Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mrsandman z miasteczka Libiąż. Mam przejechane 26792.08 kilometrów w tym 3111.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mrsandman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Dane wyjazdu:
115.90 km 10.00 km teren
05:01 h 23.10 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

[b]Przełęcz Kocierska x2[/b] Raz

Niedziela, 20 lipca 2008 · dodano: 20.07.2008 | Komentarze 0

Przełęcz Kocierska x2 Raz wjechałem od Targanic a drugi raz kilometrowym podjazdem z Kocierza Rychwałdzkiego ulicą Widokową.

Wreszcie pogoda dopisała dlategomusiałem pojechać gdzieś w góry. Po obiedzie umówiłem się z Arkitkiem pod bonem ale wypadło mu coś ważnego i musiałem jechać sam... Wróciłem się do Mikołaja po słuchawki bo samemu bez muzy kiepsko się jeździ i ruszyłem na Zator. Na rynku zrobiłem krótki odpoczynek i pojechałem na Andrychów. Cały czas wiał mocny wiatr od przodu... Troche się wlekłem ale dojechałem :) W Andrychowie zaczęła kończyć się woda, ale nie przejąłem się tym bo przecież po drodze będzie dużo sklepów. Zupełnie zapomniałem że jest niedziela i dziwiłem się dlaczego wszystko pozamykane :) Wkońcu w Targanicach znalazłem otwarty sklep i udało mi się kupić wode zanim ludzie wrócili z kościoła i zapchali ten kramik :) Zacząłem podjazd na spokojnie, odrazu zrzuciłem na 2:2-1 i kręciłem. Na szczęście tym razem nie było tyle much i innego robactwa co ostatnio. I tak zmęczył mnie ten odcinek, niby 4km bez większego nachylenia a czuć w nogach. Na szczycie nie zatrzymywałem się tylko odrazu pojechałem na zjazd do Kocierza Rychwałdzkiego. Dzięki wskazówkom Pawła bez problemu znalazłem ulice widokową. Na początku jedzie się płasko lasem i po kilkuset metrach droga staje się bardzo stroma :) Jeśli chodzi o nachylenie to Hrobacza się chowa. Po wyjechaniu z lasu jedzie się przez wioske gdzie jest świetny widok na okoliczne góry, rewelacja! Szkoda że ten odcinek ma tylko kilometr... Po zjeździe zatrzymałem się przy rzeczce, były ławeczki jakieś palenisko, można tam siedzieć nawet w deszczu bo była wiata , takze elegancka miejscówka, idealna na resta. Dzięki downhilowi zapomniałem o zmęczeniu i myślałem tylko czekającym podjeździe... Po odpoczynku zacząłem zmaganie, od razu na starcie stromizna jak chooj:) Po 200 metrach zacząłem czuć nogi. Myślałem tylko o tym żeby się nie zatrzymać. Nie po to przejechałem taki kawał żeby dać dupy w takim momencie. Cały czas jechałem na 1:2-1 bo nie dało się inaczej. Jak wjechałem do wioski załapałem odpowiedni rytm i dojechałem do końca. To był najbardziej stromy asfalt jakim jechałem, ciekawe jak go tam położyli :) W Karczmie przysiadłem się do gościa który okazał się bikerem :) Naprawde ciekawy człowiek, pogadaliśimy z 30 min i musiałem się zbierać bo pogoda zaczęła się psuć. Zrobiło się późno i pochmurnie dlatego nie wracałem przez Wielką puszczę jak zaplanowałem. Jechałem przez Andrychów czyli tą samą drogą którą przyjechałem. Tym razem z wiatrem, bez problemów dotarłem do Zatora, a stamtąd przez wioski do Libiąża. W domu szybko zjadłem kolacje, wziąłem prysznić i zajechałem z Szymonem do Obsesji uzupełnić niedobory witamin P,I,W,O ;)
Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
44.70 km 10.00 km teren
02:06 h 21.29 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Wieczorkiem po okolicy - Libiaż-Zagórze-Pogorzyce-Wygiełzów-Płaza-Wygiełzów-Żarki-Libiąż

