Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mrsandman z miasteczka Libiąż. Mam przejechane 26792.08 kilometrów w tym 3111.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mrsandman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Dane wyjazdu:
102.10 km 17.00 km teren
05:21 h 19.08 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1330 m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Slovacja - Tabakowe Sedlo, Mędralowa :D

Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 09.07.2011 | Komentarze 0

Trzeba wkońcu zacząć realizować plany, wkońcu są wakacje;D Ostatnie dni były dość deszczowe, dlatego wybrałem opcje nieco mniej terenową. Dzień wcześniej przygotowałem bułki, ciastka i reszte potrzebnego sprętu. Obudziłem się przed budzikiem;) Troche za wcześnie zebrałem się na stacje bo czekałem na odjazd około 30min... Mogłem brać bilet do Rabki po chyba jest tańszy niż do Bystrej, ale kij z tym, następnym razem będe wiedział;) W pociągu było kilku bikerów, pogadaliśmy o tym gdzie się wybieramy itp. Jeden typek miał zajebistego Scotta, w sumie sam nie wyglądał na jakiegoś wytrawnego górala. Około 2 godziny później byłem na stacji w Bystrej. Skierowałem się na Sidzine i dalej na przełęcz Zubrzycką. Na początku było lekko pod górke, potem już było srogie pizganie:) Nie potrzebnie jechałem cały czas na 2 tarczy bo na przełęczy miałem mieszane uczucia co do swoich możliwości... Jak było w góre to musi być też w dół;D Momentalnie znalazłem się w Zubrzycy, tam zawitałem do sklepiku bo troche mało zasobów miałem w plecaku... Śniadaniem w domu też nie pojadłem zbytnio... Miła pani znalazła mi gdzieś na sklepie ostatniego pałerejda, do tego 2 drożdzówy, ciastko i paliwo uzupełnione;) Na skrzyżowaniu skręciłem w strone Krowiarek. Oczywiście widoki na Babią a w drugą strone na Tatry powalały na kolana:) Zwątpienie ustąpiło miejsca zachwytowi więc od razu lepiej się kręciło:) Minałem i pozdrowiłem bikerów po drodze i chwile potem skręciłem w lewo na szlak bursztynowy prowadzący w kierunku granicy. Tam nie było bolca żeby nie zatrzymac się i nie zrobić zdjęcia:) Niestety nie miałem aparatu bo mi go boczek podpieprzył na obóz, musiałem robić telefonem dlatego marnie widać... Zobaczyłem że rowerzyści co ich wcześniej mijałem jadą za mną. Minęli mnie, więc kiedy porobiłem zdjęcia dogoniłem ich. Powiedzieli mi że też jadą na Słowacje;) Jechaliśmy razem kawałek i gadaliśmy o górach i rowerach. Jechali wczoraj z Krk do Zawoji, tam się zamelinowali i jeżdzą po okolicy:) Dość wolno jechali, miałem jeszcze sporo do zobaczenia dzisiaj takżę powiedziałem im że lece dalej swoim tempem a że byłem głodny to akurat zjem sobie zanim mnie dogonią;) Pare km dalej była fajna miejscówka więc tacho na żarcie i zdjęcia. Ścieżka do tej pory była zajebista. Czysta radość z jazdy, szutrowo, nieco kamieniście, momentami troche lasem troche polankami. Klimat tego miejsca cały czas zachwycał:) Tak jak przewidziałem kiedy skończyłem jeść i zaczałem się zbierać przyjechali Ci kolesie. Chwile potem ruszyłem za nimi, ale chyba gdzieś skręcili bo jak dojechałem do niebieskiego szlaku to już ich nie było... Tam chwila główkowania gdzie jechać bo znak był na drzewie po środku rozstaju. Pojechałem prosto na dość nachylony błotnisty podjazd, udało się tam wtargać bez przeszkód. Byłem na granicy, szkoda że jakieś tempaki zniszczyły tablice informującą o granicy bo było by fajne zdjęcie. Na szczycie zobaczyłem że starsze małżenstwo prowadzi rowery pod góre. Kobieta złapała kapcia z tyłu, spytali czy mam łatki i pompke, oczywiście zawsze woże je ze sobą więc zaoferowałem pomoc. Pogadaliśmy sobie chwile, okazało się że są z Tychów czyli prawie po sąsiedzku:) Załatałem dziurke, ale ten pan coś źle opone założył bo jak pompował to dętka głośno wystrzeliła. Dobrze że się nie uszkodziła... Pomogłem mu z tym i już wszystko było git, mogli dalej kontunuować wycieczke wokół Babiej. Na koniec kiedy już miałem odjeżdzać starszy pan wyciąga 50zł i mi daje... Mówie mu że to nie był żaden problem i nic nie chce, ale był uparty:D Co za radość być w górach na zajebistej trasie i mieć jeszcze za to płacone;) Ten niebieski szlak jest chyba rzadko uczęszczany, dość dziko tam było. Zjazd był dość hardcorowy ale w jak najbardziej pozytywnym sensie;) Szlakeiem poprostu płynął potok, momentami przy wiekszych kamieniach było głęboko gdzieś na 30cm:D Jechało się obłędnie, totalna radość z niecodziennych warunków:) Troche dalej zrobiło się już spokojniej i pojawił się asfalt. Troche w góre, dużo więcej w dół;) Minąłem żółty szlak na szczyt babiej, początek wygląda srogo, ciekawe jak jest wyżej;) Nastepnie zawitałem do Kohutowej Doliny, świetnie