Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mrsandman z miasteczka Libiąż. Mam przejechane 26123.08 kilometrów w tym 3074.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mrsandman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Dane wyjazdu:
130.20 km 20.00 km teren
06:24 h 20.34 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

[b]Grań z Żaru na przeł Kocierską[/b]<br

Piątek, 11 lipca 2008 · dodano: 11.07.2008 | Komentarze 0

Grań z Żaru na przeł Kocierską
Minęły niemal dwa tygodnie od ostatniego wypadu na Magurke. Przez ten czas jeździliśmy nad wode i popijaliśmy browarki, czyli typowo wakacyjny klimat :) W międzyczasie było też pare osiemnastek, w tym moja;) i poprostu nie było kiedy jeździć. Przyszedł czas żeby to zmienić i wybrać się w nieznane. Wybór padł oczywiście na Beskid Mały a dokładniej na czerwony szlak z Żaru na przełęcz Kocierską. Wkońcu musiałem wypróbowac nową oponke i stery. Chciałem wyjechać około 8 ale mama była na zakupach i opóżniło to wyjazd do 9. Od początku jechałem pod wiatr, do Ościęcimia nie przeszkadzało to tak bardzo, ale na drodze do Kęt było już kiepsko. Na rynek zajechalem ze średnią prawie 28kmh, szybko biorąc pod uwage warunki ale kosztowało mnie to sporo sił. Moja ławeczka przy fontannie była zajęta i musiałem usiąść naprzeciwko jakichś żuli :) Odpocząłem chwile, uzupełniłem bidon i jazda na BP po Brackie, zeby było co wypić na szczycie:) Szkoda że w Kętach nic nie zjadłem bo potem bardziej się męczyłem i miałem cięższy plecak... Od stacji jechało się już lepiej, bliska obecnośc gór od razu dodaje sił. Pogoda była znakomita nad wode a nie na rower, słońce mocno prażyło i było naprawde gorąco. Jak tylko zauwazyłem jezioro od razu chciałem wskoczyć :) Wicdok na zakręcie za Porąbką gdzie nie ma drzew, był genialny! Kupiłem w Hillu zimniutką wode i pojechałem do Międzybrodzia Żywieckiego (koło knajpy gdzie kiedyś kryliśmy się przed deszczem) zrestować przed podjazdem na Żar. Cały podjazd jechałem na 2:2-1. Po kilku km czułem już duże zmęczenie, słońce grzało niemiłosiernie, wcześniejsze 50km tez zrobiło swoje... Myśle że główną przyczyną były te 2 tyg restu, ostrą trase wybrałem na początek:) Ostatnio zdecydowanie łatwiej się podjeżdzało, ale tym razem był znacznie lepszy widok i to wynagrodziło wysiłek. W sumie podjazd kończy się po dojechaniu do zbiornika, tam jest zjazd, kawałek płaskiego i ostatnie kilkaset metrów podjazdu to formalność. Na szczycie byłem w 37min, załadowałem się na trawke, wypiłem brackie i leżałem:) Szkoda że nie miałem aparatu bo był świetny widok na okolice od Hrobaczej do Magurki, Skrzyczne. Na północ było widać moją okolice, kominy w Oświęcimiu, kopalnie w Libiążu i górki w Zagórzu. Jak już poleżałem zaszedłem do knajpy napić się zimnego lanego Żywca, bo Brackie nie zachowało swoich właściwości cieplnych w miom plecaku :) Przyznam że na Żarze byłem bardzo zmęczony a czekała mnie jeszcze grań... Nie mogłem odpuścić w takim momencie. W knajpie spytałem jak dostać się na czerwony szlak i pojechałem zgodnie ze wskazówkami. Za bardzo się rozpędziłem i minąłem skręt w prawo, zjazd był przedni ale trzeba było zawrócić... Oponka się spisała i podjechałem te kilkaset metrów trudnym terenie. Jechałem teraz wzdłóż zbiornika, na końcu był kolejny krótki ale stromy kamienisty podjazd. Niestety nogi nie zapodawały tak dobrze jak wcześniej, zatrzymałem się i musiałem podprowadzić kawałek z buta. Wyjechałem koło jakiegoś opuszczonego budynku i dalej trzymałem sięczerwonego szlaku. Szybko podjechałem na Kiczere, skąd był świetny widok na Żar i reszte beskidu. Ruszyłem w kierunku Cisowej Grapy. CHwila spokojnej jazdy i ostry zjazd po dużych kamieniach, jeden z trudniejszych na trasie. Dalej szlak był już łatwiejszy. Spotkałem drwali wywożących drzewo, szlak był zablokowany traktorem i nie dało się przejechać. Pytali się skąd i gdzie jade, o której wyjechałem itp. Jeden z nich przeniósł mój rower nad skarpą i mogłem jechać dalej. Następnie trafiłem na błoto, oponka znowu dała rade i bez problemu przejechałem. Szlak była prawie nie oznaczony i w pewnym momencie wyjechałem na niebieskim... Zobaczyłem na mapei jadąc nim wyjechałbym w Tresnej :) Zgubiłem się! tylko tego mi brakowało... Wróciłem się ale nie było żadnych oznaczeń, prosto niebieski, w lewo niebieski... Zauważyłem ścieżke prowadzącą na góre i pomyślałem że na szczycie musi być jakiś znak. Nie było. Zgłodniałem troche i zrobiłem tam resta. Przyjżałem się mapie i pojechałem w dół w kierunku który powinien mnie gdzieś doprowadzić. Udało się i wróciłem na czerwony. Znowu naprzemian podjazd i zjazd, sytuacja zmieniła się gdy dojechałem do Beskidu. Bardziej płasko, dużo błota na szlaku, musiałem jechać bokiem. Przed samą przełęczą był ostry zjazd wymyty przez wode, trzeba tam uważać na kamieniach. Przejechałem grań w około 1:45min, ale błądziłem troche dlatego następnym razem będzie szybciej :) W karczmie wreszcie się umyłem, zjadłem znakomity rosół i wypiłem herbate :) Na zjeździe w przełęczy wyciągłem 69,2kmh, szybko dojechałem do Andrychowa gdzie skręciłem na Zator. Lubie tą droge, przyjemnie się tam jeździ. Mimo zmęczenie jechałem koło 30kmh. W Zatorze zatrzymałem się chwile na rynku, uzupełniłem bidon i wróciłem do Libiąża przez wioski. W Libiązu skoczyłem do parku wypić najlepszego Reddsa w życiu:) Potem wbiłem się na basen po zamknięciu i miałem cały dla siebie :) Nic lepszego nie mogłem zrobić ;)
Kategoria Góry



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa etylk
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]