Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mrsandman z miasteczka Libiąż. Mam przejechane 26123.08 kilometrów w tym 3074.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mrsandman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Dane wyjazdu:
132.60 km 11.00 km teren
06:10 h 21.50 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1300 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Święty Graal MTB - Rysianka 1290 m n.p.m.

Wtorek, 9 sierpnia 2011 · dodano: 09.08.2011 | Komentarze 0

Trase wymyśliłem dzień wcześniej wieczorkiem przy piwku, wstępnie zaplanowana była Boracza ale udało się jeszcze odwiedzić kilka innych miejsc:) Prognozy były dość przeciętne dlatego dopiero wcześnie rano podjąłem decyzje wyjazdu. Skoczyłem punciakiem zrobić zakupy, szybkie śniadanie i w droge:) Od początku miałem silny wiatr od przodu, najnudniejszy fragment drogi do Kęt stosunkowo szybko przeleciał. Zatrzymałem się na chwile w Porąbce zjeść bułke i kupic sobie izotonik na droge. Wzdłóż jeziora jechało się już znacznie przyjemniej, powoli pojawiały się widoki na Beskid Żywiecki, cel mojej disiejszej wyprawy. Szybko przeleciałem przez Żywiec, minąłem browar i miałem długą prostą przed siebie aż do Węgierskiej Górki. Lekkie nachylenie i silny wiatr skutecznie utrudniał jazde. Na rondzie przed Węgierską zatrzymałem się zrobić pare fotek, zaczeły się piękne widoki:) Dalej był zjazd i już byłem w centrum Węgierskiej. Tam na rondize skręciłem w lewo na Żabnice i zaczałem rozglądać się za sklepikiem coby kupic kolejne Oshee:) Byłem chyba w 3 sklepach ale nigdzie tego nie mogłem dostać... kupiłem 7upa żeby mieć coś w górach do picia, zjadłem smaczna drożdzówke i dalej przed siebie. Wkońcu dojechałem do dobrze znanego miejsca, skrzyżowanie ze sklepikiem, obok mostek... Miejsce wycieczki klasowej kilka lat temu, kawałek dalej było gospodarstwo gdzie spaliśmy. Jak zwykle bardzo miło było odwiedzić znajome strony:) Spodziewałem się że podjazd na Boraczą będzie nieco trudniejszy. NIemal całą droge był asfalt świetnej jakości, bardzo malownicza droga, aż żal się spieszyć. Całość jechałem na 2, dość sprawnie dojechałem do szutrowej drogi prowadzącej do schroniska. Kilka minut później już cieszyłem oczy niesamowitymi widokami na okoliczne góry. Wiał dość mocny i chłodny wiatr dlatego poszedłem odpocząć chwile w środku. Pomyślałem że zrobię pętle na Rysianke i wróce spowtorem na Boraczą i powtór pkp. Miła pani obsługująca schronisko poleciła mi jechać czarnym a potem żółtym, czyli tak jak kminiłem to wcześniej. Miałem ogromne smaki na ten żółty szlak. Kiedyś wyjątkowo mi się tam podobało i zawsze chciałem wrócić tam z rowerem. Ale najpierw troche walki na zielonym za Boraczą. Na szczęście było w miare sucho także dało się jechać. MInałem szope przy której kiedyś siedzieliśmy z Mikołajem, tam szlak zaczął piąć się do góry. Za zakrętem czekało na mnie wyjątkowo widokowe miejsce. Pstrynkąłem pare zdjęc, w miedzy czasie jakiś pies przeszedł sobie koło mnie jakby nigdy nic, jakiś górski kundel:) Kawałek dalej pojawiły się znaki czarnego szlaku, skręciłem w prawo na niego i po jakichś 50m zaczęło się prowadzenie. Typowa beskidzka rynienka wypełniona luźnymi kamieniami i patykami, zero przyczepności... Na szczęście ten czarny