było widać jak masywne jest Pilsko, a za sobą zostawiłem Babią. Dojechalem do rozstaju dróg koło jakiejś rzeczki, skręciłem w prawo na Tabakowe Sedlo. Jechało się tam rewelacyjnie, wysokośc szła elegancko, nie było zbyt stromo także kręciłem sobie na spokojnie oszczędzając troche sił na Mędralową. Na końcu asfalt zakręca w lewo a szlak leci prosto w teren i to dość mocny teren... Zrobiłem sobie chwile przerwy na jedzenie i zacząłem atak najpierw na granice. Trzeba było troche podprowadzić bo stromo i ślisko,w innym miejscu zaś pocięte drzewa blokowały szlak... Wkońcu dotargałem na granice, tam w lewo na szczyt. Początkowo było pod górke ale do ogarnięcia, potem w miare płasko, cały czas wąską ścieżką:) Po drodze turysta zaczepił mnie, pytał skąd jade, jak to jest tak latać po górach na rowerze itp;) Ja z kolei pytałem o szlak, jak daleko, jak stromo. Podobno końcówka miała być stroma, była okrutna, musiałem zejść i podporwadzić kawałek... Na świeżości można by coś walczyć ale w sumie szkoda tracić sił. Po drodze zaczęło mi coś dziwnie cykać w kole, myślałem że to gałązka uderza o szprychy. Wyciągnąłem ją ale cykanie nie ustało. Byłem pewien, że bembenek poszedł sie jebać... Na szczęście chwile później ustało i do końca było już ok:) Na szczycie dla odmiany raczyłem się widokami na północ, czyli górujący Jałowiec, w oddali Beskid Mały, prosto reszta Beskidu Żywieckiego. Masa robactwa koło mnie latała, pozatym wolałem się troszke pospieszyć żeby się czasem nie spóźnić na pociąg. Ze szczytu leciałem czerwonym szlakiem cały czas w dół, na chwile zgubiłem szlak i zaczęły się niepokoje ale kawałek dalej były już znaki zielonego czyli mojego docelowego szlaku w dół do cywilizacji:) Genialnie się nim jechało, ciekawe widoki, płynny zjazd, było dobre flow;) Zaliczyłem ze 2 świetne widokowe miejscówki i dojechałem do punktu w którym było widać jakieś zabudowania w dole i asfaltową droge. Jechałem dalej zielonym i spotkałem dwóch zajebistych gości. Polecili mi zjeżdzać w dół do zabudowań i asfaltem cisnąć do głównej drogi. Wg nich dalsza jazda zielonym to kijowa opcja bo zjazd jest ciulowy a tędy i szybciej i lepiej. Opowiadali jeszcze o wypasie owiec na Mędralowej, fajny klimat ogólnie:) Pojechałem tak jak radzili i nie żałowałem. Genialnie tam było, bardzo klimatyczne miejsce, taki przysułek wśród gór, niesamowite widoki... Zjazd był gruby, bardzo kręty, dość stromo i długo. Podjazd tam byłby porównywalny do hrobaczej albo Magurki. Ciekawe jest to że był na górze był elegancki asfalcik, niżej szutrowo leśna droga i potem znów asfalt... Wyjechałem na główną, skierowałem się na Przyborów i Jeleśnie. Po drodze jeden żulik wskazał mi gdize skręcić. Przy skrzyżowaniu na Żywiec miałem dobry czas a że miałem ochote na coś ciepłego to zatrzymałem się przy budzie z zapiexami. Wyłożyłem 4zł i po chwili dostałem coś co koło zapiexy nawet nie leżało, jakby tą bułke z wody wyciągli, cała rozmokła, bez smaku... Ale się zeżarło, a jak:) Na ławeczkach obok jakieś żule się kłuciły, dość zabawnie to wyglądało. Z Jeleśni cały czas prułem główną drogą aż do Żywca. Podjechałem na rynek gdzie jakieś ziomki skakały i tańczyły, zresztą nie przyjechałem tam oglądać jakichś lipnych pokazów tylko zakosztować speciałów z regionu po męczącej wyprawie:) Do pociągu miałem około godziny. Chwile potem byłem już w pijalni w BROWARZE:D Wziąłem sobie świeżutkiego Żywca i na placyk koło pijalni i muzeum. Troche pechowo akurat 10min później przyjechali policjanci na motorach, karetka i auta weselne. Dobrze że policja nie przyczepiła się żę popijam browarki jak jestem na rowerze, nie chciałoby mi się prowadzić bika na dworzec;) Dopiłem szybko i poszedłem do środka zakosztować jeszcze Mastnego Brackiego. Było tak pyszne... że ja pierdole;) To jest jeden z wielu powodów dla którego warto się ostro spizgać na rowerze, zimne piwko kiedy już jest po wszystkim:D Wyprawa powoli dobiegała końca, wbiłem się na pociąg, w drodze z Oświęcimia do Chełmka gadałem ze świetnym dziadkiem. Wyglądał na 70 lat i naprawde sporo śmiga na rowerze. Wracał z jakiegoś rajdu z Przeciszowa. Opowiadał że jeździł jakieś rajdy 24h na Salmopol, Kubalonke, wychodziło im ponad 200km także szacunek wielki dla niego:) Wspólnych znajomych też mamy bo serwis u Pawła jest mu dobrze znany, zresztą ostatio u Pawła spotkałem też zapalonego dziadka rowerzyste, pewnie kumple;) Z Chełmku wróciłem do Libiąża, zrobiłem rundke, pogadałem chwile z Wojtasem który szedł na grila z rodzinką i zajechałem do domu. Zjadłem, wykąpałem się i odrazu zasnąłem;)

Kategoria Góry



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ienat
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]