Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mrsandman z miasteczka Libiąż. Mam przejechane 26792.08 kilometrów w tym 3111.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mrsandman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Dane wyjazdu:
70.70 km 30.00 km teren
05:20 h 13.26 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1700 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Niedokończone sprawy: Turbacz, Przechyba

Środa, 24 sierpnia 2011 · dodano: 25.08.2011 | Komentarze 0

Tydzień temu awaria po części zniweczyła zuchwały plan podboju nowych szlaków w Sądeckim i Pieninach... Nie mogłem sobie darować tamtych miejsc więc ponownie uderzyłem w trase:) Końcówka wakacji przyniosła prawdziwe upały, popołudniami grubo ponad 30 stopni, musze przyznać że odzwyczaiłem się od takich warunków. Ale od początku, odpuściłem sobie jazde pociągiem, w tygodniu drogo i długo się jedzie... Postanowiłem spróbować szczęścia w Szawagropolu, niestety koleś jadący o 7:00 nie chciał mnie zabrać, bo rower nie był spakowany w futerale... Nie chce zarobić to chuj z nim, o 7:10 leciał autobus innej firmy i nim zabrałem się do Nowego Targu. Przed 9:00 byłem już na miejscu, chwila ustawiania siodełka, zerknięcie na mapke i w droge na Turbacz. Podjeżdzałem drogą dojazdową do schroniska, najpierw nieoznakowana śceżką na lewo od zółtego szlaku. Po drodze mija się pensjonat Jodła czy jakoś tak:) Bardzo wygodnie się podjeżdzało, szeroka autostradka, dość szybko znalazłem się na żółtym szlaku którym jechałem już do samego schroniska. Nieco dalej na wypłaszczeniu było na środku sporo błota ale można było przecisnąć się bokiem. Trasa wiodła malowniczymi polankami, po drodze była ciekawa kapliczka, o widokach nie musze nic pisać, kto był wie jak tam jest pięknie:D Pod koniec jakieś 200metrów od schroniska szlak odbił lekko w lewo pod górke, tam było jedyne trudnie miejsce, spore korzenie i kamienie więc trzeba było przeprowadzić. W sumie mogłem trzymać się szerokiej drogi dojazdowej ona też doprowadza pod samo schronisko. Podjazd zajął mi około 1:50h razem z zatrzymaniem się na fotki w paru miejscach, drugim śniadaniem po drodze i sprawdzaniu map coby się nie pomylić. Myśle że bardzo szybko i sprawnie można tamtedy zajechać. Było dość wcześnie także w schronisku pustki, mogłem w spokoju rozkoszować się tym miejscem. Dalej zajechałem na długą polane, jedno z moich ulubionych miejsc:) Dzisiaj leciałem cały czas czerwonym szlakiem w kierunku przełęczy Knurowskiej hehe;) Mega przyjemny, widokowy i co najważniejsze płynny zjazd. W jednym miejscu był smakowity singielek w innym zaś sroga ścianka, większość zjechałem kawałeczek musiałem sprowadzić. Szybko znalazłem się na przęłęczy, stąd już tylko szybki zjazd do głównej drogi. Nie ubrałem sobie okularów, podczas zjazdu jakiś owad uderzył w mnie dosłownie milimetry pod okiem, spory był także dość zabolało... Tym razem miałem szczeście. Słońce już prażyło niemiłosiernie, więc bez spinki jechałem sobie w strone Szczawnicy. Było pare górek po drodze ale na szczescie końcówka od Krośnicy już tylko w dół. Spore wrażenie robiły poszarpane wierzchołki pienin, Dunajcem spływali Flisacy. Bardzo fajny klimat, mimo ze turystów masa. W jednym domku zapytałem ile chcieliby ode mnie za nocleg, 45zł było zdecydowanie za dużo... Zajechałem do sklepu kipić sobie zimnego Żywca i jakąs drożdzówe. Pogadałem sobie z miejscowym dziadkiem o górach i zaczałem podjazd czarnym rowerowym. Przynajmniej tak był oznaczony na mapie, w terenie wogóle... Koło kapliczki była tylko tablica że do Przechyby 7 km. Pot lał się już hektolitrami, słońce paliło skóre, czekałem tylko na jakieś dobre miejsce żeby zasiąść przy piwku. Kawałek dalej były jakieś kłody, browar wszedł elegancko, niestety jeden na taką saune to za mało:) Dalej mozolnie wspinałem się w góre, ogólnie szlak dosć przyjemny, szkoda że cały czas w lesie bez widoków, były ze 2 krótkie miesca do podporawdzenia. Wkońcu szlak połączył się z niebieskim a chwile dalej z zielonym, tam było już w miare płasko aż do Przechyby. Wiele sił pochłonął ten podjazd... Wyjechałem zaraz obok wielkiego nadajnika na szczycie, zdaje się że z lewej strony leciał ten podjazd asfaltowo-szutrowy z gołkowic. Trzeba będzie kiedyś go przejechać:) Kawałek dalej było już schronisko, wykończony usiadłem na ławeczce aby napić się i zjeśc co tam jeszcze miałem. Myślałem żeby jechać dalej na Radziejową i Małe Pieniny, jednak nadciągneły ciemne chmury i słychać było grzmoty. Wolałem nie ryzykować i zostać w bezpiecznym schronisku. Kupiłem sobie Pomidorową, wydana została około 20 sekund po zamówieniu hhehe:) ale mi smakowała:D Zameldowałem się na noc, zamknkałem rower w bezpiecznym miejscu i skoczyłem do pokoju wsiąć prysznic. Kiedy wyszedem i na chwile się położyłem zaczeło lać, wiedziałem żę podjąłem dobrą decyzje, było by marnie gdyby na szlaku spotkała mnie burza... Potem do pokoju przyszły jeszcze 2 dziewczyny i 1 chłopak. Pogadaliśmy sobie co gdzie i jak:) Po burzy zrobił się niesamowity widok na Tatry, powietrze było tak przejrzyste. Genialna sprawa, siedzieć sobie przy zachodzie słońca w górach i podziwiać ich piękno:D Strasznie mi się to spodobało a przy okazji zrodził się chytry plan na przyszły rok hehe;) Zmęczony wróciłem do pokoju, posiedziałem jeszcze ze współlokatorami i niedługo potem poszedłem spać:)

ZDJĘCIA
Kategoria Góry



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ygasn
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]