Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mrsandman z miasteczka Libiąż. Mam przejechane 26123.08 kilometrów w tym 3074.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mrsandman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Dane wyjazdu:
123.50 km 36.00 km teren
07:00 h 17.64 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Beskid Śląski (Klimczok,Salmopol,Skrzyczne) czyli ostra górska jazda:)

Czwartek, 19 maja 2011 · dodano: 19.05.2011 | Komentarze 1

Co tu dużo pisać, było zajebiście, prawdziwa esencja MTB:) Wyjechałem bez pośpiechu o 7:40, już wtedy było ciepło. Mijały kilometry a cel stawał się coraz wyraźniejszy. Za Rajskiem pojawiły się widoki na Hrobaczą i reszte beskidu. Dzięki temu zawsze szybciej czas mija. Przed Wilamowicami snuł się przede mną jakiś koleś na skuterku, rozgrzałem troche mięśnie, wyprzedziłem i zostawiłem go w tyle;) W centrum Wilamo zrobiłem sobie krótki odpoczynek, w plecaku krył się jakiś nowy izotonik, jeszcze tańszy niż ten z biedrony. Produkowany przez tą samą firme z Zabierzowa co Biedronkowe, myślałem że będzie dobry. Myliłem się... Cytrynowy smakował jak jakieś toksyczne odpady, woda z jakimś najpodlejszym kwaskiem cytrynowym. Długo jeszcze prześladował mnie ten smak;/ Natomiast niebieski-jagodowy jest wporzadku ale zdaje mi się troche gorszy od Biedry. Ruszyłem dalej w kierunku BB. Zdziwiłem się, że po 34 km już była tablica informująca że jestem w Bielsku:D Oczywiście do centrum jeszcze kawałek ale zawsze wydawało mi się że jest nieco dalej. Na skrzyżowaniu pogubiłem się troche i pojechałem w prawo, jak na Cieszyn, na rondzie zawróciłem i dojechałem do centrum. Pokręciłem się koło dworca i jazda na Szyndzielnie. Przy skręcie na ulice stromą miałem już koło 51 km dlatego zrobiłem sobie chwile przerwy zanim uderze w teren.
Czerwony szlak to prawdziwa autostrada, jedzie się bardzo komfortowo dopiero w górnych partiach pojawia się nieco wiecej kamieni. Ostatnie kilkaset metrów jest po sciezce ułożonej z grubych kamolców, mocno trzesie ale wszystko do wjechania:) Podjazd zajął mi dokładnie 50min, nie forsowałem się bo jeszcze długa droga przede mną. Chwila odpoczynku i żółtym na Klimczok. Zaraz za schroniskiem musiałem kawałek podprowadzić, był mocniejszy fragment a jeszcze ludzie szli także nie było zabardzo opcji. Dalej żółty jest dosć łatwy, jedynie pod sam szczyt jest walka z luźnymi kamieniami a po boku szlaku z korzeniami i powalonymi konarami. Tutaj znowu trzeba było kawałeczek podpowadzić. Na szczycie chwila przerwy na fotki. W między czasie zdaje się, że krzywo wsadziłem licznik do gniazda, przez co chwile potem zgubiłem go na zjeździe;/ Zjazd w kierunku schroniska był dość stromy, na szczęście po boku nie było kamieni i dało się bezpiesznie zjechać. Na dole odbiłem w prawo na czerwony szlak i odrazu stromizna, było troche walki:) Po wyjeździe z lasu ukazały się przepiękne widoki na Skrzyczne i okolice. Szlak zrobił się szerszy i mniej stromy ale i tak był mega szybki. Zatrzymałem się zrobić pare fotek i wtedy właśnie zobaczyłem, że nie ma licznika. Chwila nerwowego szukania po kieszeniach i było już pewne, że przepadł podczas zjazdu. Nie było sensu go szukać... Kilkaset metrów dalej szlak odbił w prawo i zmienił się w singla usianego sporymi korzeniami i gdzie niegdzie kamieniami:) Były fragmenty że trzeba było przeprowadzić rower ale ogólnie wrażenia niezapomniane. Dalej był stromy mega kamienisty zjazd na Przełęcz Karkoszczonke, rzucało mną na nim jak szmatą. Część zjechałem a częśc sprowadziłem. Nie chciało mi się wcześniej siodełka obniżyć i cały czas byłem na granicy OTB;) Za przełęczą szlak zaczął piąć się w górę. W pewnym momencie odbił w prawo i znów jechałem wąskim singlem, szlak był obłędny:D Na szczeście trawersowałem jakąś góre i było umiarkowanie płasko. Następnie dojechałem do rozwidlenia ścieżek, skręciłem w prawo do góry i