Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mrsandman z miasteczka Libiąż. Mam przejechane 26792.08 kilometrów w tym 3111.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mrsandman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Dane wyjazdu:
40.10 km 22.00 km teren
03:09 h 12.73 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:530 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

The Holy Trail - ostateczna śmierć przerzutki

Czwartek, 25 sierpnia 2011 · dodano: 25.08.2011 | Komentarze 0

Postanowiłem sobie pospać więc nie ustawiałem budzika, mimo to wstałem o rozsądnej porze;) Zjazdłem na śniadanie pyszną jajecznice, oczywiście siadłem sobie na tarasie z widokiem na Tatry i Podhale:) Po zjedzeniu nie zostałem długo w schronisku, spakowałem się i zabrałem bika. Nie było na co czekać w końcu przede mną sławna ścieżka przez Beskid Sądecki i Małe Pieniny:D Uwielbiam kiedy jazda w terenie jest płynna i ciekawa, tam tak właśnie było, bez rąbanki po kamolcach i rynnach, bez leżącego wszędzie dziadostwa i błota. Jednak opisy tych stron nie były przesadzone. Dość szybko dojechałem do rozstaju ścieżek, w prawo leciał trawers Radziejowej a prosto czerowny szlak na szczyt. Oczywiście zdecydowałem się jechać na szczyt, myślałem że bedzie troche pchania jednak okazało się ze wszystko w 100% podjechałem. Szkoda że przy platformie widokowej był taki śmietknik, ktoś mógłby to posprzątać, kosz pełny to ludzie rzucają obok... Wieża zdaje mi się że jest dokładnie taka sama jak ta na Mogielicy, dobrze żę ją zbudowali bo widoki zapierają dech:) Szkoda że aparat rozładował mi się wczoraj na Turbaczu, na komórce to gówno widać. Dobrze że jechałem od tej strony bo jak się okazało kawałek dalej był taki zjazd że ja pier@#$le... Trzeba było sprowadzać, mega stromo, kamieniście, jeszcze mi życie miłe:) Potem już lajtówka, na Obidzy skręciłem za niebieskim szlakiem w prawo i jechałem wzdłóż granicy. Urocza trasa, ciągle łaki, pasące się owce. Zupełnie inna jazda niż w innych partiach gór. Niestety bywają też zdradzieckie momenty, niekiedy można się nieźle rozbujać, trzeba być stale czujnym. Miałem tego pecha że na jednym kamienistym uskoku przednie koło straciło przyczepność i przewróciłem się na prawy bok lądując na kamieniach... Mocno jebnałem o ziemie, ręka i kolano pocharatane, nadgarstek naperdziela. Straty w sprzecie też są, rękawiczka rozdarta, zapięcie od pompki rozerwane, korek od roga gdzieś wypadł, siodełko po boku przetarte. Przejebane, kolano do dzisiaj czuje... Święte szlaki zebrały krwawe żniwo... Przemyłem rany wodą i poleciałem dalej, takie drobnostki mnie przecież nie zatrzymają:) Czekał mnie dość sztywny podjazd, na szczęście nawierzchnia była super więc wszedł bez problemu. Jechałem sobie beztrosko kiedy przed Wysoką spotkał mnie kolejny pech. Na wąskim singlu przerzutka w coś uderzyła i wyzioneła ducha. Naprawde źle to wyglądąło, hak i przerzutka totalnie pokrzywiona zaczepiona w szpryche. Dość długo się męczyłem zeby zrobić żeby dało się chociaż zjeżdzać w dół. Rozkręciłem cąły wózek prostowałem, cudowałem wkońcu dało się ruszyć. Chwile potem przerzutka wyrwała mi szpryche z koła co totalnie je rozcentorwało i zablokowało w ramie... Znowu chwila majstrowania i tak zestroiłem żeby była jak najdalej od koła. Dalszy fragmet trasy trawersem wysokiej był niesamowity, świetny singiel, niestety dalej było troche powalonych drzew a z uwagi na przerzutke wolałem uważać na mocniejszych fragmentach. Przy rozstaju szlaków postanowiłem zjechać w dół zielonym do Jaworek, za duże ryzyko jeździć dalej na takim sprzęcie. Początek w dół był bardzo stromy i ciężki nawet do schodzenia, na szczeście potem już było pięknie. A klimatu dodało stado owiec które schodziło szlakiem. Musiałem przeciskać się między nimi, coś niesamowitego:) Na dole było troche rąbanki ale na szczeście krótko. Jeszcze kawałeczek asfaltem do Szczawnicy i powrót pksem... Ta trasa była wyjątkowa, jeszcze taką nie jechałem, świetna odmiana dla Beskidzkich szlaków. Bardzo intensywna, sycąca jazda:) Szkoda że okupiłem to takimi szkodami ale z pewnością było warto:)

ZDJĘCIA
Kategoria Góry



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ajaje
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]