Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mrsandman z miasteczka Libiąż. Mam przejechane 26123.08 kilometrów w tym 3074.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mrsandman.bikestats.pl

Archiwum bloga

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin
Dane wyjazdu:
80.20 km 13.00 km teren
04:05 h 19.64 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kelly's

Hrobacza Łąka z Dominikiem

Wtorek, 17 sierpnia 2010 · dodano: 17.08.2010 | Komentarze 0

Kurrr... wyłączyło mi prąd podczas pisania... Jeszcze raz w skrócie;)

Wróciłem wcześnie z Krakowa coby zliczyć jakąś zacną trase. Umówiłem się z Dominikiem i wskoczyliśmy na głęboką wode, jeden z trudniejszych podjazdów, Hrobaczą Łąke:) Wiatr nie ułatwiał nam tego zadania, cały czas wiał mocno w twarz co skutwcznie spowolniało nas w drodze na szczyt... Do Kęt głównie ja prowadziłem, jednak Dominik też swoje przejechał. Kilka kilometrów przed Kętami Dominik nieco osłabł i musieliśmy zwolnić, 2 tygodnie spędzone nad morzem odezwały się. Zrobiliśmy tacho na BP w Kętach, szkoda że rynek nie jest jeszcze gotowy, zawsze to przyjemniej pourzędować na ławeczce niż na stacji benzynowej. Wypróbowałem tam nowy rower Dominika. Znakomicie dyma, amorek ładnie pracuje, rowerek w porównaniu z moim znakomicie przyspiesza, sporo wagi z niego zbił ostatnio a i kólka odnowione. Naprawde porzadny sprzet. Za BP skręcilisy w lewo na Porąbke i tam w centrum kupiłem wode i zjedliśmy batoniki aby mieć siłe na walke z podjazdem:) Przed tą góra należy czuć respekt, około 4 bardzo sztywnych kilometrów, tam można poczuc co to jest prawdziwy podjazd:) Od początku zostawiłem Dominika lekko z tyłu, przełożenie 2:2-1 i spokojne targanie do przodu:) Przez pierwszy kilometr trzymałem się niedaleko niego co jakiś czas obracałem się i spoglądałem czy daje sobie rade. Później albo on osłabł albo ja przyspieszyłem bo zniknał gdzieś za zakrętami. Minałem 2 bikerów naprawiających rower na poboczu, przelotnie wymieniliśmy pare słów, z tego co usłyszałem jechali do Bielska. Tam gdzie kończy się dobry asfalt zaczyna się hardcore:) Dziurawa droga, liczne kamienie i konkretne nachylenie aprawiaja że czuć ogień w nogach:) KOlejne takie miejsce jest przez samych schroniskiem, tam moje plecy domagały się już odpoczynku, na szczęście schronisko było już na wyciągniecie korby:) Poczekałem tam na ławeczce na Dominika. Chwile po mnie wyjechał chłop który naprawiał koło a Dominik był 5 minut za mna. Zrobiliśmy tam kilka zdjęc i udaliśmy się pod krzyż. Rozpościera się stamtąd wspaniały widok na Bielsko, Kozy i jezioro Goczałkowickie. Nastepnie udaliśmy się czerwonym na Groniczki, Gaiki i niebieskim szlakiem na Przegibek. Do przełęczy u Panienki wiedzie łatwy i przyjemny odcinek natomiast za przełęczą czeka strome podejście po lużnych kamieniach, trudne nawet prowadząc rower. Tam właśnie się nieco pogubiliśmy... Podejście rozwidla się na dwie ścieżki a znak czerwonego szlaku jest dokładnie pomiędzy nimi i nie wskazuje której konkretnie dotyczy... Pomyśleliśmy że obie ściezki łaczą się u góry i szlak leci dalej wiec wybraliśmy podejście prawą stroną. Na górze wsiedliśmy na rowery i ruczyliśmy dalej, była tam kilka trudniejszych momentów ale daliśmy sobie rade, jednak coś mi nie pasowało... Od jakiegoś czasu nie było wogóle znaków czerwonego szlaku. Postanowiliśmy jechać ta ścieżka dalej licząc na to że przetniemy w końcu szlak. Po niedługim czasie okazało sie że ścieżka wiedze zupełnie do nikąd i urywa się w pewnym miejscu... Wróciliśmy się kawałek i wpadłem na pomysł żeby podejść strokiem troche do góry i poszukać tam szlaku, nie było sensu się wracać do Panienki i podjeścia na Groniczki. W końcu nie mogliśmy sie znacznie oddalić od niego a zdawało mi się że idziemy równolegle do szlaku tylko troche niżej. Okazało się że mam racje, kilkaset metrów wyżej znalazłem czerwony szlak, podprowadziliśmy rowery i udaliśmy się dalej. Szkoda że dzień wczesniej popadało i było sporo kałuż ale jak zawsze przyjemność z jazdy w górach wynagradza wszystko:D Podczas jazdy zaczęło troche kropić, na szczęscie przeszło bokiem. W końcu dojechaliśmy do rozwidlenia szlaków gdzie jakieś skurwysyny przewróciły znak... Na szczęście szlaki były tam dość dobrze oznaczone i bez problemu sobie poradziliśmy. Niebieski szlak na Przegibek był dość wymagający do zjazdju, stromy i sporo luźnych kamieni, nawet czułem ręce:) Podjazd tamtędy były bardzo trudny. Na samym koncu zazdu już przy szlabanie koło asfaltu troche potłukłem sobie jajca na uskoku... ale i tak dobrze z tego wybrnąłem:) Na Przegibku Dominik kupił sobie coś do picia i zaczęliśmy zjazd do Straconki i Bielska. Szybka asfaltowa trasa, nie rozpedzałem sie zbytnio z uwagi na piasek i kamienie zdażające się w niektórych miejscach. W pewnym momencie wpadłem na te kamienie przy prędkości około 50km/h i nieźle mnie wytrząsło... W Bielsku mielismy zdecydować co robimy dalej, jedziemy na Szyndzielnie czy wracamy do domu. Jednak Pogoda sie troche zepsuła i uznaliśmy że najlepiej będzie wrócić pociągiem. Oczywiście będąc w Bielsku obowiązkiem jest zjeść bułke z pieczarkami i napić się Brackiego co też z wielką przyjemnością uczyniłem:D Szkoda tylko że tyle wyczekaliśmy się na pociągi, pobnad godzina w Bielsku, godzina w Czechowicach. Kupiliśmy bilety do Chełmka ale wysiedliśmy w Oświecimiu i stamtąd jechaliśmy na rowerach. Ja przejehcałem się jeszcze po Libiążu i wróciłem do domu:)




href="">657436</a>
Kategoria Góry



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa czaso
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]