Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mrsandman z miasteczka Libiąż. Mam przejechane 26123.08 kilometrów w tym 3074.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mrsandman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Dane wyjazdu:
171.10 km 15.00 km teren
08:02 h 21.30 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1730 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Dolina Chochołowska

Wtorek, 24 lipca 2012 · dodano: 24.07.2012 | Komentarze 0

Wyjechaliśmy z lekkim opóźnieniem około 6:15. Przez wioski do Zatora, stamtąd Wadowic prowadził Mikołaj, wiało w morde dlatego nieco bardziej męczyła trasa niż zwykle. Chwil tacho na rynku, który już prawie w całości jest zrobiony i jazda dalej poprowadziłem na Maków. Plan był jechać do Bukowiny dlatego nastawiłem się na nieco szybszą jazde. Zaczeły się pierwsze podjazdy i nadal wiatr od przodu, mimo to lecieliśmy naprawde szybko. Na rynku w Makowie średnia wzrosła do 26,5km/h. Zagadał tam do nas jeden koles co też jeździ na rowerze, opowiedziliśmy mu skąd jedziemy i gdzie. Ustaliliśmy też wtedy że lepiej wykorzystać dobrą pogode i robimy dłuższą trase. Nie chciało nam sie dymac przez Zawoje, dlatego polecieliśmy na Jordanów, Spytkowice i Harkabuz do Czarnego Dunajca. Koło jordanowa zaczęły sie mocniejsze podjazdy, do Wysokiej bardzo fajnie sie podjeżdzało, wkońcu byliśmy poza główną drogą. Zjechaliśmy do drogi na Chyżne, ten odcinek był dość nudny ale na szczescie łatwy i niezbyt długi. Na szczycie na Parkingu zrobiliśmy chwile przerwy. Na liczniku było już około 100km. Mielismy stąd fajny widok na Babią a z drgugiej strony na Tatry. Ruszylismy dalej, zaraz za parkingiem był skręt na Harkabuz. Tutaj ciągle były naprzemian krótkie podjazdy i zjazdy. Takze dośc męcząco sie jechało. Wkońcu dotarliśmy do skrętu na Odrowąż. Widoki stąd były zajebiste. Na zjeździe jakiś owad rozwalił mi się o okulary, została tylko mokra plama... Dobrze że je miałem na nosie bo bym miał po oku, naprawde mocno walnął... Mikołaj mówił że dobrze zna okolice i na skrzyżowaniu polecielismy prosto, a trzebabyło w lewo... Asfalt się skończył i pojawił się żwirowy zjazd. Pytam czy wracamy bo nie wygląda to jak nasza droga. Pojechaliśmy dalej, dojechaliśmy do jakiegoś gospodarstwa, gość powiedział że dalej sa bagna, że lepiej wrócić tak jak zjechaliśmy. Powiedział też że przez te bagna przejedziemy w 15min, dlatego zaryzykowaliśmy i polecieliśmy prosto. Na początku była mega kałuża, Mikołaj próbował przenosić rower po kamieniach, ja przebiłem się przez nią na rowerze:) Jechało się całkiem spoko, ale im byliśmy dalej tym śceżka zaczęła robić się węższa i bardziej zarośnięta. Dobrze że było płasko i dało się jechać. Po jakimś czasie zrobiło się hardkorowo, mam na myśli naprawde hardkorowo hehe;) Wpadłem przednim kołem po piaste do jakiejś zamaskowanej dziury i prawie przeleciałem przez kiere. Pod tymi trawami nie było widać gdzie są dziury, gdzie jest woda a gdzie można jechać. Potem trzeba było obchodzic bajoro na środku ścieżki, troche zmoczylismy sobie tam buty:) Kulminacją tego terenu był prezjazd przez 2 metrowe trzciny, byłem pewien że wjebiemy się tam do jakiegoś stawu, taka roślinnośc nie zwiastuje nic dobrego hehe:) Było tak wąsko że zagarnialiśmy kierownicą mase trzciny, po prostu obłęd:) Wylecielismy wkońcu na jakieś wykoszone pole którym dojechaliśy do drogi, męcząco się nim jechało, trzepało dość mocno. Na drodze pozbyliśy się tego całego trawska które zapychało napęd. Przejechaliśmy przez Czarny Dunajec, w Podczerwonym kupiliśmy w sklepie po browarze, pogadałem chwile z typem jadącym na węgry i kawałek dalej wbiliśmy się do rzeki. Troche kijowe miejsce wybraliśmy, koło małej elektrowni wodnej gdzie stała woda i było sporo mułu w rzece, trzeba było wbić sie nieco wyżej koło mostu... Ale i tak było fajnie:) Troche odpocząliśmy w wodzie i zaczęliśmy mozolną droge przez Chochołów i Witów. Ciężko się tam jedzie bo sie dłuży ta trasa, cały czas prosto lekko pod górke. Wkońcu dotarliśmy do wjazdu do Chochołowskiej. Siły troche odżyły i dość szybko w około 30min dojechaliśmy do schroniska. Tam krótkie tacho i zjazd tą samą drogą. Jeszcze kawałek w góre do Kościeliska i do Zako już tylko w dół. Zjedliśmy obiad tam gdzie byłem ostatnio jak jechałem a Krk do Zako. Ustaliliśmy że jednak wracamy i nie zostajemy na noc w Buko... Kupilismy browce i wbilismy na stacje:) W sumie byliśmy mega spizgani. Nastawiłem się na łatwiejszą i krótszą trase do Bukowiny, dlatego pierwsze 70km jechaliśmy dość mocno co potem czulismy. Będzie co wspominac, szczególnie zajebisty terenowy skrót do Czarnego dunajca heheh:)







Kategoria Góry



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa etylk
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]