Sobota, 19 lipca 2008 · dodano: 19.07.2008 | Komentarze 0

Wieczorkiem po okolicy - Libiaż-Zagórze-Pogorzyce-Wygiełzów-Płaza-Wygiełzów-Żarki-Libiąż
Podobaja mi się nowe oponki, szkoda że formy nie ma :)


Dane wyjazdu:
30.10 km 5.00 km teren
01:20 h 22.58 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Po okolicy na nowej

Piątek, 18 lipca 2008 · dodano: 18.07.2008 | Komentarze 0

Po okolicy na nowej oponce :)


Dane wyjazdu:
30.70 km 0.00 km teren
01:13 h 25.23 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Ciulowa pogoda, nic nie

Poniedziałek, 14 lipca 2008 · dodano: 14.07.2008 | Komentarze 0

Ciulowa pogoda, nic nie wyszło z nocnej jazdy... Po południu pojechałem do Pawła zmienić kierownice i mostek, nowy zestaw jest 2 razy lżejszy od poprzedniego :) Stara kiera ważyła 410g a mostek 230g. W drodze powrotnej złapał mnie deszcz.
+do sklepu po benzyne ekstrakcyjną i browar


Dane wyjazdu:
130.20 km 20.00 km teren
06:24 h 20.34 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

[b]Grań z Żaru na przeł Kocierską[/b]<br

Piątek, 11 lipca 2008 · dodano: 11.07.2008 | Komentarze 0

Grań z Żaru na przeł Kocierską
Minęły niemal dwa tygodnie od ostatniego wypadu na Magurke. Przez ten czas jeździliśmy nad wode i popijaliśmy browarki, czyli typowo wakacyjny klimat :) W międzyczasie było też pare osiemnastek, w tym moja;) i poprostu nie było kiedy jeździć. Przyszedł czas żeby to zmienić i wybrać się w nieznane. Wybór padł oczywiście na Beskid Mały a dokładniej na czerwony szlak z Żaru na przełęcz Kocierską. Wkońcu musiałem wypróbowac nową oponke i stery. Chciałem wyjechać około 8 ale mama była na zakupach i opóżniło to wyjazd do 9. Od początku jechałem pod wiatr, do Ościęcimia nie przeszkadzało to tak bardzo, ale na drodze do Kęt było już kiepsko. Na rynek zajechalem ze średnią prawie 28kmh, szybko biorąc pod uwage warunki ale kosztowało mnie to sporo sił. Moja ławeczka przy fontannie była zajęta i musiałem usiąść naprzeciwko jakichś żuli :) Odpocząłem chwile, uzupełniłem bidon i jazda na BP po Brackie, zeby było co wypić na szczycie:) Szkoda że w Kętach nic nie zjadłem bo potem bardziej się męczyłem i miałem cięższy plecak... Od stacji jechało się już lepiej, bliska obecnośc gór od razu dodaje sił. Pogoda była znakomita nad wode a nie na rower, słońce mocno prażyło i było naprawde gorąco. Jak tylko zauwazyłem jezioro od razu chciałem wskoczyć :) Wicdok na zakręcie za Porąbką gdzie nie ma drzew, był genialny! Kupiłem w Hillu zimniutką wode i pojechałem do Międzybrodzia Żywieckiego (koło knajpy gdzie kiedyś kryliśmy się przed deszczem) zrestować przed podjazdem na Żar. Cały podjazd jechałem na 2:2-1. Po kilku km czułem już duże zmęczenie, słońce grzało niemiłosiernie, wcześniejsze 50km tez zrobiło swoje... Myśle że główną przyczyną były te 2 tyg restu, ostrą trase wybrałem na początek:) Ostatnio zdecydowanie łatwiej się podjeżdzało, ale tym razem był znacznie lepszy widok i to wynagrodziło wysiłek. W sumie podjazd kończy się po dojechaniu do zbiornika, tam jest zjazd, kawałek płaskiego i ostatnie kilkaset metrów podjazdu to formalność. Na szczycie byłem w 