Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mrsandman z miasteczka Libiąż. Mam przejechane 26792.08 kilometrów w tym 3111.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mrsandman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Dane wyjazdu:
73.70 km 10.00 km teren
03:34 h 20.66 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Królowa podjazdu: Hrobacza - Magurka

Sobota, 7 maja 2011 · dodano: 07.05.2011 | Komentarze 0

Od początku pogoda nie była pewna. Prognoza była średnia ale około 10 było dość słonecznie i robiło się ciepło więc postanowiłem ruszyć w Beskidy:) Myśle sobie że lajtowo bez napinki dokulam się do Kęt i tam pomyśle nad dalszą opcją. Na początku wtasy wiatry były sprzyjające. W Oświęcimiu miałem 31km/h niestety w połowie drogie do Kęt pojawiły się chmury i zimny wiatr w morde. Miałem powazne wątpliwości co do dalszej jazdy, nawet w bluzie było chłodno... Na BP zrobiłem sobie przerwe na bułke i ciastko. Ukochana poinstruowała że pociągi z BB jadą o 15 i 18. Postawnowiłem zaliczyć Hrobaczą pojeździć sobie po okolicy i zjechać do Bielska na pociąg. W Porąbce dolałem izotonika z biedry do bidonu i ruszyłem w kierunku podjazdu. Na Hrobaczej jak zwykle ogień w nogach, pot zalewający oczy i walka o każdy metr w góre, czyli to co najlepsze w jeździe na rowerze:) Ku mojej radości pogoda zaczęła się poprawiać, słońce wyszło zza chmur i zrobiło się przyjemniej. Podjazd jechałem odrazu na 1:3-1 bałem się że nie zrzuci mi przednia przerzutka jak to ma ostatnio w zwyczaju i zredukowałem zawczasu:) Widoki za plecami były przepiękne, trzeba kiedyś tamtędy zjechać, będzie na co patrzyć:) Traska jest mi dobrze znana także mogłem z głową zagospodarować siłami. Pierwsze 2 kilometry asfaltu weszły dosć ładnie, dopiero druga połowe zaczeła wysysać ze mnie siły, im dalej tym trudniej:) Po 35min zjawiłem się w schronisku, dość dużo turystów i rowerzystów dzisiaj mijałem. Niestety nie miałem już wody ale przed schroniskiem jakaś starsza kobieta dała mi chusteczke nawilżającą, co za ulga obetrzeć sobie twarz... Pogadałem z nimi chwile i podjechałem na krzyż. Tam postanowiłem jechać granią na Przegibek, poza jednym momentem to bardzo przyjemna traska. Na przełęczy i panienki zatrzymało mnie 2 bikerów z Andrychowa, prosili o pompkę więc pożyczyłem im swoją. Pogadaliśmy chwilkę i ruszyliśmy w swoje strony. Za przęłęczą było strome pchańsko po kamieniach, jedyny moment kiedy trzeba pokornie zejść z bika i tachać na rękach... Szybko dojechałem do rozstaju szlaków i odbiłem na niebieski w strone Przegibka. Kiedyś wydawał mi się ten zjazd bardziej stromy i trudniejszy. Teraz po doświadczeniach na Jawornicy to była bułka z masłem:) Pięknie się pruło w dół, trzeba było tylko uważać na turystów. Na Przegibku postanowiłem zdobyć jeszcze Magurke i godnie przypieczętować trase:) Wybrałem pieszy szlak niebieski. Czytałem że jest stromy i trudny ale za to szybki a to teraz był priorytet. Do pociągu miałem około 1h10min i musiałem opanować Magurke i zjechać do Bielska bo co to za wycieczka jak się Brackiego koło dworca nie napije:D Niebieskim narciarskim jechałbym około godziny, na forum pisali że pieszy przy dobrych wiatrach zajmie 30 min... Od początku było stromo, jednak najgorsze były luźne kamienie to one sprawiały najwiecej trudności w panowaniu nad rowerem. Targałem naprawde hardcorowe partie jednak trzeba było wkońcu dać za wygraną i zacząc prwadzić. Prędkośc była podobna a traciłem mniej sił. Miło było jak mijała mnie grupa przedszkolaków i wszyscy mówili mi dzień dobry;) Kultura na szlaku musi być, ja też wszystkich mijanych pozdrawiałem:) Dalej naprzemian była jazda czyli walka z kamieniami i pchanie. Wkońcu dotarłem do miejsca gdzie możabyło próbować coś zdziałać i można było jechać. Pod koniec znów stromo i kamieniście ale do zrobienia i wkońcu schronisko. Do pociągu zostało około 40min także zrobiłem kilka zdjec i jazda asfaltem do Wilkowic. Zjazd trwał około 5-6min, na przystanku wytrzepałem buty i na pełnej ku..wie asfaltem do Bielska. To, że zdąże było raczej pewne, stawką w tej grze było zimniutkie Brackie na moje spragnione usta, a kto wie, może i nawet buła z pieczarkami wpadnie jak dobrze przycisne:D Jak na złośc prawie wszystkie światła po drodze były czerwone, z tego jedne naprawde długo trwały. Na jednym skrzyżowaniu zobaczyłem że jest pomarańczowe, myśle ooo nie, depnąłem do 40km/h i przeleciałem już na czerwonym:) Na dworcu byłem około 5 min przed odjazdem pociągu. tym razem się poszczęściło, nikogo nie było w kolejce. Kupiłem bilet do Chełmka, razem z rowerem zapłaciłem troche ponad 6zł także chwała PKP, zorientowałem się żę rusza z peronu drugiego i pospieszyłem do baru:D Do odjazdu były już niecałe 3 minuty a baba za ladą ociąga się z nalewaniem jak fix. a to przy kurczakach dłubie a to czegoś szuka... Wkońcu dostałem upragniony bronx. Nie musze pisać że wchodził malinowo ale i tak napisze - wchodził zajebiście:) Wyzerowałem go w jakieś 0,0004 sekundy:) Szybko wbiegłem na pomost i kiedy schodziłem na peron 2 na stacje wjechał pociąg:D W ostatnim przedziale było full rowerzystów, musiałem stać w przejściu. Jakiś dziad zaczął mi ględzić o pierdołach, nawet zabawny był:) Jak zwykle przesiadka w Czecho i Ośw. Z Chełmka spokojnie sobie wróciłem przez kosówki:) Trzeba przyznać, że izotoniki z Biedronki dają rade, a za taką cene to już wogólne nie ma się co zastanawiać:)

Pare fotek z trasy:

Kategoria Góry



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wiata
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]