Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mrsandman z miasteczka Libiąż. Mam przejechane 26792.08 kilometrów w tym 3111.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mrsandman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Dane wyjazdu:
132.60 km 15.00 km teren
06:24 h 20.72 km/h:
Maks. pr.:66.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Grań z Kocierzu na Żar i powrót przez Przegibek

Piątek, 20 sierpnia 2010 · dodano: 20.08.2010 | Komentarze 0

Aktualizuje ten wpis po 3 tygoniach, był egzamin z matmy który na szczęście zdałem, wakacje na Rodos, także na szybko...
W drodze na Zator Dominik zostawał sporo z tyłu, kolana dawało o sobie znać i chciał wracać do domu... W Zatorze udało mi się przekonać go żebyśmy skoczyli na Andrychów i ewentualnie Kocierz. Z Zatora do Andrychowa toczyliśmy się około 22-20km/h. W Andrychowie zrobiliśmy krótki postój i ruszyliśmy na Kocierz. Podjazd jechałem dość mocno, tradycyjnie 2:1-2 i ogień do przodu:) Dominik odblokował się na tym podjeździe i ból kolana przeszedł. Większość czasu jechał w miare blisko za mną, na przełęczy był 2-3 min za mną. Ze względu na poprawe kondycji mojego kompana zaproponowałem trase czerwonym szlakiem na Żar. Dominik nigdy tamtąd nie jechał wiec poparł moją propozycje. Początkowe kilkaset metrów było bardzo błotniste, nawet zastanawiałem się czy nie wracać i jechać przez Wielką Puszczę. Na szczęście targaliśmy dalej do przodu i droga stała się przyjemniejsza. Początkowo było dość płasko, potem czekał na nas podjazd który po jakimś czasie zrobił się bardzo kamienisty i stromy, musieliśmy podporwadzać. Po ulewach i powodziach szlaki są w opłakanym stanie, pełno wymytych kamieni i ogólne dziadostwo... Po drodze były wspaniałe widoki na beskid Żywiecki, miło było widać radość Dominika z tego że wybraliśmy się w góry:) Ja natomiast cieszyłem się widokami, jazdą i wspominałem poprzednie wyjazdy w strony które kocham:) Podczas jednego kamienistego zjazdu Dominik stracił panowanie nad bikiem i się wypieprzył, całe szczęście że odbyło się bez kontuzji... Ciekawy był wąski odcinek szlaku trawersujący Cisową Grape, kiedyś tam się pogubiłem jadąc od Żaru i przejechałem go od drugiej strony. Nieco dalej droga rozchodziła się w lewo w dół i w prawo lekko do góry. Na oznakowanie szlaku nie było co liczyć ale z tego co pamiętałem powinniśmy jechać w lewo w dół co też zrobiliśmy. Szlak zaczął się zwężać i było coraz wiecej trawy, wkońcu droge zablokowało nam wielkie przewrócone dzrzewo. Wyglądało na to że ciążko błoby nawet przeprowadzić rowery obok;/ Nieco wcześniej była ścieżka prowadząca do tego górnego odcinka, podjechaliśmy tam i po chwili okazało się że to slepa uliczka... Wróciliśmy do tego drzewa i przeprowadziłem rower obok, Dominik zjechał nieco wcześniej i go ominął. Dalej szlak wyglądał już normalnie, dość długo zjazd w kierunku Kiczery, chwila wypłaszczenia i bardzo stromy kamienisty podjazd na Kiczre którym w dolnym odcinku nawet ciężko jest zjechać, kiedyś się obawiałem czy zjade tam bez szwanku:) Czekało na nas podprowadzanie, bylismy już bardzo blisko z Żaru a widok ze szczytu wynagrodził nam wszystkie trudy trasy. Uwielbiam tamto miejsce, wg mnie to jedno z najlepszych