37min, załadowałem się na trawke, wypiłem brackie i leżałem:) Szkoda że nie miałem aparatu bo był świetny widok na okolice od Hrobaczej do Magurki, Skrzyczne. Na północ było widać moją okolice, kominy w Oświęcimiu, kopalnie w Libiążu i górki w Zagórzu. Jak już poleżałem zaszedłem do knajpy napić się zimnego lanego Żywca, bo Brackie nie zachowało swoich właściwości cieplnych w miom plecaku :) Przyznam że na Żarze byłem bardzo zmęczony a czekała mnie jeszcze grań... Nie mogłem odpuścić w takim momencie. W knajpie spytałem jak dostać się na czerwony szlak i pojechałem zgodnie ze wskazówkami. Za bardzo się rozpędziłem i minąłem skręt w prawo, zjazd był przedni ale trzeba było zawrócić... Oponka się spisała i podjechałem te kilkaset metrów trudnym terenie. Jechałem teraz wzdłóż zbiornika, na końcu był kolejny krótki ale stromy kamienisty podjazd. Niestety nogi nie zapodawały tak dobrze jak wcześniej, zatrzymałem się i musiałem podprowadzić kawałek z buta. Wyjechałem koło jakiegoś opuszczonego budynku i dalej trzymałem sięczerwonego szlaku. Szybko podjechałem na Kiczere, skąd był świetny widok na Żar i reszte beskidu. Ruszyłem w kierunku Cisowej Grapy. CHwila spokojnej jazdy i ostry zjazd po dużych kamieniach, jeden z trudniejszych na trasie. Dalej szlak był już łatwiejszy. Spotkałem drwali wywożących drzewo, szlak był zablokowany traktorem i nie dało się przejechać. Pytali się skąd i gdzie jade, o której wyjechałem itp. Jeden z nich przeniósł mój rower nad skarpą i mogłem jechać dalej. Następnie trafiłem na błoto, oponka znowu dała rade i bez problemu przejechałem. Szlak była prawie nie oznaczony i w pewnym momencie wyjechałem na niebieskim... Zobaczyłem na mapei jadąc nim wyjechałbym w Tresnej :) Zgubiłem się! tylko tego mi brakowało... Wróciłem się ale nie było żadnych oznaczeń, prosto niebieski, w lewo niebieski... Zauważyłem ścieżke prowadzącą na góre i pomyślałem że na szczycie musi być jakiś znak. Nie było. Zgłodniałem troche i zrobiłem tam resta. Przyjżałem się mapie i pojechałem w dół w kierunku który powinien mnie gdzieś doprowadzić. Udało się i wróciłem na czerwony. Znowu naprzemian podjazd i zjazd, sytuacja zmieniła się gdy dojechałem do Beskidu. Bardziej płasko, dużo błota na szlaku, musiałem jechać bokiem. Przed samą przełęczą był ostry zjazd wymyty przez wode, trzeba tam uważać na kamieniach. Przejechałem grań w około 1:45min, ale błądziłem troche dlatego następnym razem będzie szybciej :) W karczmie wreszcie się umyłem, zjadłem znakomity rosół i wypiłem herbate :) Na zjeździe w przełęczy wyciągłem 69,2kmh, szybko dojechałem do Andrychowa gdzie skręciłem na Zator. Lubie tą droge, przyjemnie się tam jeździ. Mimo zmęczenie jechałem koło 30kmh. W Zatorze zatrzymałem się chwile na rynku, uzupełniłem bidon i wróciłem do Libiąża przez wioski. W Libiązu skoczyłem do parku wypić najlepszego Reddsa w życiu:) Potem wbiłem się na basen po zamknięciu i miałem cały dla siebie :) Nic lepszego nie mogłem zrobić ;)
Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
32.70 km 1.00 km teren
01:20 h 24.53 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Nocna jazda z Mikołajem