szlak nie był zbyt długi, potem dało się już jakoś jechać. Ogólnie z 35-40% prowadzenia. Wkońcu dojechałem na Hale Redykalną, byłem już na grani, wysokość zdobyta więc teraz już sama radość:) Już było pięknie a to dopiero początek. Dalej czekało mnie jeszcze z 50 metrów podprowadzenia, na szczęście ostatniego dzisiejszego dnia. Kawałek dalej była Hala Bacmańska, dosć długa z widokiem na Tatry, Beskid Żywiecki i Fatre... Nie da się opisać tego słowami dlatego się nie będe wysilał, trzeba samemu się tamtędy przejechać. Z całą pewnością moge powiedzieć że to najlepsze 3,6 km terenu jakim jechałem. Błyskawicznie zleciał mi tam czas. Poza walorami widokowymi jest tam też dość zróżnicowana nawierzchnia, od gładkich ścieżek na halach do kilku technicznych fragmentów na kamieniach i korzeniach. Ciekawie jechało się przed samą Lipowską, po ostatnich opadach po tym kamienistym fragmencie szlaku płynęła sobie woda:D Nawet nie zauważyłem jak szybko znalazłem się na ławeczce przed schroniskiem, zrobiłem tylko kilka zdjeć i podjechałem do pobliskiego schronu na Rysiance, znacznie lepsze widoczki:) Tam to bym mógł siedzieć i siedizeć. Gdyby były lepsze warunki pogodowo terenowe pokusiłbym się o atak na Pilsko, jednak dzisiaj wolałem nie przesadzać:) Wcześniej myślałem o zjeździe zielonym spowrotem na Boraczą, ale pomyślałem żę więcej terenów odkryje jadąc na południe czarnym w kierunku Złatniej. Tak też zrobiłem, z Rysianki był dość szybki zjazd, złapałem dobre flow i płynnie leciałem w dół:) Na rozwidleniu skręciłem w prawo i kawałek dalej zaczeła się rąbanka po kamieniach, mimo to ten odcinek sprawił mi sporo radości. Dojechałem do miejsca gdzie szlak przecinała jakaś szeroka droga zwózkowa. Wybrałem jednak naturalna jazde po szlaku i dobrze zrobiłem po następny OS kończył się stromym zjazdem rzeczką, ludzie zdziwieni patrzyli się co ja tam robie:) Potem szlak już był szeroką drogą, błosko chlapało niemiłosiernie, od tej strony gór było zdecydowanie wilgotniej... Ale ja uwielbiam zapach beskidziego błota o poranku hehe;) Trafiłem na asfalt stamtąd już na spokojnie na Ujsoły i Rajcze. Cały czas było lekko z górki takze bez dużego wysiłku doleciałem do Węgierskiej. Stąd droga już znajoma więc zleciała mega szybko, podjazd pod rondo i długa prosta aż do browaru. W Piwiarni byłem około 15:30, do pociągu miałem więc około 2 godzin. Tam jest co robić w tym czasie, na sam pocztek dla zbilansowania składników mineralnych poszło Brackie:D Nad Żywcem w między czasie zrobiło się dość pochmurno i z 10-15 min po tym jak sie zatrzymałem zaczeło kropić a potem lać. Na szczeście nie trwało to długo, ale i tak idealnie mi się wszystko zgrało. Było nieco chłodno dlatego przeniosłem się do środka, wziąłem sobie jeszcze Mastne, pogadałem z barmanką i zebrałem się na stacje. Z Czecho do Ośw jechał fajny pociag z wieszakami na rowery i z wygodnymi siedzeniami, tak to się jeździ:) Niestety z Ośw do chełmka leciałem Acatusem i musiałem stać w przedsionku bo miejsce na rower zajeli sokiści... Dobrze że to tylko 2 stacje... Sporo wrażeń dzisiaj, epicka trasa zrobiona, podlana browarkiem na koniec, czego chcieć więcej;)


Kategoria Góry



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa losic
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]