie potu :) Podjazd miał większe nachylenie na kilometrze niż Hrobacza, tylko był krótszy, miał z 2,5 km. Niespodzewiałem się tego. Wg mapy miałem jechać czerwonym szlakiem. Dlatego pojechałem prosto za szlakiem a nie w lewo zielonym szlakiem rowerowym. Kilkaset metrów dalej wjechałem w las i trawersowałem jakąś górke. Zauważyłem że znaki szlaku są zamalowane. Nie wracałem się, gdzieś przecież wyjade... Scieżka zrobiła się stroma a dalej zarośnięta. Musiałem znaleźć droge w dół. Trafiłem na ostry zjazd po kamieniach, kawałek musiałem sprowadzić, raz się wywaliłem ale zjechałem. Minąłem potok i wjechałem na asfalt. Pogodałem z miejscowym który pracuje niedaleko Libiąża, okazało się że jestem z powrotem w Suchej na czarnym szlaku :) Zdecydowałem że pojade do Stryszawy i z tamtąd żółtym i niebieskim na Jałowiec. Od głównej drogi było tam 7km cały czas lekko pod górke, wybierający odcinek. W sklepie kupiłem Żywca na szczyt i wode na trase :) Znak mówił że szlak już wkrótce. Ale nigdzie go nie widziałem, dojechałem do końca asfaltu i nic. Była tylko jakaś ścieżka oznaczona żółtą kropką, więc wjechałem na nią. Kilkaset metrów podjazdu dalej zobaczyłem że robi się zbyt ostra, wąska, kamienista a środkiem spływa woda. Popytałem ludzi jak się dostać na szczyt i każdy mówił co innego... Wybrałem droge asfaltem i zielonym szlakiem. Dojechałem do kościoła i jakiegoś ośrodka rekolekcyjnego a tam zagrodzone i nie ma przejazdu dalej... Trzeba zjechać... Myślałem że nie uda się wyprawa, wtedy przypomniałem sobie o drodze ze Stryszawy na Zawoje. Rzut okiem na mape i jade na przeł Przysłop :) 5km podjazd, podobny do przeł kocierskiej, może nawet troche trudniejszy. Czułem duże zmęczenie podczas tej wspinaczki. Na końcu zobaczyłem tą ławkę... Skąd ja ją znam? Przypomniałem sobie że Mikołaj jechał tędy na Zpane i ma na niej zdjęcie. Teraz ja na niej siedze i pije browar:D Wspaniała miejscówka, widoki, klimacik... Miałem już około 100km w nogach w tym sporo podjazdów, słońce ostro grzało a przede mną droga na szczyt. Pojawiły się pierwsze wątpliwości, czy dam rade itp... Skoro już przejechałem tyle, musialem zdobyć tą górę. Jechałem trawersem Kiczory, nie było sensu na nią wjeżdzać. Z czerwonego szlaku było widać beskid żywiecki, Police, Babią góre, Pilsko. Wiedziałem że dobrze zrobiłem, juz mogłem powiedzieć że to najlepszy szlak jakim jechałem. W pełnym słońcu, ze świetnymi widokami, szeroką szutrową ścieżką. Ten trawers był jednym z najlepszych odcinków. Przeżyłem tam chwile grozy, jechałem polanką około 35kmh, słońce mocno świeciło od przodu i za zakrętem zaczynał się lasek. W lesie było ciemniej i wjeżdzając przez moment nic nie widziałem (oko musiało się przyzwyczaić do różnicy w oświetleniu) Okazało się że było tam błoto, nie wiem jak ale udało mi się wyjśc z tego bez wywrotki :) W ostatniej chwili ominąłem największe błoto a oponki zrobiły reszte i wyprowadziłem rower z pośłizgu:) W Smyrakach pojechałem prosto na Śpikówke i na zielony szlak prowadzący do żółtego. Bywały trudniejsze odcinki ale wszystko w 100% przejezdne, prawdziwa esencja MTB. Na przeł Opaczne zjechałem do schroniska, podobno dawna zbójecka melina. Słyszałem że pra pra babka właściciela była zbójnicą znaną w okolicy jako Kasiana hehe :) Bardzo klimatyczne miejsce. Gospodarz poradził mi zjeżdzać poza szlakiem, drogą odbijającą w prawo przed szczytem. Zjadłem obiad, kupiłem wode i spędziłem troche czasu leżac na ławeczce podziwiając