Piątek, 4 lipca 2008 · dodano: 04.07.2008 | Komentarze 0

Nocna jazda z Mikołajem
+ wymiana sterów u Pawła, wkrótce wymieniam mostek, kiere i może przednią oponę


Dane wyjazdu:
36.10 km 0.00 km teren
01:23 h 26.10 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Wizyta z serwisie, kupiłem

Wtorek, 1 lipca 2008 · dodano: 01.07.2008 | Komentarze 0

Wizyta z serwisie, kupiłem rogi, spinke Accenta i pompke Pro. w Piątek jade wymienić stery i kokpit.
+ Kenda Karma na tył
+ wieczorem na browar


Dane wyjazdu:
105.60 km 15.00 km teren
04:58 h 21.26 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

[b]Magurka z Mikołajem[/b]Wcześnie

Piątek, 27 czerwca 2008 · dodano: 27.06.2008 | Komentarze 0

Magurka z Mikołajem
Wcześnie rano skoczyłem do Arkitka pożyczyć pompke i aparat żeby troche ładniej było. Potem po Mikołaja. Wyruszyliśmy około 8. Szybko przejechaliśy do Oświęcimia i skręciliśmy na Kęty. Cały czas mocno wiało od przodu. Przyznam zmęczył mnie ten odcinek. Na szczęście szybko go pokonaliśmy i zrobiliśmy resta na rynku w Kętach. Zajechaliśmy na BP kupić po Brackim na szczyt i już wolniejszym tempem dojechaliśmy do Międzybrodzia Bialskiego. Pod Hillem Mikołaj starał się regulować przerzutke bo coś się pieprzyło a ja odpoczywałem na trawniku. Po chwili przyłączył się do nas rowerzysta z Jaworzna i pogaadaliśmy chwile o rowerach. W Międzybrodziu skręciliśmy w prawo i zaczęliśmy podjazd na Przegibek. Przyjemnie się podjeżdzało, asfalt był w dobrym stanie a sam podjazd nie był męczący. Na przełęczy zredukowaliśmy mase plecaków o pare bułek i troche wody :) Wjechaliśmy na niebieski szlak który zaczął się od zjazdu. Było troche błota i kałuż ale omijaliśmy je bez problemu. Szlak był w świetnym stanie, w porównaniu do Leskowca to niebo i ziemia. Rewelacyjnie się tam podjeżdzało. Wkońcu dotarliśmy do rozwidlenia gdzie skręciliśmy w prawo. Tam zaczęło się zmaganie, dużo kamieni, żwiru i oczywiście coraz większe nachylenie. Na szczęście nogi dobrze zapodawały a ręce dobrze prowadziły. Pokonywaliśy w miare trudne odcinki co dawało duża satysfakcje, w dodatku jechałem na łysej oponie która trzyma jak semislick :) Nowiutka Kenda Karma już do mnie jedzie i na nastęną trase powinna być. Wkońcu dojechaliśmy do schroniska na szczycie Magurki. Wypiliśmy po browarze, i weszliśmy do środka na coś ciepłego. Wybór padł na fasolke którą poleciła nam miła pani ze schroniska. Naprawde była smaczna, o wiele lepsza niż żurek z Leskowca sprzed paru dni. Na szczycie zastała nas burza z gradem, dobrze że byliśmy już w schrnisku. Kiedy przestało padać zaczęlisy zjazd asfaltem do Wilkowic. Na drodze zacząl płynąć strumien, na początku starałem się go omijać ale po chwili i tak byłem mokry i brudny. Wkońcu olałem to i jechałem ta strużką z prędkością ponad 50kmh. Woda chlapała we wszystkie strony, zajebista zabawa:) Na jednym zakręcie ostro mnie zarzuciło bo tylna opona straciła przyczepność i ledwo wszedłem z zakręt. Mikołajowi podobnie. W Wilkowicach skręciliśmy do Pietrzykowic. Rozjebaliśmy się nad jeziorem Żywieckim, popływaliśmy wśród gór i pojechaliśmy odwiedzić ciocie Mikołaja. Było tam bardzo miło. Ciocia zaprosiła nas do siebie na noc, będzie świetna baza wypadowa ;) Chętnie zostalibyśmy dłużej ale musieliśmy zbierać się do Bielska na pociąg. Na początku licho nam się jechało ale potem przyspieszyliśmy i szybko znaleźliśmy się w BB. Jako że byliśmy w krainie Brackiego, nie mogliśmy nie pójść do knajpy na lane piwo :) Po doskonałym trunku przyrzedł czas na lokalny specjał czyli bułke z pieczarkami. Doskonała w smaku, świetnie pasowała do browaru :) Wracaliśmy zajebistym piętrowym pociągiem prosto do Libiąża. Trzeba się umawiać na następną wyprawe, bo było genialnie! :)