miejsc widokowych w Beskidzie Małym, wspaniała polanka do odpoczynku, spokój, krzaczki jagód dookołoa, bajka;) Porobiliśy tam kilka zdjęc i zjechaliśmy bardzo przyjemnym odcinkiem na Żar. Postanowiliśmy nie jechać na szczyt Żaru tylko zjechać do Miedzybrodzia i przez Przegibek dojechać do Bielska i wrócić przez wioski. Na zjeździe chciałem dokręcić do jakiejś konkretnej prędkości jednak co chwile chodzili ludzie a pozatym za wcześnie ruszyłem na pełnej kurwie... Zamiast na tym prostym szybkim odcinku z betonowymi barierkami po lewej rozpędziłem się na poprzednim którszym przez co na zakręcie musiałem zwolnić i ciężko było się znowu rozkręcić. Na dole zatrzymaliśmy się przy moim ulubionym sklepiku i kupiliśmy sobie pice i batoniki. Nastepnie spokojnie jechaliśmy sobie w kierunku skrętu na Bielsko w Międzybrodziu Bialskim, czekał tam na nas podjazd na Przegibek. Z tego co pamiętałem z wycieczki na Magurke z Mikołajem nie był ani długi ani stromy, taki w miare łatwy. Jechałem podobnie jak na Kocierz cały czas równym solidnym tempem, na początku zwalniałem niece i czekałem na Dominika ale gdy zacząły sie trudniejsze odcinki przestałem. Czułem już tam zmęczenie po poprzednich podjazdach i górskich szlakach ale wyjechałem na przyzwoitym poziomie, na przełęczy znowu czekałem około 2 minut na Dominika i ruszylisy na zjazd, ten sam którym jechaliśmy kilka dni wcześniej z Hrobaczej Łąki:) Pod koniec na prostej kilkaset metrów przed światłami miała miejsce dziwna sytuacja... Jade sobie około 35 km/h a obok mnie jakiś pierdolony buc w aucie wyciągnął ręke i chciał mnie złapać. Dość szybko jechali, tak samo jak ja zresztą i gdyby tylko lekko mnie dotnkał to leżałbym na ziemi. Także jak śpiewał zacny Nagłu atak spawacza: "ty głupi, głupi jebany skurwysynu";) Dominik jechał za mną, powiedział że skurwiel był centymetry odemnie... W Bielsku zatrzymaliśy się przy dworcu na jak zawsze doskonałą bułke z pieczarkami. Ruszyliśmy w kierynku domu, niestety ciążko był osię wydostać z Bielska, ciągle roboty drogowe i objazdy. Wkońcu jednak udało nam się wyjechać na właściwą droge, szybkie lanie i zakupy picia na dalszą jazde i można komfortowo jechać:) Do Wilamowic prowadził Dominik ja sobie spokojnie za nim jechałem. Lubie tamtędy jeździć, pewnie dlatego że droga ma swój klimat, jest mało ruchliwa, cały czas wiedzie przez wioski no i jest ciekawy widok na Hrobaczą i reszte od drugiej strony:) W Wilamowicach zatrzymaliśmy sie na chwile i rozbawiliśmy się tym co tam zastaliśmy. Właściciel zostawił psa w samochodzie i zwierzak przeszedł na siedzenie kierowcy i przezabawnie wygladał, dzieciaki obok robiły zdjęcia i ogólnei było wesoło:) Z Wilamowic ja poprowadziłem jednak Dominik był nieco z tyłu więc musiałem zwolnić i spokojnie dojechaliśmy do Rajska. Czułem już spore zmęczenie i troche kark mnie bolał... Na szczęście byliśmy już prawie w domu. Przejechaliśmy przez Oświęcim i wróciliśmy do Libiąża:) W domu zjadłem, wziąłem prysznic i musiałem jechać do Krakowa do pracy.
A już kilka dni później, w poniedziałek czekało na mnie...



href="">664254</a>
Kategoria Góry



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa yzyci
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]