góry :) Wróciłem na żórty szlak, kilka minut później zrobił się tak stromy że musiałem podprowadzać. Zobaczyłem ludzi schodzących z góry, przywitałem się i zaczęła się rozmowa :) Okazało się że przyjechali z Bielan koło Oświęcimia a syn jednej z kobiet ożenił się w Libiązu :) Atmosfera zrobiła się bardzo serdeczna, pogawędziliśmy chwile, Pani spytała czy mam coś do jedzenia i czy nie jestem aby głodny. Powiedziałem że zjadłem w schronisku a w plecaku już nic nie mam... Dostałem jedzenie na droge i propozycje powrotu z nimi do Oświęcimia :D Miałem jeszcze troche do przejechania, dlatego zrezygnowałem z podwózki... Pożegnaliśmy się i ruszyłem dalej bogatszy o szproty w pomidorach (do wyboru miałem jeszcze w oleju), kilka kromek chleba i kolejne wspaniałe wspomnienia :) Droga zaczynała robić się przejezdna, wpiąłem SPD i dalej zółtym przed siebie. Kiedyś przebiegała tamtędy granica, szlak był szeroki i komfortowy. Kilkanaście minut póżniej byłem już na szczytowej polanie. Zdecydowanie najlepsze miejsce na jakim byłem rowerem, beskid mały się nie umywa... Genialny widok od Babiej aż do jeziora Żywieckiego, niestety czas mnie gonił i po 10 min musiałem się zbierać. Wkońcu miałem już koło 110km na liczniku. Wróciłem się kawałek żółtym szlakiem i skręciłem w lewo jak mi radził gospodarz schroniska. Puściłem hamulce i rura, zacząłem dziki zjazd, chwiliami ponad 50kmh leśną ścieżką. Droga była szeroka i prosta, niekeidy trzebabyło uważać na kamnienie i gałęzie. Wjechałem na żółty szlak do Stryszawy, jednak po chwili go zgubiłem i dalej grzałem bliżej nieokreśloną ścieżką :) Kilka razy szarpało kierownicą ale przy tej prędkości to normalne, pod koniec musiałem zwolnić bo jakiś samochód zjeżdzał i nie dało się go wyprzedzić... Okazało się że zjeżdzałem jakąśdrogą przeciw pożarową. Część terenowa dobiegła końca. Ze Stryszawy do Suchej jechałem już na luzie asfaltem. Tam zjadłem smaczną zapiekankę i podjąłem decyzje o powrocie na rowerze. Nie było sensu czekać tyle czasu na pociąg i płacić za przejazd... Pomyślałem że w 3h spokojnie zajade i będę w domu przez zmrokiem. Do Wadowic jechało się znacznie lepiej, bardziej w dół niż w góre :) Do Zatora jak zawsze przyjemnie i do Libiąża dłuższym wariantem przez wioski. Po drodze wstąpiłem do Bon tonu po Żywca a tam spotkałem Weronike, Ize i Dominika :) Wpadłem do Babci na spóżniony obiad, jak zawsze wyjątkowo smaczny i obfity :) Pokreciłem się nocą po okolicy i wróciłem do siebie. Dałem rade tej trasie! Nastawienie odegrało ważną role, musiałem też rozjeździć się przez 2 dni po okolicy... Zresztą... najważniejsze że wszystko się udało. Syta wyprawa...

Kilka moich zdjęć z komórki i...


kilka z internetu...
Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
39.10 km 10.00 km teren
01:57 h 20.05 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

okolica, podobnie jak wczoraj...

Środa, 6 sierpnia 2008 · dodano: 06.08.2008 | Komentarze 0

okolica, podobnie jak wczoraj...


Dane wyjazdu:
46.30 km 14.00 km teren
02:20 h 19.84 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Wieczorna jazda po górkach

Wtorek, 5 sierpnia 2008 · dodano: 05.08.2008 | Komentarze 0

Wieczorna jazda po górkach w Zagórzu, Pogorzycach i Wygiełzowie


Dane wyjazdu:
32.40 km 2.00 km teren
01:31 h 21.36 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Do babci na obiad i

Poniedziałek, 4 sierpnia 2008 · dodano: 04.08.2008 | Komentarze 0

Do babci na obiad i okolica