Widoki z Przegibka

SPD Kartel w akcji :)

To co nazywam zajebistym szlakiem

"Jeszcze dokończe trening zamin mnie złapią"



Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
111.20 km 25.00 km teren
05:10 h 21.52 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

[b]Leskowiec z Mikołajem i Szymonem[/b]<br

Wtorek, 24 czerwca 2008 · dodano: 24.06.2008 | Komentarze 0

Leskowiec z Mikołajem i Szymonem
Umówiliśmy się na 9:30 na rozdrożu, ale Arkitek polecił czekać :) Więc posiedzieliśmy u Mikołaja i wyjechaliśmy spod Bon Tonu o 10:30. Mikołaj prowadził główną drogą do Zatora. Od Babic zaczęła się jazda, w pewnym momencie puściliśmy się za ciężarówką, Mikołaj depnął koło 60kmh na prostej a my za nim grubo ponad 50. Jechałem za Arkitkiem i nie chciałem go wyprzedzać dlatego Mikołaj nam troche odskoczył :) Po chwili zrobiliśmy to samo za autobusem. Do Zatora dojechaliśmy ze średnią 31kmh. Na rynku Szymon skoczył do rowerowego po śrubke do hampla bo stara się obrobiła a Mikołaj zaszedł do sklepu po picie. W sumie długo nam tam zeszło a mieliśmy czas tylko do 17. Do Wadowic ja prowadziłem. Droga jeszcze fajniejsza bo pokazały się góry :) Starałem się utrzymywać wysokie tempo i w Wadowicach mielismy średnią ponad 30kmh. Na rynku postanowiliśy jechać niebieskim szlakiem przez Łysą górę. To był świetny wybór ponieważ nie musieliśmy jechać główną drogą na Suchą, pozatym zrobiliśmy jeden fajny podjazd więcej. Początkowo jechaliśmy asfaltem który szybko doprowadził nas do szutrowej drogi na Łysą góre. Momentami szlak był dość wymagający ale dawaliśy rade. Na szczycie był krzyż i kilka ławeczek na których odpoczęliśmy. Kusiło nas żeby łynkąć Redsy które ze sobę wieźliśmy ale wstrzymaliśy się z tym az wyjedziemy na Leskowiec. Po odpoczynku szybki zjazd i chwile później byliśmy w Ponikwi. Tam zatrzymaliśmy sięw sklepie i wzieliśmy sobie po Gingersie ;) Oczywiście Mikołaj otwierał butelka o butelke, czyli tak jak to się robi u nas w górach :) Kapsel poleciał na kilka metrów w góre, uderzył w mur i gdzieś spadł... Browar odrazu zaczyna pienić a Mikołaj do mnie "Pij Men!" ;))
Ostatniego otwierał jak w Sarnim Żniwie o stół... Uderzył tak mocno że butelka spadła i wypieniła na ziemie, na szczęście mało się uroniło. Dobrze że przy okazji stół się nie rozjebał :) Czas szybko minął jak to przy browarku i w droge na Leskowiec. Na początku było luźno ale było widać że troche popadało. Szlak był wyżeźbiony przez wode, na środku było naniesione sporo dziadostwa i musieliśy jechać bokiem. Im wyżej wyjeżdzaliśmy tym było trudniej. Często było tak że rower jechał tam gdzie nie chciałem, bo boki szlaku były strome i znosiło mnie do środka. Ale targaliśmy przed siebie. W pewnym momencie szlak stał się dobry (nie wyżłobiony) i