Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mrsandman z miasteczka Libiąż. Mam przejechane 26123.08 kilometrów w tym 3074.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mrsandman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Dane wyjazdu:
112.50 km 50.00 km teren
09:22 h 12.01 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:3000 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Beskid Śląsk, Żywiecki: dzień 1

Poniedziałek, 20 sierpnia 2012 · dodano: 23.08.2012 | Komentarze 0

Ostatnia ucieczka z pracy udała sie tylko połowicznie bo w piątek padało i nigdzie nie pojechałem. Teraz prognoza była solidna, 30 stopni i samo słońce. Można lecieć w konkretny teren. Rano, a raczej w nocy zebralem się na pociąg który za darmo dowiózł mnie do Łodygowic Górnych:D Około 5:45 zaczęla się przygoda:) Szybki dojazd do Szczyrku i atak na Skrzyczne. Tajemnym systemem dróg i ścieżek piąłem się do gory. Zamierzałem wyjechać na grani między Skrzycznym a Małym Skrzycznym jednak coś pojebałem i wyjechalem na szczycie Skrzycznego. Cały podjazd bardzo przyjemny w 100% do wjechania. W górnej części na trawersie super widoki na pasmo Klimczoka. A ze szczytu Tatry i moja dalsza trasa sięgająca prawie po horyzont:) Grań do Malinowskiej to sama przyjemność, jeszcze bardziej mi się podobało niż za pierwszym razem jak tu jechałem. Za Mailonowską też było super ale znacznie trudniej, zrobiło się dość kamieniście i stromo. Gdzie niegdzie trzeba było kawałek podprowadzić. Droga mijała bardzo szybko. Krótkie tacho zrobiłem na Baraniej Górze. Na wieży widokowej były opisane wszystkie szczyty, mogłem sobie rozkminić dokładnie gdzie będe jechał. Zjazd niebieskim był u góry fajny ale końcowka to typowa rąbanka po kamieniach, wytrzepało mnie tam srogo. Na dole było chyba najbrzydsze schronisko jakie widziałem, a nie sądziłem że coś przebije śląski dom heheh:) Bloki w Libiążu są ładniejsze niż to cudo:) Skierowalem się teraz na Koniaków. Cały czas zielonym przyhemną ścieżką w lesie dojechałem do Pietraszonki. Fajny przysiółek. Przedemną górowała Ochodzita na której zaplanowalem następne tacho. Po drodze zerwałem sobie pare jabłek na zjazd:) Na Ochodzitke jak zwykle trzeba było się napocić jednak świetne widoki wynagradzają trudy:D Jedzenie, zdjęcia i jade dalej na połódnie ścieżką wydeptaną przez owce:) Za przełęczą Rupienką odbiłem w lewo na droge pożarową i zjechałem do drogi na Zwardoń. Tutaj dopiero poczułem jak dzisiaj wiało... strasznie się jechało tym asfaltem. Do tego byłem już dość zmęczony. W Zwardoniu wskoczyłem na czerwony szlak. Świetnie się nim jechało. Odcinek trawersujący Skalanke był genialny. Potem był wypych na Beskid Graniczny i szybki zjazd. Tutaj znowu sekretne ścieżki były grane:) Odbiłem ze szlaku w las i zjechałem do Rycerki. Tam znowu nuda na asfalcie przez pare kilometrów aż dojechalem do żółtego szlaku na Racze. Dał mi popalic ten podjazd. Upał był taki że pot zalewal oczy, 70km w nogach dawało o sobie znać. A podjazd cały czas sztywno pod górke i tak się cieszyłem ze tędy jade bo na czerwonym bym umarł... W schronisku poratowałem się zimnym Żywcem i jajecznicą:D Morale wróciły i mogłem jechać dalej. Szlak z Raczy do Przegibka był genialny, ścisła czołówka ścieżek które znam:) Kawałek za małą Raczą dętka mi poszła przy wentylu i musiałem montować zapasową. Ale nawet to nie psuło humoru w takich okolicznościach. Niestety na Przegibku popełniłem błąd i wybrałem niebieski szlak trawersujący zamiast czerwonego granią... Kierowałem się tym że będzie łatwiej bo mniej przewyższeń, a już byłem wykończony. Początek bardzo fajny. Singiel po korzeniach, byłem zachwycony, fajna techniczna jazda. Do tego stroma skarpa po lewej dodawała adrenaliny:) Jednak potem zrobiło się już za ciasno i zbyt korzennie na bezpieczną jazde. Raz cudem uniknąłem upadku z tej skarpy. Leciałbym po niej ze 30 metrów w dół... Na korzeniu ujechałem i ledwo się oparłem nogą o krawędź balansując ciałem. Na prawde, kupa w portkach... Do tego byly po drodze dwa konkretne wypychy. Ciężka przeprawa. Aż ciężko opisać radość gdy wyjechałem na piękną hale pod Rycerzową, po prostu bajka:) Zatrzymałem się na chwile koło bacówki zdecydować co robie, było jeszcze prawie 2 godziny dnia dlatego poleciałem na Kubiesówke. Zjazd czarnym, chciałem obczaić ten szlak rowerowy ale nigdzie nie widziałem jego znaków, był tylko pieszy. Do podjazdu byłby kiepski, mocne nachylenie i kamienie. Dalej asfaltem do Glinki gdzie ledwo zdążyłem przed zamknięciem sklepu. Tego gdzie kiedyś pilismy browary z Mikołajem przed wyjściem na Rycerzową:D Na koniec został jeszcze podjazd do schroniska, wiedziałem że nie będzie łatwo, ale nie spodziewałem się takiego przejebanego nachylenia, to była dopiero gehenna, dobrze że miał tylko około jednego kilometra bo byłoby źle. Przy schronisku wypiłem Żywca, równie dobry co na Raczy:D Pogadałem z właścicielami, moja traska chyba zrobiła na nich wrażenie:) I padłem z nóg:)







































Kategoria Góry



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa musia
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]