zrobiłem dość trudny podjazd. Po drodze chwila odpoczynku na ławeczce, pomogłem starszym turystkom znaleźć droge do Szczyrku i targałem dalej w kierunku Kotarza. Szlak zrobił się na tyle trudny że trzeba było pchać. W końcu zdobyłem Kotarz, tam chwila przerwy na fotki i kiedy ruszyłem odrazu na pierwszym kamieniu złapałem snejka... powietrze zeszło momentalnie. Na dętce miałem dwie dziury po około pół centymetra każda. Oczywiście miałem ze sobą łatki i pompke ale co się nawkurwiałem przy zakładaniu dętki z tym pieprzonym wentylem to moje. Jeszcze opona nie chciała się trzymać na obręczy, na poprzedniej nie było nigdy takich historii... W końcu złożyłem wszystko do kupy i pojechałem dalej. Następnie łatwy zjazd, kawałek płaskiego i ostatni podjazd na Grabową, na szczęście dosć łatwy. Jeszcze chwila jazdy i byłem na Salmopolu. Musze przyznać, że jak dla mnie ten szlak był dość trudny miałem pare kryzysów po drodze ale rewelacyjne widoki oraz różnorodne ścieżki wynagrodziły te litry potu które tam przelałem:) Na Salmopolu kupiłem wode i pogadałem chwile ze sklepikarzem i dwójką turystów. Okazali się bardzo mili i pomocni, a pozatym pan Sklepikarz ma działke gdzieś w Oświęcimiu także prawie po sąsiedzku, takze serdeczne pozdrowienia;) Jechałem tak jak Pan ze skolepu poradził czyli szeroką szutrówką trawersującą Malinów. Z Salmopolu trzeba wjechać pod zakaz i dalej już leci:) Mega szeroka, mega wygodna trasa, musiałem tylko pilnować żeby odbić w prawo na czerwony szlak na malinowską. Dojechałem do ścieżki która skręca w lewo ostro pod górę. W sumie zgadzało się z tym co mówił sklepikarz ale postanowiłem jechać troche dalej i zobaczyć co z tego wyjdzie. Nieco dalej znowu było odbicie stromo w lewo, tym razem już skręciłem. Nawet dało się tam jechać ale już miałem troche w nogach więc na bardziej wymagajacych fragmentach pchałem. Chwile później byłem już na skrzyżowaniu zielonego szlaku z żółtym zaraz za malinowską skałke. Kawałek podjazdu i już byłem niedaleko szczytu. Tam zobaczyłem 4 lub 5 "rowerzystów" wyciągnąłem słuchawki i każdemu mówiłem cześć, żaden cieć nie odpowiedział... Pojechałem dalej, na szczycie przy skale pogadałem chwile z jakimś gościem i pojechałem dalej granią w kierunku Skrzycznego. Z Malinowskiej kawałek sprowadziłem, stromo i kamieniście. Do samego Skrzycznego było już lajtowo, w pewnym momencie najadłem się strachu kiedy rozpedziłem się podczas zjazdu i zarzuciło mi tylnym kołem na kamieniu, noga wypiełą mi się i prawie spadłem z bika... Na szczeście wyszedłem z tego cało:) Na Skrzycznym byłem tylko chwile, porobiłem zdjecia i zjechałem szurtem do Lipowej, tak samo jak rok temu. Zjazd na pełnej kurwie, około 8km ostrego grzania. Po drodze jeszcze minąłem dziewczyne walczacą z podjazdem:) Na dole tradycyjnie skierowałem się na Pietrzykowice. Gdzieś się pomyliłem i wyjechałem bliżej Żywca a nie koło cioci Mikołaja tak jak chciałem... Przy PKP w Pietrzykowicach zrobiłem chwile przerwy na żarcie i picie. Miałem jeszcze godzine do pociągu. Byłem już wykończony jednak pokusa bułki z pieczarkami i zimnego brackiego była silniejsza, jade na Bielsko:D Ten odcinek już na spokojnie, bez pośpiechu, jechałem około 50 min do dworca. Mogłem wkońcu zasmakować buły i przechylić upragnione Brackie, nic lepszego nie mogłem zrobić;)

Dlatego, że straciłem po drodze licznik czas wycieczki jest przybliżony. Dystans jest policzony dość dokładnie.

Kategoria Góry



Komentarze
Bartolo | 15:57 niedziela, 29 maja 2011 | linkuj zajebista traska, z Bielska (mieszkam w centrum) zrobiłem ją ze zjazdem ze Skrzycznego do Szczyrku. Okolice Skrzcznego są pełne buraków (to do tego że nikt Ci nie odmachał) tam jest wyciąg i wielu s niego korzysta - tacy niedzielni górale :) pozdrowienia i do zobaczenia na trasie
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa iwils
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]