od razu lepiej się jechało, gdyby cały był w takim stanie to po prostu bajka :) niestety chwile później był stromy kawałek, Mikołaj zatrzymał się przedemną, zniosło mnie na prawo i się obaliłem. Rower się obrócił i stanął na siodełku i kierownicy a ja byłem ujebany ziemią. Ale nic to, jedziemy dalej :) W końcu wyjechaliśmy z lasu, w prawo na niebieskim szliku było ostre odbicie do góry w które pojechałem. Po jakimś czasie zobaczyłem że Szymon tędy nie wjeżdza a Mikołaj jedzie prosto. Więc nawracam i jade z nimi na około. Po chwili wjechaliśy na polanke gdzie zrobilisy pare zdjęć i podziwialiśmy widoki. Stamtąd do schroniska dzieliły nas minuty, dlatego 5 min później już siedzieliśmy na ławeczce i otwieraliśmy Redsy :) Obok nas siedziało dwóch rowerzystów na Krossach A4 i w ubraniach Krossa, którzy robili grań z Kocierza na Leskowiec. Chcieliśmy się umyć ale były tam tylko "suche toalety", co ciekawe kible były zamykane na zasuwke od zewnątrz... hehe:) Naszczęście pani kierowniczka pozwoliła nam umyć się w kuchni. Zjedliśmy co przywieźliśmy z domu i naszła nas ochota na coś ciepłego, niestety w schroniskiu był tylko zurek za 9zł z jakąś lichą kiełbaską... Musieliśmy się tym zadowolić. Ekipa krossa wyjechała i po chwili wrócił jeden z nich mówiąc że jego kolega miał wypadek i skręcił noge. Troche się zdenerwowałem bo mieliśmy jechać tym samym czarnym szlakiem do Rzyk. Wezwali pomoc i mam nadzieje że wszystko skończyło się dobrze. Zostaliśmy sami na placu przed schroniskiem dlatego Arkitek wyłożył się na stole a my na ławkach :) Jakieś nie stabilne były i do dupy sie na nich leżało. Posprzątaliśmy po sobie i ruszyliśmy w droge powrotną. Zjazd czarnym szlakiem był trudny, stromo, duże korzenie i kamienie... Ale po drodze i tak zdążyłem lunąć nie schodząc z rowera:) Jak zwykle na końcu zjazdu obręcze nagrzane że aż parzą. W drodze do Andrychowa złapałem gume, dobrze że Szymon wziął pompke i szybko się z tym wyrobiłem. W Andrychowie skręciliśmy na Kęty i wracaliśmy przez Oświęcim. Już spokojnym tempem bo mieliśmy troche w nogach. W Libiążu oczywiśćie do Bon Tonu po Żywca i wycieczke można uznać za skończoną :) Było świetnie, w sumie to jeden z lepszych moich wypadów.

Wadowice, Rynek

W drodze na Łysą Górę

Szczyt i zjazd z Łysej góry

Mały odpoczynek w Ponikwi

Niebieski szlak na Leskowiec

Widok z polanki pod schroniskiem

Przed i po zjeździe czarnym szlakiem do Rzyk
Kategoria Góry


Dane wyjazdu:
29.90 km 4.00 km teren
01:24 h 21.36 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Mieliśmy jechać nad Sołe ale

Poniedziałek, 23 czerwca 2008 · dodano: 23.06.2008 | Komentarze 0

Mieliśmy jechać nad Sołe ale zanosiło się na burze dlatego pojeździliśmy po okolicy i skoczyli na browar.

+ wieczorem na browar